środa, 25 marca 2015

ważne

Przepraszam, ale zawieszam bloga. To spontaniczna decyzja, zapewne zbyt pochopna, ale nie potrafię inaczej. Wiem, że bardzo go zaniedbywałam, ale nie o to tu chodzi.
Zayn odszedł z One Direction, i nic już nie będzie takie samo. Moje życie straciło sens, i nie potrafię w to nawet uwierzyć, nie mówiąc już, by się z tym pogodzić.
Przepraszam, ale nie potrafię dalej pisać, wiedząc, że to koniec.
Mam nadzieje, że mnie rozumiecie.
Kocham Zayna, i mam nadzieję, że on to przemyśli, że wróci. Ale jeśli nie, to to zrozumiem.
Kocham chłopaków, i będę ich wspierać we wszystkim, ale nie potrafię pisać. Nie teraz.
Przepraszam, ale to dla mnie zbyt wiele.
Dziękuję za te tysiące wyświetleń i za wszystko. Jesteście niesamowici.
Directioners to jedna wielka rodzina, i mam nadzieje, że tak będzie już zawsze!  XX
Jeśli chcielibyście coś mi tu napisać, cokolwiek, to możecie to zrobić, będę odpowiadać na wszystko, i ciągle tu będę. To był mój pierwszy blog i nie potrafię go od tak zostawić, ale nie potrafię też dalej pisać ,bo to straciło sens...
mimo to, będę tu, i może kiedyś znów zacznę pisać, gdy moje serducho wydobrzeje. :*

czwartek, 20 listopada 2014

Rozdział 17

Spoglądałam pusto w szybę. Mój wzrok błądził gdzieś pomiędzy koronami wysokich drzew a błękitnym niebem. Czasami naprawdę podobało mi się to, że Ben mieszka na takim odludziu. Nie musiałam się przejmować sąsiadami, miałam czyste powietrze, bez spalin i całego smogu w mieście, no i przede wszystkim wspaniały widok. Szerokie pasma lasów iglastych, choć nocą budziły we mnie lęk, to za dnia dawały niesamowite wrażenie. Trochę tak, jakbyś został zamknięty w jednej z wielu śnieżnych kul, jakie kupuje się na przykład na Boże Narodzenie. Teraz nie było śniegu, ale mimo wszystko było to piękne.
Westchnęłam cicho. Po tym, co się przydarzyło mojej babci, bałam się wyjść do sklepu nawet z kilkuosobową obstawą, w samo południe. Na samą myśl, że kiedyś będę musiała wyjść ze swojej skorupy w postaci pokoju ogarniał mnie paniczny lęk, a ciałem wstrząsały dreszcze. To zabawne, bo jeszcze nie tak dawno wracałam do domu po północy i raz nawet wsiadłam do obcego auta. Co z tego, że pojazd prowadził kolega Malika. Mimo wszystko tam wsiadłam. Byłam taka głupia i naiwna. Ufałam, wierzyłam i przebaczałam każdemu, niczym małe dziecko nieznające świata. Może gdybym wcześniej się opamiętała, to moja babcia nadal by żyła. Może gdybym wyszła wtedy z domu, a nie została z chłopakami zdążyłabym na czas? A teraz? Teraz nic nie ma już sensu.
Bałam się. Przeraźliwie się bałam.
I to nawet nie tylko tego głupiego wyjścia z domu. Nie. Ja bałam się po prostu wszystkiego.
Bałam się o rodzinę, bałam się o przyjaciół, bałam się o Zayna, bałam się Zayna, bałam się, że komukolwiek coś się stanie. Bałam się też o siebie. Czułam, że coś jest ze mną nie tak, i nie tylko ze mną. Miałam wrażenie, że tutaj ze wszystkim coś jest nie tak. Nie chciałam tego, naprawdę nie chciałam. Podświadomie czułam, że stanie się coś złego, coś bardzo złego, a ja nie będę mogła tego powstrzymać. Być może nawet to już się dzieje.
Drgnęłam, gdy poczułam na swoim ramieniu dużą, chłodną dłoń. Odwróciłam twarz od okna by ujrzeć idealny profil Mulata. Wpatrywał się w zachodzące słońce szeroko otwartymi oczami. Był piękny. Przez ułamek sekundy napawałam się tym widokiem, starając się zapamiętać każdy szczegół. Jego idealnie wyrzeźbiony tors schowany pod jasną koszulką, smukłą szyje i uroczo zmierzwione włosy. Przekręciłam twarz z powrotem w stronę szyby. Powróciłam myślami do ostatnich wydarzeń i momentalnie się rozpłakałam. Chłopak bez słowa objął mnie delikatnie w pasie i przyciągnął do swojej piersi, gładząc przy tym pocieszająco po głowie. To wszystko było takie przewidywalne.
- Nie, Zayn. - Odsunęłam się od niego, przecząco kręcąc głową. - Ja tak dłużej nie mogę.
Malik Zmarszczył brwi. Był widocznie zaskoczony moją reakcją, jednak nie zareagował. Może przeczuwał, że tak właśnie się stanie? Może był na to przygotowany. Może wiedział, że prędzej czy później to nastąpi. Nie wiedział tylko, że tak szybko.
Mulat oparł obie dłonie o parapet przy oknie tak, że teraz jego ciało było wysunięte do przodu, a ręce pozostawały w tyle.
- Kim my dla siebie w ogóle jesteśmy? Rodziną? Nie. Przyjaciółmi?  Nie. Parą? Też nie. - Zaczęłam wyliczać na palcach, celowo ignorując jego uniesione brwi. Był w szoku, jednak jego usta nadal pozostawały zamknięte. Chciałam, żeby coś powiedział, żeby zareagował. Podświadomie błagałam w myślach, by nie pozwolił mi tego zrobić. By nie pozwolił mi odejść. - To nie ma prawa się dziać. To koniec.
- Kocham Cię. - Poczułam ulgę, i jednocześnie wielki żal. Nie potrafiłam nawet stwierdzić, czy mówi prawdę. Jego głos był tak opanowany i spokojny, a twarz nie wyrażała nawet najmniejszej emocji. Wyznawał mi miłość, a ja czułam, że jednocześnie mógłby czytać listę na zakupy, a brzmiałoby to jednakowo. To tylko jeszcze bardziej utwierdziło mnie w przekonaniu, że czynię dobrze.
- Ledwo mnie znasz. Nie kochasz mnie. - Zaprzeczyłam, kręcąc przecząco głową. - Nie zamierzam więcej tolerować twoich kłamstw. Mam swój honor. I przede wszystkim  mam tego wszystkiego dość. To po prostu nie ma sensu. Ty nigdy nie powiesz mi prawdy, a ja już nie potrafię ci zaufać. - Zaczerpnęłam powietrza, próbując uspokoić swój drżący głos. Przyszło mi to zadziwiająco łatwo. Naprawdę długo nad tym myślałam, i wiem, że postępuje słusznie. Pewne decyzje, choć niewyobrażalnie bolą, muszą zostać podjęte. Nie tylko dla naszego dobra, ale też innych. Tak po prostu musi być. Odetchnęłam głęboko i z wymuszonym uśmiechem podeszłam do drzwi. Bolało bardziej niż powinno, bardziej, niż to możliwe. Odwróciłam się ostatni raz, by spojrzeć w ciemne oczy bruneta. W moich oczach zgromadziło się jeszcze więcej łez, gdy zauważyłam jego bierną postawę. To nie powinno tak wyglądać, a jednak takie jest. Nie wierze, że tylko mi zależało, ale może po prostu to sobie wmawiam. - Z- Zayn. Pogrzeb będzie w piątek. Byłoby mi- nam, całkiem miło, gdybyś się na nim pojawił. Sądzę, że mama potrzebuje teraz wsparcia. - Posłałam mu blady uśmiech celowo ignorując jego kawowe tęczówki. Tak musiało być. Powtarzałam sobie w duchu, raz za razem licząc każdy mój oddech. Nerwowo poprawiłam rąbek mojej granatowej koszuli, bezustannie próbując przełknąć gulę goryczy gromadzącą się w gardle. Przez chwilę czekałam, aż Brunet coś powie, ale on milczał. To naprawdę jest koniec. To takie żałosne, zwłaszcza, że nie doczekaliśmy się nawet początku. Nacisnęłam za klamkę, Żal wręcz miażdżył moje serce, i wiedziałam, że gdy tylko znajdę się sama, na górze po prostu się rozpłaczę.
- Kate.- Zamarłam w progu, ściskając trochę zbyt mocno mosiężną klamkę. - Będę tam, przy tobie.
- Dziękuje. - Starałam się dodać trochę optymizmu mojemu głosu, ale nie wyszło to zbyt przekonująco. - Mama na pewno się ucieszy.- Nie wiedząc, co więcej mogłabym dodać, zamilkłam. Wiedziałam, że nie mogę tego w nieskończoność przedłużać i muszę w końcu stąd wyjść. Po raz kolejny wmawiałam sobie, że tak będzie lepiej.
- Kate.- Mulat znów mi przeszkodził, a ja machinalnie się zatrzymałam. Nadal nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy, ale przynajmniej odwróciłam twarz w jego stronę, by podziwiać czarny wzór na jego T-shircie. - Przepraszam. Naprawdę, naprawdę nie chciałem tego... wszystkiego. Wiedz, że zależało mi na tobie dużo wcześniej, niż myślisz. Zależało mi od samego początku. I cokolwiek się stanie, nigdy nie przestanie mi zależeć. Jesteś dla mnie wszystkim i już zawsze będziesz. Kocham cię. - Spojrzałam niepewnie w te czekoladowe tęczówki, by ujrzeć w nich zadziwiającą szczerość. Mówił prawdę. Przynajmniej teraz mówił prawdę. Było w tym jednak coś jeszcze. Słowa "cokolwiek się stanie" odbijały się echem w mojej głowie. Tego było za dużo.
Wybiegłam z pokoju.
Zamknęłam się w swojej sypialni. Włączyłam głośno, zbyt głośno wierzę stereo i wybuchłam spazmatycznym szlochem. To wyznanie złamało mi serce. Zayn nie powinien mi tego mówić, wolałabym tego nie usłyszeć. Może wtedy bolałoby odrobinę mniej.


