czwartek, 26 czerwca 2014

Rozdział 6



Postanowiłam nie spędzić dnia sama w domu czekając na Zayna. Nie byłam pewna swoich uczuć co do niego, i przerażała mnie możliwość, że jestem w nim zakochana. Wolałam nie siedzieć sama w domu rozmyślając o tym, bo mogłoby się to okazać prawdą. A to byłoby złe i niestosowne.
Więc zaraz po wyjściu Mulata również opuściłam dom. Nie byłam pewna dokąd się udać. Właściwie to nie chciałam nikogo widzieć. Chociaż widok Zayna nie przeszkadzałby mi aż tak...Ughh, Dość. Cały czas o nim myślę. To chyba dlatego, że jest taki tajemniczy, i hmm intrygujący. Tak. Zayn zdecydowanie jest intrygujący... Nie, nie, nie. Nie powinnam myśleć o nim w ten sposób. I więcej nie będę.
Ruszyłam wolnym krokiem w stronę metra. Austin mieszka w centrum miasta, podczas gdy, jak się zdążyłam już zorientować, willa Bena jest na jakimś totalnym zadupiu.
Austin jest moim przyjacielem od lat. Poznaliśmy się jeszcze w przedszkolu, mając po 5 lat i przetrwaliśmy razem 12 kolejnych. Czasami zastanawiam się co bym bez niego zrobiła, ale doprawdy nie mogę sobie wyobrazić swego życia bez tego chłopaka. Naprawdę cieszę się, że go mam.
20 minut zajęło mi samo dojście na stacje, a czeka mnie jeszcze 15 minut jazdy  no i oczywiście dojście do domu chłopaka. To chyba jednak nie był najlepszy pomysł. W końcu jednak mogłam zapukać do drzwi przyjaciela, który otworzył mi od razu i z całej siły uściskał.
- Kat, ty żyjesz!- Austin jest trochę jak Boa- Dusiciel- Tak bardzo się martwiłem.- pokręcił głową, i w końcu pozwolił mi wyplątać się ze swoich ramion.
- Też mi cię brakowało, Austin. - wyszczerzyłam zęby w najszczerszym uśmiechu i zadowolona ruszyłam w stronę jego pokoju, po drodze witając się z jego mamą. Czułam się tutaj jak w domu.
Resztę dnia spędziłam zajadając ciastka z kremem i grając na konsoli z Aust'em. Brakowało mi tej normalności w moim życiu. W końcu z ociąganiem spojrzałam na zegarek. O fuck! Była prawie jedenasta!
- Austin, muszę lecieć!- uściskałam go, a następnie wybiegłam z pokoju, po drodze mijając jego mamę- do widzenia proszę pani!- po czym już mnie nie było.
Może jest już za późno na metro, ale jest jeszcze mała szansa na autobus. Mała, ale zawsze. No dalej, Kate! Dasz radę! Zmotywowałam się w duchu. Zaczęłam biec w stronę przystanku. Biegłam naprawdę szybko, i o dziwo nie zmęczyłam się w ogóle. Zdążyłam. Nieźle Kate, robisz postępy.
Wsiadłam do autobusu i zajęłam wolne miejsce z przodu. Po kilkunastu minutach wysiadłam. Teraz czeka mnie 40 minut marszu, ewentualnie 20 - 25 biegu. Po prostu super. W dodatku zapadł zmrok. A uliczka, którą miałam dotrzeć do domu była opustoszała i  wyjątkowo ciemna. Latarnie stały w takich odległościach, że właściwie mogłoby ich tutaj nie być. Z jednej jej strony rozciągał się ciemny las, z drugiej zaś były wyniszczone domy i budynki gospodarcze. Wzdrygnęłam się i oglądając się niepewnie za siebie ruszyłam naprzód. Moje serce zaczęło szybciej bić. Nie miałam odwagi biec, bo to spotęgowało by mój strach. Kątem oka, zauważyłam czarne auto za sobą. Czekałam, aż mnie wyminie. Jednak ono zaczęło zwalniać. Moje serce teraz wręcz eksplodowało. Ciemna szyba rozsunęła się powoli ukazując roześmianą twarz chłopaka, o pięknych, zielonych oczach.
- Wiesz, że to niebezpiecznie iść tak samej, nocą? Ktoś mógłby cię porwać lub zgwałcić...- wyszczerzył zęby- podwieźć cię?