Spoglądałam z obrzydzeniem na dziewczynę w lustrze. Długie, rude włosy zdawały się prawie płonąć na jej głowie, a wszystko to przez zbyt duży kontrast z jasną cerą. Przekrwione oczy, wraz z sinymi cieniami pod powiekami dawały upiorny efekt. Popękane usta i wychudzone ciało tylko potęgowały to wrażenie.
Od mojej rozmowy z Zaynem minęło już trochę czasu. Przez te kilka dni prawię się do siebie nie odzywaliśmy. Ja całe dnie spędzałam w moim pokoju płacząc w poduszkę, podczas gdy jego nawet nie było w domu. Gdy mijałam się z nim, lub jego kolegami na korytarzu, salonie czy w kuchni wszyscy spoglądali na mnie z widocznym lękiem i obawą, ale też żalem. Czułam ich wzrok na sobie, słyszałam jak milkną ich głosy gdy się pojawiam. Żaden jednak nie odezwał się, choć naprawdę widziałam, jak bardzo chcieli. Było to na tyle irytujące, że przestałam wychodzić z pokoju, gdy ktoś był w domu.
Po za tym nie czułam się najlepiej, trochę tak, jak podczas jakiejś przewlekłej choroby. Byłam bardzo słaba i zmęczona. Dziennie spożywałam minimalne dawki jedzenia, jak na przykład jeden jogurt, a nawet po tym miałam wrażenie, że zwymiotuje. Towarzyszyło mi natomiast ciągłe uczucie pragnienia, którego nie dawałam radę ugasić nawet litrami pitej przeze mnie wody. Nie podobało mi się też uczucie otępienia, jakie towarzyszyło mi na każdym kroku. Jednym słowem czułam, że coś ze mną jest nie tak.
To pewnie przez stres i leki antydepresyjne. Tłumaczyłam sobie raz za razem. Gdyby faktycznie było coś nie tak, mama by to zauważyła.
Prawda była jednak taka, że moja rodzicielka była ostatnią osobą na liście, która mogłaby zauważyć mój zły stan, zaraz po małym, czarnym pająku w rogu sufitu.
Od czasu śmierci babci odcięłyśmy się od siebie całkowicie. Ona od rana do wieczora zajmowała się pracą i jedynie sporadycznie wieczorem wysyłała mi smsa, czy wszystko jest okej. Było to przykre, ale z biegiem czasu stało się dla mnie zupełnie obojętne.
Z rezygnacją odwróciłam twarz od lustra, przyglądając się rozrzuconym przeze mnie ubraniom. Nie chcę, by zabrzmiało to płytko, ale naprawdę nie wiedziałam, w co powinnam się ubrać. Wszystkie czarne sukienki wyglądały na mnie koszmarnie, niczym na wieszaku, wraz z moimi rudymi włosami i bladej karnacji.
W końcu sięgnęłam po czarną, koronkową sukienkę za uda i mozolnie ją ubrałam. Była z cienkiego materiału, z rękawami 3/4,  rozkloszowana z delikatnym dekoltem. Z tyłu miała pokaźne wycięcie i uroczą kokardkę . Nie martwiłam się tym zbytnio, bo i tak zamierzałam założyć na nią czarny sweterek. Do tego rajstopy i wysokie szpilki i byłam gotowa. Włosy zostawiłam rozpuszczone, a twarz nienaruszoną. Makijaż naprawdę był teraz zbędny. Po za tym żaden korektor i tak nie przykryłby moich cieni, a jedynie pogorszył sytuacje.
Pogrzeb był o siedemnastej, więc zostało jeszcze dwie godziny do rozpoczęcia ceremonii. Sam przyjazd do kaplicy zajmował nam godzinę, ale i tak zostało mi sporo czasu by usiąść na łóżku i patrzyć obojętnie w dal.
Usłyszałam ciche pukanie do drzwi.
- Proszę.- Spodziewałam się widoku twarzy mamy, toteż zdziwiłam się gdy ujrzałam idealną posturę Zayna. W czarnym garniturze wyglądał jeszcze cudowniej niż zwykle. Był zbyt idealny, by mógł być prawdziwy.
- Pięknie wyglądasz.- Był widocznie zestresowany i wręcz przerażony, co było u niego rzadkim widokiem. Malik naprawdę rzadko okazywał tak otwarcie emocje. Coś musiało się stać.
- Wszystko okej?- Spytałam znużona. Nie zamierzałam owijać w bawełnę, byłam jak na to zbyt zmęczona. Moje oczy samoistnie się zamykały, a ja musiałam naprawdę długo się z nimi mocować by je otworzyć. To pewnie przez brak snu. Od kilku nocy nie mogłam zasnąć, a gdy już mi się to udało, budziłam się po kilku minutach z głośnym krzykiem. Koszmary były naprawdę przerażające, ale zwykle rano ich zapominałam.
- Tak. Przyszedłem tylko sprawdzić, czy wszystko okej. - Zrobił krótką pauzę, lustrując mnie swoim wzrokiem. Zdawałam sobie sprawę, że wyglądam strasznie, ale było mi naprawdę wszystko jedno w jakim stanie widzi mnie Brunet. I tak to był już koniec. - Na pewno dobrze się czujesz? - Przez jego twarz przebiegł grgrymas żalu i. ..bólu?  Nie. Coś mi się musiało przewidzieć. To na pewno nie był ból.
- Jestem po prostu zmęczona - Mruknęłam. - Mógłbyś zostawić mnie samą? Chyba się zdrzemnę.- Kłamstwo przyszło mi naprawdę łatwo.
- Kate. Uhm. Twoja mama prosiła mnie, bym to ja zawiózł cię na pogrzeb.
- Czemu?- Zmarszczyłam brwi.
- Ona... Po prostu załatwia jakieś sprawy na mieście, i coś się jej przedłuży. Zdąży przyjechać na pogrzeb, ale...
- Nie zdąży przyjechać po mnie.- Dokończyłam za niego, posyłając mu niemrawy uśmiech. W gruncie rzeczy wcale nie zdziwiła mnie taka postawa mamy. Jej motto życiowe mogłoby brzmieć: "Praca nade wszystko". - Okej, dobrze. Nie ma sprawy.
- Tylko... Musimy jechać teraz.- Przez jego twarz przebiegł cień uczuć, których nie potrafiłam odczytać. Jedną z nich na pewno była determinacja. Widziałam ją w jego oczach nawet teraz.
Byłam ciekawa dlaczego tak wcześnie mamy jechać, ale nie miałam siły o to spytać. Czasami lepiej jest niewiedzieć.
- Okej.
Widziałam, jak postawa Zayna machinalnie się rozluźnia. Powinno mnie to wtedy zdziwić i zaalarmować, ale nie zareagowałam. Po prostu bez słowa wstałam i wyszłam z nim z domu, pod ramię, do tego cholernego auta. I to był błąd. Ale ja byłam zbyt zmęczona by myśleć nad tym co robię, po prostu znowu mu zaufałam.
W samochodzie prawie udało mi się zasnąć, chociaż było to raczej chwilowe odpłynięcie. Gdy otworzyłam oczy byliśmy na jakiejś obcej drodze, z dala od domu. To nie jest trasa, jaką powinniśmy jechać. Zmarszczyłam brwi. Poczułam piekący ból w głowie, starałam się go jednak zignorować.
- Zayn. Co się dzieje? Gdzie jedziemy?- Spytałam przerażona, sycząc prawie od razu, z powodu bólu rozrywającego mi czaszkę od wewnątrz.
- Coś poszło nie tak. - Brunet spojrzał na mnie przelotnie i pokiwał głową. Wyglądał jak w jakimś transie. Bałam się go. - To tak nie powinno wyglądać, coś idzie nie tak.
- Zayn. Po kolei. Gdzie jedziemy? - Ból stopniowo nasilał się coraz bardziej,  aż w końcu złapałam się za głowę, nie mogąc wytrzymać. Wiedziałam jednak, że muszę wytrzymać. Zwłaszcza, że z Zaynem działo się coś naprawdę złego.- Moja głowa... - Praktycznie wyjęczałam, uderzając dłońmi w skronie, by jakoś zagłuszyć pulsowanie.
- Widzisz? O tym mówię. To nie miało tak wyglądać. Coś idzie nie tak. Od początku. - Naprawdę zaczynałam się o niego bać. Brzmiał jak jakiś chory psychicznie człowiek, a do tego jechał z zawrotną prędkością.
- Zayn. Brałeś coś? Jakieś...lekarstwa, dopalacze, narkotyki? - To ostatnie z trudem przeszło mi przez gardło. Musiałam jednak wiedzieć. Naprawdę się bałam. Powoli ogarniały mnie mdłości.
- Nie, Kat. Nie o to tu chodzi. - Zaśmiał się i tylko bardziej przyspieszył.
- Dobrze, więc powiedz mi o co chodzi? - Starałam się mówić spokojnie. Brunet na pewno był na jakichś prochach.
Czekałam chwilę na jakąkolwiek odpowiedź, niestety z marnym skutkiem. Od tępego bólu wszystko zaczynało mi się rozmazywać przed oczami.
- Zayn, proszę. Wróćmy do domu. .. Proszę. - Mój głos drżał. Byłam gotowa nawet błagać by tylko zawrócił. Nie wzbudziłam tym jednak u niego żadnej reakcji. Musiałam zrobić cokolwiek. - Błagam, chociaż zwolnij.
- Nie musisz się przejmować. Żadne z nas na pewno nie umrze tej nocy. - Z jego ust wydobył się melodyjny śmiech.
Nie odpowiedziałam na to. Nie byłam już w stanie. Powoli, pod wpływem bólu odpływałam w niebyt. Tak bardzo się bałam. Nie miałam siły nawet szlochać, lecz po moich policzkach ciągle płynęły świeże łzy.
- Cii skarbie. Po prostu się temu poddaj. - Szepnął w moją stronę, odrywając na chwilę wzrok od jezdni by scałować pojedynczą łzę na mojej szczęce. - Klaus ci pomoże. Nie pozwolę by stała ci się krzywda.
Po tych słowach straciłam przytomność na bardzo długi czas.


Jeju misiaki!  Przepraszam, że tak długo mnie tu nie było!  Po prostu z niczym się nie wyrabiam ostatnio :/
Co myślicie o tym rozdziale?  Pisałam go dosłownie w godzinę, tylko po to, by coś dodać. Nawet go nie sprawdziłam :/
W każdym razie piszcie mi co myślicie i zadawajcie pytania!  Na wszystko odpowiem!

20 kom= nowy rozdział

Pozdrawiam i całuje!  :*





niedziela, 26 października 2014

WAŻNE!


Nie, nie zawieszam bloga, ale informuuje was o moim nowym, moim zdaniem lepszym blogu. (jakby ktoś jezszcze nie wiedział)
+ wkrótce następny rozdział! ^-^

http://sometimes-and-always.blogspot.com/

niedziela, 5 października 2014

Rozdział 16


Kolejny raz zapukałem nerwowo w szybę. Zaczynałem się już niepokoić.
W takich chwilach wszystkie zasady moralności szlak trafiał. Po prostu MUSIAŁEM tam wejść. Bez względu na konsekwencje.
Po minucie bezczynności po prostu podważyłem drzwiczki  i wskoczyłem do środka pokoju. Zlustrowałem uważnie pomieszczenie. Wszystko wyglądało tak samo. Wyczułem jednak zapach dziewczyny. Była tu mniej więcej pół godziny temu. Wątpię, abym się w tej kwestii mylił.
Spojrzałem na Zayna. Stał plecami do mnie, w kompletnym bezruchu. Stanąłem naprzeciwko chłopaka, marszcząc brwi. Jego postawa była sztywna, mięśnie napięte a oczy... oczy były zamknięte. Dotknąłem delikatnie ramienia bruneta. Zero reakcji. Spróbowałem potrząsnąć nim i wywołać jakiś odruch. Cokolwiek. Mógłby mi nawet dać w twarz. Uwierzcie, wziąłbym to na klatę.
W końcu Malik strząsnął moją dłoń z ramienia i otworzył oczy. Jego zwykle kawowe tęczówki przybrały teraz barwę złowrogiej czerni. Cholera. Dałem sobie mentalnego liścia za to, że nie zauważyłem tego wcześniej i pozwoliłem mu zostać sam na sam z dziewczyną.
- Zayn, kiedy ty ostatnio...- Chłopak przerwał mi w pół zdania.
- Louis. Zabierz mnie stąd.- Wycedził przez zaciśnięte zęby.
- Jasne, stary. Czegokolwiek sobie zażyczysz.- Mruknąłem wsuwając przy tym rękę do kieszeni. Po sekundzie wyciągnąłem z moich spodni srebrny telefon i z wahaniem wybrałem numer Harrego. Wiedziałem, że chłopak zapewne nie spędza wieczoru sam, i naprawdę nie chciałem mu go psuć, ale zdawałem sobie sprawę również z tego, że z Zaynem na pewno nie dam sobie rady sam. Chłopak był na skraju wyczerpania, i byłem pod naprawdę wielkim wrażeniem, że przy najbliższej okazji jeszcze nie rzucił się na Kate, lub jej matkę, czy nawet Bena. Wiem, że byli w domu.
- Harry, musisz mi pomóc.- Jęknąłem wprost do słuchawki, przeczesując wolną dłonią włosy w tył.- Tak, bądź...- Rzuciłem niepewne spojrzenie Mulatowi, po czym dodałem- Jak najszybciej możesz.- Rzuciłem telefon na łóżko i zgrabnym ruchem złapałem chłopaka za ramiona, pociągając w stronę okna. Nie sprawiał oporu. Mimo wszystko wolałem nie ryzykować.
Zwłaszcza, że Katty jeszcze nie spała. Dobrze słyszałem jej przyśpieszony oddech. Cholera, Zayn, chłopaku. Coś ty do diabła z sobą zrobił? Ryzykujesz zbyt wiele... Ona nie może się dowiedzieć bez jego zezwolenia.
Po krótkiej chwili w oknie ujrzałem dobrze mi znaną burze loków. Leniwy uśmiech mimowolnie zawitał na mej twarzy.
- Ktoś wzywał bohatera? Oto więc jestem.- Loczek posłał nam promienny uśmiech. Nie sięgał on jednak oczu.
- Oh, mój ty Romeo, ratujesz mi doprawdy życie... Szkoda, że już go dawno nie mam.- Westchnąłem teatralnie i pociągnąłem Malika za sobą. Chłopak miał napięte mięśnie do granic możliwości, po prostu czekałem aż wybuchnie.
Przełożyłem nogi przez parapet i zmusiłem Zayna, by zrobił to samo. Nadal trzymałem jego rękę. Brunet odetchnął głęboko, przymykając na chwile powieki.
Świeże powietrze potrafi zdziałać cuda.
- Zabiorę go do Terra Blues.- Rzekłem po krótkim namyśle. Miałem oczywiście na myśli mały bar. Łatwo będzie znaleźć tam pierwszą lepszą laskę i obejdzie się bez zbędnych krzyków jeśli będzie wystarczająco wstawiona. Pomijając fakt, że krew oddana dobrowolnie smakuje dużo lepiej, to jeszcze u ofiary nie pojawiają się koszmary lub jak w niektórych przypadkach stany lękowe i depresje. Do tego wśród tak dużej ilości ludzi łatwiej będzie zapanować nad brunetem. Nikogo nie zdziwi poruszający się zbyt szybko chłopak o czarnych jak węgiel oczach, bo zwyczajne wszyscy będą tak upici, że nie zwrócą na to uwagi. No i oczywiście duża liczba wymieszanych ze sobą zapachów zdekoncentruje chłopaka na tyle, by nie zrobił zamieszania. Taką przynajmniej mam nadzieje.- Wyjdziemy oknem. Ty z kolei wyjdź frontowymi drzwiami, i nie zapomnij nimi trzasnąć. Kate jeszcze nie śpi, i z tego co czuje jest nieźle przerażona. Dajmy jej trochę odpoczynku.- Instruowałem chłopaka. Mój głos brzmiał pewnie, ale wewnątrz czułem się niezwykle rozdarty. Zdawałem sobie sprawę, że Styles to wyczuwa, więc sam nie wiem po co tak naprawdę grałem. To chyba przyzwyczajenie. - Spotkamy się na miejscu.- Rzuciłem na odchodne po czym ciągnąc Zayna za ramię zeskoczyłem na trawnik. Wylądowaliśmy gładko, bez niepotrzebnych odgłosów. Lata praktyki robią swoje. Słyszałem jeszcze jak Harryeh mamroczę: " Się robi szefie" i już nas nie było.

Pędziłem z nadludzką szybkością, mimo to widziałem wyraźnie kontury mijanych drzew, rzadziej budynków, co szczerze mówiąc wiele ułatwiało, zwłaszcza w nocy. Nie bałem się na przykład, że rozwalę jakiś słup bądź latarnie. Chwała Panu za nadludzkie zmysły! Do upragnionego celu zostało nam mniej więcej kilka minut biegu w podobnym tempie. Normalnie powinno nam to zająć o połowę mniej czasu, ale specjalnie wybrałem okrężną drogę przez ciągnące się wokół posiadłości lasy, tak, by jak najkrócej znajdować się w centrum miasta.
Nie chciałem, by Zayn rzucił się na pierwszą lepszą kobietę z wózkiem jaką spotka na ulicy. Zahipnotyzowanie jej może nie byłoby problematyczne, ale jej męża już tak.
Powoli zbliżaliśmy się na miejsce. Odetchnąłem głęboko widząc dobrze mi znany niewielki budynek z neonowym szyldem. Wokół nas nadal roztaczał się ciemny las, ale drzew było już zdecydowanie mniej. Toteż wyobraźcie sobie moje zdziwienie, gdy kilkadziesiąt metrów przed nami wyczułem zapach człowieka. Poruszyłem płatkami nosa starając się wyczuć coś więcej. To nie był byle jaki człowiek. Młoda dziewczyna o słodkim zapachu z pewnością była Meredith Blake. Przez moment zastanawiałem się, co przyjaciółka Kat robi sama w lesie, jednak odłożyłem moje rozmyślania na potem czując jak Malik wierci się w moim uścisku. Wyczuł ją.
- Cholera.- Zakląłem pod nosem. To nie wróży nic dobrego.
Moje obawy sprawdziły się, gdy Mulat odtrącił mnie jedną ręką i rzucił się w stronę dziewczyny. Pobiegłem za nim, jednak było już za późno.
Brunet stał dokładnie za szatynką i poruszał się krok w krok za nią z triumfalnym uśmiechem na ustach. Był widocznie zadowolony, że jeszcze go nie usłyszała. Przygryzłem wargę wiedząc, co teraz się stanie i nawet nie próbowałem powstrzymywać chłopaka. Po prostu czekałem na rozwój akcji, by w porę móc zainterweniować.
W końcu mój przyjaciel przeszedł do rzeczy i złapał pannę Blake za jasny nadgarstek pociągając w swoją stronę. Dziewczyna pisnęła, a ja wyczułem strach. Z obawą odwróciła głowę i mogłem wyczuć, jak się stopniowo uspokaja.
Chwila, czy oni się znają?
- Przestraszyłeś mnie. Jesteś kuzynem Kate, prawda? Widziałam cię pod szkołą.- Rzuciła trochę drżącym głosem i zaśmiała się nerwowo. Byłem wdzięczny, że o tak późnej porze nie widzi oczu Mulata i co najważniejsze- Mnie.
- Jestem.- Zayn uśmiechnął się tajemniczo.- Co taka ładna dziewczyna robi sama w lesie? To nie jest miejsce odpowiednie dla tak młodej osoby. Ściągasz na siebie niebezpieczeństwo.- Dodał z ironią. Czekałem, aż w końcu to zrobi, a ja będę mógł w spokoju zatrzeć ślady.
- Ja... Nieważne. Muszę już iść.- Meredith zacisnęła usta w wąską linie, a ja dostrzegłem w jej oczach strach. Zayn na pewno nie zachowywał się jak typowy nastolatek. Cóż, od dawna nim nie był.
Akurat w chwili gdy strząsnęła rękę Mulata z swojego ramienia, chłopak z niezwykłą precyzją wykręcił ją w taki sposób, że leżała teraz oparta na jego ramieniu. Podświadomie czułem, jak bardzo chciała uciec, ale strach sparaliżował ją odbierając wszelką odwagę. Zayn odgarnął jej włosy na bok, ukazując tym samym smukłą szyje dziewczyny. Oblizał lubieżnie usta, nim pochylił się i wyszeptał ostatnie słowa, tak jakby zdradzał jej jakiś wielki sekret.
- Ściągnęłaś na siebie niebezpieczeństwo.
Usłyszałem jeszcze krzyk dziewczyny i odgłos rozszarpywanej przez kły skóry.
Czekałem.
Oparty o duże drzewo, z założonymi rękoma.
Czekałem, aż chłopak się opamięta i zorientuje co zrobił.
Już po chwili oczy Mulata przybrały swój czekoladowy odcień i z szokiem wymalowanym na twarzy puścił śliczną szatynkę, która jak na komendę zaczęła krzyczeć i szlochać na przemian. Zdecydowanie nie zniosła tego dobrze.
- Odsuń się od niej. Zajmę się tym.- Westchnąłem zrezygnowany i ukucnąłem przy Blake gładząc ją po rozczochranych włosach. Słyszałem jak Zayn odchodzi.
- Zapomnisz.- Złapałem ją za zapłakaną twarz i mimo prób wyrwania się z mojego uścisku kontynuowałem patrząc jej w oczy.- Zapomnisz o wszystkim, co działo się od momentu, gdy spotkałaś mnie i Zayna. I pamiętaj, ugryzł cię pies. Stąd ta rana.- Dotknąłem dłonią dwóch małych ranek ignorując przy tym dreszcze dziewczyny. Mój głos był twardy i stanowczy. Miejmy nadzieje, że to zadziała.- A teraz wracaj do domu.- Rzuciłem na odchodne nim uciekłem w stronę baru. Muszę pogadać z Harrym. Korciło mnie, by spytać co Blake robiła sama w lesie, ale to raczej nie była już moja sprawa.