- Nie-e. Dziękuje.- Ruszyłam naprzód. Chłopak jednak nie zamierzał odpuścić. Jechał teraz obok mnie i cały czas mi się przyglądał.- Tylko spokojnie Kate. Nie wpadaj w panikę. Jest okej.
- Ładnie pachniesz.- uśmiechnął się. Nie odpowiedziałam. O Mój Boże. Trafiłam na jakiegoś świra. Może nie wydawał się niebezpieczny, ale na pewno było z nim coś nie tak. Świadczył o tym ten jego idiotyczny uśmiech, który nie schodził z jego twarzy. Przyśpieszyłam, na co chłopak od razu zareagował i również zwiększył prędkość. Powoli zaczynałam panikować. - Wydaje mi się, że jedziemy w to samo miejsce.
- Ach tak? Po czym to wnioskujesz?- Zmarszczyłam brwi. Powinnam z nim rozmawiać, nie? Tak będzie bezpieczniej. Chyba.
- Po twoim zapachu.-Znów wyszczerzył zęby.- Tak w ogóle to jestem Louis. Louis Tomlinson. - Byłam zbyt przestraszona by jakoś zareagować. Czułam jak w kącikach oczu zbierają mi się łzy.
- Ughh, Kate. Jesteś niekulturalna. Powinnaś się przedstawić.- Wyglądał na szczerze oburzonego, jednak w jego oczach płoneły figlarne płomyki. Nawet bym się uśmiechnęła, gdyby nie to, że byłam przerażona.
- Skąd znasz moje imię?- wyjąkałam. Zaczęłam spazmatycznie oddychać.  Dokładnie słyszałam prace silnika Louisa, jego równe bicie serca, spokojny puls, miarowy oddech. Zupełne przeciwieństwo mnie. Czułam wiele pomieszanych zapachów, których nawet nie próbowałam wyłapać. Ostatnio zauważyłam, że w chwilach wzmożonego stresu wyostrzają mi się zmysły.
- Ejj, Kat. Nie bój się. Jestem kolegą Zayna. Właśnie do niego jadę. Spokojnie. Nie chciałem cię przestraszyć.- Miał zaniepokojony głos, jakby faktycznie nie chciał mnie przestraszyć, a już napewno nie celowo. Jednak jego oczy mówiły co innego. Patrzył na mnie rozbawiony, i czułam, że bawi go ta sytuacja, że bawię go ja.- Chcesz jednak wsiąść?- powoli się uspokajałam. To jego kolega. Nic mi nie grozi. Widzisz Kate? Jest okej.
- Tak. - Zmarszczyłam brwi.- I przepraszam, za moje emm zachowanie. Przestraszyłeś mnie- Skrzywiłam się machinalnie. Wsiadłam do przestronnego wozu i spojrzałam niepewnie na chłopaka. Louis zachichotał.
- O rany, Kat. Na prawdę ślicznie pachniesz.- obdarował mnie szczerym i jak najbardziej uroczym uśmiechem. Mój strach minął.
- Jesteś dziwną osobą Louisie. Louisie Tomlinsonie. - odwzajemniłam uśmiech.
- To właśnie czyni mnie tak niesamowicie pociągającym. Chociaż nie, to chyba jednak po prostu mój urok osobisty, i ta niezmiernie seksowna twarz.- zaśmiałam się na co on wystawił mi język.
Zajechaliśmy pod dom Bena, a ja wyszłam z auta i ruszyłam w stronę drzwi. Poczułam gule w gardle. Była prawie 12. Nie byłam pewna, jak zareaguje na moje późne przybycie Zayn. Wiem, że mama prosiła go o opiekę nade mną... Tak, wiem. Zawaliłam sprawę po mistrzowsku. Przegryzłam wargę. Louis, który nawet nie wiem kiedy znalazł się obok mnie, zdawał się wyczuć mój humor i aby dodać mi odwagi, lekko i pokrzepiająco potarł moje ramię. Zjechał swoją ręką na moją talie i wprowadził do domu, od razu kierując mnie do salonu. Nie przeszkadzała mi jego nadmierna bliskość. Wiedziałam, że chłopak nie robi tego celowo, on po prostu taki był... bezpośredni. To chyba właściwe słowo opisujące Louisa.
Ujrzałam w nim czterech chłopców.Jednym z nich był Zayn. Podczas gdy pozostali, siedząc na kanapie, żartowali i śmiali się w najlepsze, nie zauważając naszej obecności, on siedział spięty, z zatroskanym wyrazem na twarzy. Gdy tylko weszliśmy od razu się podniósł, i podbiegł do mnie.