Przygryzłam wargę taksując wnętrze lodówki. Nie czułam głodu, mimo to wypadałoby coś zjeść. Mama nie pochwalała mojego sposobu żywienia się i choć była teraz wraz z Benem w pracy, wolałam słuchać się jej próśb i wcisnąć w siebie cokolwiek. Sięgnęłam wreszcie po jogurt naturalny i udałam się z powrotem do mojego pokoju.
Od wczorajszej rozmowy nie widziałam Zayna i pomału zaczynałam robić się ciekawa, co chłopak może robić przez pół dnia w swoim pokoju. Jeżeli oczywiście wrócił wczoraj do domu, bo szczerze powiedziawszy nie jestem pewna, czy rzeczywiście tak było. Zasnęłam godzinę-dwie po jego wyjściu.
Spojrzałam na wielki, drewniany zegar wiszący w przedpokoju. Dochodziła dwunasta. Z roztargnieniem zamieszałam w plastikowym pojemniczku i ruszyłam schodami na górę. To wszystko było bez sensu. Utkwiłam wzrok w metalowej łyżeczce i zaczęłam analizować po raz kolejny wszystko to, co spotkało mnie odkąd tu zamieszkałam. Dni przed tym, zlewały mi się w jedną wielką, bezkształtną masę i nie mogłam doszukać się w nich niczego wyjątkowego.
Byłam nieobecna w takim stopniu, że nie zauważyłam dużej, czarnej postaci przede mną. Z moich ust wydobył się głośny pisk, gdy wpadając na nią potknęłam się i prawie stoczyłam się ze schodów.
Od nieprzyjemnego upadku wyratowała mnie właśnie owa postać, łapiąc w pasie i przyciągając ku sobie. Zamrugałam kilkukrotnie powiekami widząc przed oczami umięśniony tors Mulata. Zadarłam z obawą twarz, by spojrzeć mu w oczy. Ze spokojem odnotowałam, że mają już normalną, czekoladową barwę.
- Dziękuje.- Mruknęłam cicho wymijając go na przedostatnim schodku. Nie byłam pewna, jak mam się zachować. Szłam prosto do swojego pokoju. Po chwili usłyszałam za sobą odgłos kroków Malika.
- Lubię ratować damy w opałach.- Mruknął nadal podążając za mną.
- Masz wyjątkowo dobry humor.- Odwróciłam się ku niemu, przystając na moment i unosząc jedną brew ku górze.
- A ty nie jesteś teraz w szkole. Niegrzeczna dziewczynka.- Zripostował mrugając do mnie jednym okiem. Był to tak słodki widok, że musiałam się uśmiechnąć.
- Mama pozwoliła mi zostać w domu, do czasu pogrzebu. I tak nie mogłabym się w szkole na niczym skupić.- Wzruszyłam obojętnie ramionami. Byłam ciekawa, czy chłopak pamięta co się wczoraj wydarzyło. Zachowywał się tak, jakby nie. W głowie zaświtała mi nieprzyjemna myśl, że może wczoraj Zayn był pod wpływem jakiś narkotyków. To by wiele wyjaśniało.
- Tsaa, rozumiem.- Posłał mi pokrzepiający uśmiech.- Muszę jechać załatwić... pewną sprawę. Może jeśli byś chciała, moglibyśmy potem coś razem porobić?- Rzekł ostrożnie, jakby rozpracowywał jakąś bombę.
- Nie wiem, może...Byłoby miło.- Zreflektowałam się w końcu i objęłam się ciasno ramionami. Wiedziałam, że unikanie go, nie miałoby najmniejszego sensu. Kocham go, i tylko gdy poznam prawdę będę mogła mu pomóc. Lub pomóc sobie.- Powinniśmy porozmawiać.- Dodałam już mniej pewnie.
- Wiem.- Jego ton stał się chłodniejszy i mniej przystępny. Wydawało mi się, że przez chwilę ogarnął go strach. Po chwili jednak znów przybrał zwyczajny wyraz twarzy.- Potem.- Rzucił tylko i wolno podszedł w moim kierunku. Zadrżałam gdy musnął kciukiem mój policzek. Chciałam się odsunąć, lecz Zayn był szybszy. Złapał mnie w talii i przyciągnął do siebie, składając delikatny pocałunek na mym czole.- Potem.




Hejj miśki!  :3 Następny rozdział najwcześniej za 2 tygodnie a najpóźniej za miesiąc.  Od teraz w takich odstępach będę je dodawać. I oczywiście:
15 kom = nowy rozdział! ! :D
Piszcie mi co myślicie, i jak wam się podoba :3

piątek, 12 września 2014

Rozdział 15



Czekałam na jego reakcje, coraz bardziej się niecierpliwiąc.
Byłam tym wszystkim skołowana i nie potrafiłam znaleźć logicznego wyjaśnienia dla tej sytuacji. Zdawałam sobie sprawę, że to nie pierwszy raz, a to tylko bardziej wzmagało mój niepokój i strach.
Czułam jak moje serce boleśnie obija się o moje żebra, a oddech staje się nierówny, wręcz płytki.
Nadal łudziłam się, że Zayn wyjaśni mi owe zajście w jakiś banalny sposób, jednak tak się nie stało.
Mulat zacisnął jedynie swoje pełne wargi, po czym założył  bokserki i spodnie. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że jestem przed nim w samym staniku. Wstrząsnął mną nieprzyjemny dreszcz, spowodowany zapewne zimnem. Chwyciłam więc w dłonie jego T-shirt i naciągnęłam go na siebie, karcąc się w duchu, ze swoją bluzkę zostawiłam w mojej sypialni.
Nastała między nami głucha cisza, niepokojąca cisza, od której powoli zaczynało mnie mdlić.
Cały czas spoglądałam na wręcz anielską twarz Malika, którą wykrzywiał teraz grymas determinacji i gniewu. Jego oczy były ciemne, zbyt ciemne i praktycznie rzucały piorunami we wszystko co popadnie. Nie byłam jedynie pewna, na kogo jest zły.
Chciałam być silna, bardzo tego chciałam. Wytrzymać do końca, wysłuchać go, porozmawiać na spokojnie... Jednak w moich planach nie przewidziałam awersji Mulata co do rozmowy. Sądziłam, że uzyskam jak to zwykle jakiekolwiek wyjaśnienia, jednak tym razem chłopak milczał. Więc gdy pierwsza łza bezsilności i chyba też rozczarowania stoczyła się po moim policzku, podniosłam się z łóżka i wręcz pobiegłam do drzwi. Chciałam stąd po prostu wyjść i nigdy więcej już nie słuchać jego kłamstw; odciąć się od tej chorej rzeczywistości. Przede wszystkim odciąć się od niego.
Gdy moja dłoń musneła dobrze mi znaną metalową obręcz, poczułam mocny uścisk na tali.
Zayn przyciągnął mnie do siebie zdecydowanym ruchem, tak, że teraz obejmował mnie od tyłu, ograniczając tym samym moje ruchy. Nie skrępował ich jednak na tyle, bym nie mogła choćby próbować się wyrywać, co od razu wykorzystałam wierzgając się na wszystkie strony. Nie, żeby to przynosiło jakiekolwiek efekty. Malik był po prostu jak skała. Wreszcie, gdy zabrakło mi już energii, zdecydowałam się przemówić.
- Zayn, Puść!- Mój głos brzmiał zdecydowanie zbyt piskliwie. Przez krótką chwilę rozważałam nawet opcję krzyku, żeby zbudzić kogoś dorosłego, ale szybko wybiłam sobie ten durny pomysł z głowy. Zdawałam sobie sprawę, że to nie tylko jego ale i też mnie postawiłoby w negatywnym świetle.
- Nie.- Przez jego twarz przemknął tajemniczy uśmiech, gdy miękko wymruczał mi do ucha ten jeden jakże niepokojący wyraz. Jego tęczówki przybrały wręcz odcień grafitu gdy jedną ręką odgarnął kosmyk włosów z mojej twarzy, i założył je dwoma palcami za ucho, natomiast drugą rękę zsunął niebezpiecznie w dół mej talii na biodro, zachaczając kciukiem o obrzeża mojej koronkowej bielizny. Przez chwilę poczułam znajome łaskotanie w dole brzucha, jednak po chwili to przyjemne uczucie zniknęło na rzecz o wiele gorszego. W irracjonalny sposób poczułam się manipulowana przez Bruneta, tak jakby chciał na mnie wpłynąć przez sam swój dotyk. Ten chłopak naprawdę zaczyna działać mi na nerwy. Jego nastroje są zmienne jak u typowej nastolatki; raz zachowuje się jak zimny drań, by chwile potem mimo powagi sytuacji znów być napalonym gówniarzem.
- Puść. Mnie. W. Tej. Chwili. Nie chce, abyś mnie dotykał, Zayn.- Irytacja mimo wszystko wzięła nade mną górę i teraz cedziłam wyrazy przez zaciśnięte zęby, napełniając każdy z osobna jadem oraz wyrywając się z jego stalowego uścisku.
- Okej, rozumiem. Nie będę cię dotykał.- Prychnął zirytowany. Zdawać by się mogło nawet, że jego irytacja wynika z tego, że nie uległam mu, a dalej ciągne temat, który on chciał w ten sposób zakończyć. Właściwie to nawet miało by jakiś sens. No bo kto normalny odmawia Zaynowi Malikowi? Już po chwili puścił mnie wedle moich życzeń i cofnął się kilka kroków w tył unosząc przy tym ręce w dość wymowny sposób.- Tylko się uspokój.- Przewróciłam oczami słysząc jego prośbę.
- Tylko jeśli porozmawiamy.
- Dobrze. A więc czego ode mnie chcesz?
- Wyjaśnień. Prawdy.- Wzruszyłam ramionami wbijając w niego wzrok.
- Wyjaśnień?- Przez jego twarz przebiegł ledwo zauważalny grymas niezadowolenia.- Pytaj o co chcesz.- Rzucił sucho nim ułożył się wygodnie na łóżku, kładąc przy tym ręce pod głowę. Ja nie ruszyłam się z miejsca, mimo choć nogi miałam jak z waty i prawdopodobieństwo, że upadnę było dość duże.
- Skąd masz mój wisiorek?
- A jak myślisz?- Malik widząc mój zdezorientowany wzrok tylko się uśmiechnął.- Wiesz, chętnie posłucham co sobie o mnie pomyślałaś...- Zamilkł na chwilę, by mrugnąć do mnie porozumiewawczo i już po chwili kontynuował dalej.- Na pewno wymyśliłaś serie historii ukazujących mnie w tym najgorszym świetle. Chciałbym to usłyszeć. Taak, to może być całkiem fajne doświadczenie.- Ton jego głosu zmienił się diametralnie. Już nie był rozbawiony i ironiczny, a raczej poważny i szorstki. Szczególnie, gdy z nutą ironii wypowiadał ostatnie zdania. Emanował z niego dziwny chłód, i mój lęk znów zaczął się ujawniać.
Co z tym chłopakiem do cholery jest nie tak?
Jeszcze nigdy nie zachowywał się względem mnie w taki sposób. Jego zachowanie było równie niepokojące co ta dziwna, o wiele ciemniejsza barwa oczu...
- Ukradłeś mój naszyjnik, tak?- Zaczęłam niepewnie speszona jego zachowaniem.- Żeby go sprzedać lub...