- Jezu, Kate! Nic ci nie jest?- Ujął moją twarz w dłonie i zajrzał mi w oczy. Zaraz jednak ją puścił. Jego postawa nagle się zmieniła, z zatroskanej w mocno rozgniewaną. Jego tęczówki znacznie pociemniały. Był zły. Przełknęłam głośno ślinę, a Louis mocniej ścisnął mą talie, co nie umknęło uwadze Mulatowi. Zmarszczył brwi -Jeśli gdzieś wychodzisz, proszę, informuj mnie o tym gdzie się wybierasz i o której wrócisz! Twoja matka prosiła mnie, bym się tobą zajmował pod jej nieobecność. Zachowałaś się skrajnie nieodpowiedzialnie. Mogło-ci- się- coś- stać.- Ostatnie słowa praktycznie wycedził, zaciskając ręce w pięści, i napinając mocno mięśnie.
- P-przepraszam. Ja... straciłam rachubę czasu. - miałam łzy w oczach. Aby się przed nimi zupełnie nie rozkleić mocno zacisnęłam powieki. Ma racje. Zachowałam się jak dzieciak.
Chłopak nadal stał przede mną spięty i rozeźlony. W końcu niezręczne milczenie przerwał Louis, który radosnym tonem odparł.
- Zayyyyn, nie przesadzaj. Traktujesz ją jak własne dziecko. Dziewczyna jest silna. Tak czy siak poradziłaby sobie. Teraz tylko ją stresujesz.- wyszczerzył się do nas w ten uroczy i niewinny sposób.
Wyraz twarzy Zayna złagodniał.
- Przepraszam Kate. Bardzo się o ciebie martwiłem.- wymruczał mi do ucha przytulając mnie delikatnie.
Louis zagwizdał na pozostałych chłopców.
- Ejj!! Patrzcie, kto tu jest! Przyprowadziłem wam kwiatuszka. - chłopak złapał mnie za ramiona i silnie pociągnął w stronę pozostałych osobników. - To jest Niall Horan, to Liam Payne, a to Harry Styles.
Chłopcy przyglądali mi się zaciekawieni, a ja poczułam jak moje policzki zaczynają płonąć.
- emm, hej. Miło mi was poznać- zdecydowałam się na delikatny uśmiech, który został od razu odwzajemniony.
- no hej śliczna.- Chłopak o dużych, zielonych oczach, i kręconej burzy włosów posłał mi czarujący uśmiech. Z tego co zapamiętałam, to musiał być Harry. Loczek wstał i zbliżył się do mnie.- Pięknie pachniesz.- wymruczał mi do ucha, przejeżdżając czubkiem nosa po mojej szyi, na co wzdrygnęłam się momentalnie i odsunęłam, wywołując tym rozbawienie na jego twarzy. O co im do cholery chodzi z tym zapachem?!
-Co nie, że niesamowicie? Nigdy takiego czegoś nie czułem. - powiedział rozradowany Lou. Teraz do rozmowy o moim zapachu włączyli się też Niall i Liam.
Słuchałam tego zdezorientowana i zmieszana. Momentalnie obok mnie zjawił się Zayn. Przyciągnął mnie mocno do siebie i objął w talii.
- Skończcie- warknął.- Ona nie wie.- Czułam jak jego mięśnie się napinają. Chwila. Nie wiem czego? Spojrzałam na skonsternowane twarze chłopaków. Byli mocno zdziwieni.
- emm, czego ni...- nie zdążyłam dokończyć.
- nie sądzisz Malik, że powinniśmy jej powiedzieć? Ona musi wiedzieć.- przerwał mi Harry.
- odwal się Styles. Niczego nie POWINIENEM.
- ma prawo wiedzieć o sobie prawdę!
- nie taką prawdę! Nie zniszczę jej życia, bo ty tego sobie zażyczysz!- Zayn był mocno wkurzony. Jego ręce coraz mocniej zaciskały się na mojej talii. O co w tym wszystkim chodzi?!
- emm, nie wiem o co chodzi, ale...- znów mi przerwali
- ma prawo wiedzieć. Nie okłamuj jej.- mruknął cicho Harry.
- odpieprz się! To nie twoja sprawa! Nawet jej nie znasz, więc proszę, nie pakuj swojego tyłka gdzieś, gdzie go nie chcą! Jego ręce coraz mocniej zgniatały mój brzuch. Zamknęłam oczy powstrzymując łzy. Nie!