- Błąd, Kate. Czy ja wyglądam na złodzieja?- Chłopak z gracją wstał z łóżka, i teraz stał nonszalancko naprzeciwko mnie z nieprzeniknionym wyrazem twarzy. Fakt. Kto jak kto, ale Zayn zdecydowanie nie wyglądał jak stereotypowy złodziej. Po pierwsze był bogaty, a to już na starcie go dyskwalifikowało. Po co miałby kraść skoro może mieć wszystko? Dla zabawy? Cóż, jestem pewna, że Zayn Malik zna inne ciekawsze pomysły na spędzanie wolnego czasu. Na moją twarz powoli wpłynął czerwony rumieniec, gdy chłopak kontynuował, wyciągając przy tym naszyjnik z mej dłoni i bawiąc się metalową zawieszką.- Tak się składa, że znalazłem ten naszyjnik, i zamierzałem ci go oddać. Nie było tylko sposobności ku temu...- Rzekł zimno wzruszając przy tym ramionami i skierował się do drzwi omijając  przy tym mnie- speszoną i zażenowaną. W tej chwili miałam go ochotę błagać o przebaczenie. W pewnym momencie chłopak odwrócił się i obdarzając mnie trochę zamglonym i... mrocznym spojrzeniem rzucił przez ramię.- Dziękuje, za zaufanie Kate.- Po czym ruszył dziarsko ku drzwiom, nie oglądając się więcej za siebie.
Przełknęłam głośno ślinę, powstrzymując przy tym napływające łzy.
Jak mogłam być taka głupia i zarzucić mu... Chwila. Jak mogę być taka głupia. J A K?
- Zayn.- Chłopak, który już naciskał za klamkę odwrócił się powoli w moją stronę, unosząc delikatnie jedną brew ku górze. Jego ruchy były dziwnie spowolnione, trochę nawet mechaniczne.
- Powiedziałeś, że go znalazłeś i zamierzałeś mi oddać, tak?- Spytałam, jednak nie czekałam na odpowiedź Mulata. Nadal nie mogłam przyjąć do wiadomości, że uwierzyłam w jego wyuzdane kłamstewko, tylko dlatego, że padło z jego ust. Włącz myślenie Kat, bo przy tym chłopaku twój mózg coś za często szwankuje. Dlatego musiałam działać szybko nim znów mnie omami.- To bardzo interesujące, zwłaszcza, że zgubiłam go o wiele wcześniej niż w ogóle poznałam ciebie... Więc,  błąd Zayn. Nawet jeśli znalazłeś go na ulicy nie ma możliwości, byś wiedział, że należy do mnie.- Byłam dumna, że sama do tego doszłam, i poznałam cześć prawdy o chłopaku nim będzie za późno. Reakcją Mulata na moje słowa było jedynie mocne zaciśnięcie swoich pełnych warg. Nie odezwał się ani jednym słowem. Nie potwierdził, nie zaprzeczył... Po prostu stał i spoglądał na mnie swoimi ciemnymi jak noc oczami,  przyprawiając mnie tym o gęsią skórę. Zapadło między nami długie milczenie,  które w końcu przerwałam, nie mogąc dłużej znieść tej ciszy. - Zayn, jeśli zabrakło ci argumentów,  możesz po prostu dla odmiany powiedzieć mi prawdę. Taak, to może być całkiem fajne doświadczenie.- Rzekłam, przedrzeźniając przy tym Malika. Chłopak jedynie ściągnął brwi, i pokręcił przecząco głową.
- To nie tak, jak myślisz, ja...
- Przestań, nie chce tego nawet słuchać. I tak nie dowiem się prawdy, czyż nie?- Przerwałam mu gniewnie. Słyszałam już kilkukrotnie ten ton głosu, i wiedziałam co on oznacza. Na nieszczęście dla chłopaka nie zamierzałam już nawet słuchać tych kitów jakie mi sprzedawał. Stracił moje zaufanie bezpowrotnie.- Po prostu to zakończmy,  póki nie powiesz mi wszystkiego. I proszę, oddaj mi wisiorek...- Mruknęłam wyciągając w jego stronę mą drobną dłoń.
Zayn jeszcze chwile analizował moje słowa a przez jego twarz przewijały się setki emocji, by po chwili zastąpić je jego zwyczajową maską. Ujął mój nadgarstek i ucałował, dokładnie w miejscu gdzie rozgałęziały się moje niebieskie żyły. Jego twarz rozjaśnił tajemniczy uśmiech, gdy zobaczył moją dezorientacje.
- Nie ma takiej opcji, Kotku.- Szepnął puszczając mą rękę i chowając swoje dłonie w kieszenie spodni.
Skrzywiłam się. O co mu znowu chodzi? Właśnie straciłam całkowitą pewność siebie i zastąpił ją całkowity niepokój. W dodatku te jego oczy... Zmysłowe, głębokie spojrzenie... Przerażające.
- Dlaczego? Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, ale należy on do mnie.- Przełknęłam głośno ślinę. Wcale nie byłam już tego tak pewna.
- Tak. A ty należysz do mnie. Więc to prawie jakby był mój.- Mrugnął do mnie, wywołując tym samym nieprzyjemny dreszcz. Ledwo poczułam jak mój oddech przyśpiesza, a serce wali jak młot,  gdy chłopak zbliżył się o krok, przeszywając mnie swoim mrocznym spojrzeniem, czarnych tęczówek. Wiedziałam, że później będę zastanawiać się jak to możliwe, że jego oczy zmieniły barwę, ale nie teraz. Chciałam coś powiedzieć, cofnąć się, cokolwiek, ale nie byłam w stanie. Moje mięśnie były jak sparaliżowane, mimo mojej szczerej chęci ucieczki.- Płynie w tobie...w nas ta sama krew.- Mimowolnie skrzywiłam się, gdy przetworzyłam jego słowa w swojej otumanionej głowie. Być może Zaynowi chodziło tylko o nasze rzekome powiązania rodzinne, chociaż miałam nieodparte wrażenie, że kryje się za tym coś więcej. Moje rozmyślania przerwały jednak delikatne usta Malika na mojej szyi. Musnął wargami mój obojczyk i teraz składał czułe, jednak pozbawione zwyczajowej niewinności mokre pocałunki. I chyba właśnie to sprawiło, że odepchnęłam go od siebie z całej siły i z impetem wybiegłam z pokoju, odwracając się jedynie by ujrzeć intensywne, czarne tęczówki wpatrujące się we mnie z siłą, oraz tajemniczy uśmiech przyprawiający mnie o mdłości. Znowu.
Być może przesadzam, ale Zayn tej nocy nie wyglądał jak człowiek, a wygłodniała bestia. I najgorsze w tym było to, że to ja byłam jego ofiarą.
Tej nocy nie mogłam zasnąć nawet długo po tym, gdy usłyszałam trzaskanie frontowych drzwi. Informacja, że ON wyszedł. Leżałam więc z zamkniętymi na klucz drzwiami, i myślałam tylko o tym, co stało się dziś w sypialni oraz jakie intencje wobec mnie ma ten chłopak. Muszę poznać prawdę.  



Hejo Misie!  Przepraszam, że tak długo nie pisałam, ale brak czasu :/ 
Następne rozdziały będą częściej!  :D 
Miłego czytania :* 

piątek, 22 sierpnia 2014

Rozdział 14

Zayn:
Przymknąłem oczy, oddychając przy tym głęboko. Niesamowita ulga rozlała się po moim organizmie- niezaprzeczalny dowód mojego szczęścia. Dałem upust mojej radości wznosząc w wymownym geście ramiona nad głowę, i wypowiadając ciche "yes" wchodząc do mojej sypialni. Louis i Harry widząc ten jakże wymowny gest zaczęli skakać po łóżku i przepychać się między sobą, co można by również nazwać obściskiwaniem, w zależności od sposobu patrzenia. Prawie się uśmiechnąłem, gdy całkiem przypadkowo, już drugi raz tego dnia Niall dostał od Loczka w piszczel. To nieco zmąciło dobry nastrój mego blond przyjaciela, jednak tylko chwilowo. Zaraz gdy Styles z hukiem spadł z łóżka, pchnięty przez dumnego z siebie Horana, uśmiech tego drugiego powrócił, rozjaśniając jego twarz. Niestety nie wszyscy zareagowali w równie optymistyczny sposób.
- Nie wierze, że była tak głupia by to kupić...- Liam niedowierzająco pokręcił głową, przerywając chwilowo swoją wypowiedź. Po chwili jednak kontynuował ją z drwiącym uśmiechem, mimo naszych wrogich spojrzeń.- Chyba ją przeceniałem. 
- Lub może po prostu nie doceniasz naszego Ptysia. Wiem, że potrafi być bardzo przekonywujący jeśli chce...- Jęknąłem sfrustrowany, gdy Louis znacząco poruszył brwiami na zaakcentowanie swojej durnej wypowiedzi. Wiem, że chciał tylko rozładować atmosferę no ale... PTYŚ?! Ten chłopak potrafi zniszczyć mój cały dobry nastrój dosłownie w ułamek sekundy. Z drugiej strony na samą myśl, że jego żart mógłby okazać się prawdą już robiło mi się gorąco...
- Nie nazywaj mnie tak.- Wycedziłem przekrzywiając przy tym głowę w jego stronę. 
- Zajnuś, Pulpeciku, coś nie tak?- Posłał mi to swoje niewinne spojrzenie, po czym głośno zachichotał widząc moją reakcje. Nienawidziłem gdy ktokolwiek nazywał mnie zdrobniale, a formy jedzenia były zdecydowanie najgorsze. Z pomocą przyszedł mi Niall, który gładko zmienił temat, odciągając przy tym myśli Lou na inne tory.
- Jak właściwie udało ci się ją przekonać żeby to wypiła? W sensie Klaus mówił, że jako pół wiedźma, krew powinna ją odrzucać w każdej możliwej postaci, nawet ta rozcieńczona...- Zmarszczył brwi, przyglądając mi się uważnie.
- Cóż, chyba po prostu jej organizm był tak wycieńczony jej brakiem, że nie miała siły się ze mną spierać.- Wzruszyłem ramionami. Nie miało dla mnie znaczenia jak tego dokonałem, ważne było tylko to, że ją wypiła i już jest z nią dobrze. Naprawdę się martwiłem przez te ostatnie dni widząc ją w takim stanie. To było wprost nie do zniesienia
- Okej. Teraz mam się udało. Ale co zrobimy za kilka miesięcy, gdy znów trzeba będzie ją nakarmić? Może czas jej powiedzieć...- Styles jak zwykle musiał mnie zirytować. Jak w jego głowie rodzą się te durne pomysły?
- Oh, serio? " Hej Kate, co u ciebie słychać? Przyszedłem ci tylko powiedzieć, że jesteś pół wampirem a pół czarownicą, no i przy okazji ja również jestem wampirem". Tak Harry.  Na pewno nam uwierzy, bo to całkiem normalne. Takie sytuacje się w życiu zdarzają. - Ironizowałem, patrząc jak twarz mojego przyjaciela wykrzywia się w grymasie.
- Tak, to ciekawe co jej powiesz następnym razem... pomysł z zupą raczej nie przejdzie drugi raz. Wątpię zresztą, żeby cokolwiek innego przeszło. Ona nie jest głupia.- Loczek zmrużył powieki. Był gotowy do kolejnej kłótni. Zupełnie jak ja.- Kiedyś jej przecież trzeba powiedzieć. I im dłużej z tym zwlekamy, tym większą krzywdę jej wyrządzamy...
- Nie teraz. Klaus jeszcze nie wyraził zgody. - Uciął krótko Liam, zakańczając tym naszą rozmowę. Byłem mu za to wdzięczny. Nie potrzebowałem sporu z Stylesem, zwłaszcza jeśli Kat jest za drzwiami obok.
Westchnąłem, analizując to wszystko jeszcze raz. Wiedziałem, że kiedyś będę musiał wyjawić jej prawdę, jednak nie byłem na to psychicznie gotowy. Bałem się jej reakcji. Miała prawo mnie po tym znienawidzić. Choćby dlatego, że przez takich jak ja a także po części mnie była śledziona przez całe życie, zabiliśmy jej ojca, babcie, zmieniłem ją w to coś, pozbawiając człowieczeństwa. No i po tym, co planujemy jeszcze zrobić... Potrząsnąłem głową próbując pozbyć się niechcianych myśli . Poczucie winy powoli obezwładniało me ciało. Chciałem do niej teraz pójść i upewnić się, że jest z nią dobrze, że wcale nie zniszczyliśmy jej życia.
Obiecałem sobie, że właśnie to będzie pierwszą rzeczą jaką zorbię po wyjściu chłopaków.