- Ałć! Zayn, to boli!- krzyknęłam, jednak chłopak całkowicie mnie zignorował mierząc się wrogo z loczkiem.
- Zayn!- Harry mocno go ode mnie odepchnął- Krzywdzisz ją!- Mulat momentalnie mnie puścił.-Niedługo nieświadomie zrobisz jej krzywdę. Ty albo ktoś z nas, albo ON. I wtedy jak jej to wytłumaczysz?! Jak? Naprawdę, lepiej żeby wiedziała teraz i przygotowała się na to... wszystko. Potem może być za późno.- dodał cicho. Halo! Czy oni na prawdę nie widzą, że tu jestem?
- Nie zniszczę jej życia! Nie potrafię, nie mogę, nie chcę!- wykrzyczał, przeczesując dłońmi włosy. Jego oczy były prawie czarne. Nagle dodał.- Ty... ty byś mógł?... Postawić ją w takiej sytuacji. Zrujnować jej plany, marzenia. Postawić w sytuacji wiecznego strachu, cierpienia...- Harry przegryzł wargę.
- Znienawidzi cię... nas, gdy się dowie. Wiesz o tym?
- Wiem. Ale tak długo jak będę mógł dam jej normalne życie. Zasługuje na to.
- A więc dobrze.
Spoglądałam przerażona po wszystkich. O co chodzi? O co w tym wszystkim chodzi?!
Chłopacy jak na komendę powrócili do dawnych zajęć, tak jakby rozmowa była już skończona. A nie była. Niall, Liam, Harry i Lou usiedli przed telewizorem i pustym wzrokiem wpatrywali się w ekran. Zayn poszedł do kuchni. Jedynie ja stałam w tym samym miejscu z lekko rozchylonymi ustami.
Jest tak, jakby nic się nie wydarzyło. Jakby ta rozmowa nie miała miejsca. Jednak miała.
- Zrobić ci kolacje?- Mulat pojawił się w drzwiach i lustrował uważnie moją  twarz.
- Nikt mi nic nie wyjaśni?!
Chłopcy wymienili ponure spojrzenia.
- Kat... nie ma co wyjaśniać. Wszystko jest okej. Zwyczajna kłótnia. To się zdarza wśród przyjaciół... - Louis uśmiechnął się do mnie, jak to miał w zwyczaju często robić. Jednak wyglądało to sztucznie. Był spięty. Wszyscy byli. Każdy spoglądał teraz na mnie i czekał, jak się zachowam. Pokręciłam głową.
- o co tu chodzi? Błagam, powiedzcie mi...- spojrzałam z nadzieją na Harrego. On jednak zacisnął usta w wąską linie i spuścił wzrok. Nikt się nie odezwał. Nikt nie odpowiedział. Nikt mi tego nie wyjaśnił.
Wybiegłam z pokoju. Zamknęłam się u siebie i zapłakałam. Podniosłam bluzę by ujrzeć na brzuchu czerwony ślad odciśniętej dłoni. Bolało. Będzie z tego siniak jak nic.
Czułam się taka mała i zagubiona. Oszukana. Znów poczułam ten strach. Tylko tym razem oprócz Zayna, bałam się ich wszystkich. Może nie wiem, o co tu chodzi, ale dowiem się.Muszą w końcu mi powiedzieć.
Usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Znieruchomiałam, a moje mięśnie się napięły. Naprawdę nie chciałam teraz z nikim rozmawiać.



Badum :D Jest kolejny rozdział :P Jestem z niego średnio zadowolona, ale pisałam go w może godzinę, byleby coś dodać :/
Byłabym bardzooo wdzięczna, gdyby te osoby, które czytają moje wypociny zostawiły jakikolwiek komentarz. Wieciee, to bardzo motywuje do dalszego pisania ^^
Nie jestem pewna kiedy dodam następny rozdział. Jak na razie te, pojawiały się dość często, i to był chyba błąd bo przez to mało kto to czyta, a i tak większość osób dodaje posty na blogach co tydzień, a nawet miesiąc i mają więcej wyświetleń, bo zwyczajnie więcej osób jest go w stanie w tym czasie przeczytać. Tylko ja dodaje je prawie codziennie XD
Wieeem, czego ja oczekuje. Prowadzę nudnego bloga od tygodnia i narzekam.
 Więc w sumie to wszystko zależy od was. Jeśli chcecie, żebym dalej go prowadziła i dodawała tak często rozdziały jak dotychczas to hmm czytajcie to i komentujcie :p
Dziękuje, i życzę udanych wakacji!!! :D