Kate:
Siedziałam na łóżku z książką w ręku, i choć pozornie zdawać by się mogło, że jestem pochłonięta ową lekturą, to jednak nic bardziej mylnego nie mogło zostać powiedziane. Książka była tylko pretekstem. Tak naprawdę myślałam. Dużo myślałam nad tym wszystkim.
Ciągle wydawało mi się, że coś tu jest nie tak, coś nie pasuje. Nie potrafiłam poukładać tego wszystkiego w logiczną całość, nie potrafiłam nawet jasno stwierdzić, co jest nie tak. Zbyt dużo brakujących puzzli.
Odłożyłam na bok powieść, i opierając głowę na kolanach analizowałam wszystko któryś raz z rzędu. Irytował mnie fakt, że coś ważnego umyka mi przed nosem. Coś bardzo ważnego...
Nie mogłam się jednak wystarczająco skupić, gdyż z pokoju Zayna ciągle dochodziły jakieś hałasy.
- Co z nimi jest nie tak? Nie potrafią ani chwili usiedzieć cicho.- Mruknęłam sama do siebie.
Nagle przerażająca myśl uderzyła we mnie z nieopisaną siłą. I bynajmniej nie chodziło mi o to, że zaczęłam mówić sama do siebie. Jedno zdanie powiedziane przypadkiem wprowadziło w mej głowie prawdziwy zamęt i zalęgło się w niej niczym pasożyt. Co z nimi jest nie tak? Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że coś niewątpliwie jest.
Zdałam sobie sprawę również z tego, że to właśnie oni są tym brakującym elementem układanki...
Być może brzmię teraz jak jakaś paralityczka, ale... mam wrażenie, że wszystko co się dzieje ma jakiś ścisły związek z nimi.
Czy to wszystko w ogóle jest normalne? Nie, na pewno nie jest. Więc muszę znaleźć nienormalne uzasadnienie dla tego. Ba, muszę znaleźć jakiekolwiek uzasadnienie. Być może tutaj dzieje się coś...
- To chore. Jestem chora.- Jęknęłam sfrustrowana, uderzając kilka razy pod rząd, ze znaczną siłą, głową o kolana. Może to wybije mi takie głupie pomysły z głowy. Co ja sobie w ogóle myślę? Kocham Zayna i ufam mu całym sercem. Obiecał, że nigdy by mnie nie skrzywdził. Jego przyjaciele też. Więc co ja sobie do cholery wyobrażam?! Naczytałam się chyba zbyt dużo książek.
- Tak. Zdecydowanie wygląda mi to na chorobę sierocą.- Pisnęłam zaskoczona obecnością kogoś w pokoju. W drzwiach stał Zayn. Oparty nonszalancko o ścianę przyglądał mi się z rosnącym rozbawieniem.- Ewentualnie jesteś masochistką.
- Jak długo tutaj stoisz? Nie usłyszałam, żebyś pukał.- Rzekłam zgryźliwie. To jest chyba kara, za moje głupie myślenie. Już nawet nie wiem, który raz z rzędu upokarzam się przed chłopakiem, na którym mi piekielnie mocno zależy. Próbowałam uspokoić przyśpieszony oddech. Jeśli miałabym być szczera, to chłopak ogromnie mnie wystraszył. Musiałam być mocno zamyślona, że nie usłyszałam kroków, ani tym bardziej odgłosu otwierania drzwi.
- Tylko chwilę.- Brunet mrugnął do mnie w uroczy sposób.- Wiesz, przyglądam się pięknej dziewczynie, która chyba preferuje samookaleczenie w wolnych chwilach. A jest tyle możliwości na spędzanie wolnego czasu.- Dodał konspiracyjnym szeptem podchodząc do łóżka i klękając przede mną, tak, że patrzył mi teraz prosto w oczy.- O wiele, wiele przyjemniejszych.- Mruknął jeszcze, nim zatopił swe usta w moich.
Niesamowite ciepło rozlało się po moim ciele. Wszystkie wątpliwości i obawy rozwiały się w mgnieniu oka. Kochałam go i on kochał mnie. Byłam przy nim bezpieczna, darzyłam go zaufaniem.
Spojrzałam mu w oczy, które przepełnione były teraz miłością i... pożądaniem. Zdawałam sobie sprawę, czego oczekuje ode mnie Malik. Bardzo dobrze zdawałam sobie z tego sprawę.
Więc dlaczego mam z tym czekać, jeśli on właśnie tego chce? Może dlatego, że ty tego nie chcesz. Usłyszałam szept głosu rozsądku. Skrzywiłam się w myślach. Chciałam tego. W pewnym stopniu na pewno tego chciałam. Przecież czułam pożądanie i byłam pewna, że Mulat jest tym jedynym. Tylko po prostu się bałam. Nie byłam gotowa by to zrobić. Ale on już wystarczająco długo na mnie czekał, i jeszcze bardziej bałam się tego, że w końcu mu się to znudzi. A ja bym tego nie zniosła. Wiedziałam, że paranoicznie zrobię wszystko, by go przy sobie zatrzymać, nawet jeśli będę to musiała zrobić wbrew sobie. Dlatego właśnie zrobiłam najgłupszą rzecz, jaką może zrobić nastolatka.
Dałam się ponieść chwili i odwzajemniłam pocałunek ze zdwojoną siłą, przygarniając go bliżej siebie. Brunet w zadowoleniu przeniósł się na łóżko, tak, że teraz oboje klęczeliśmy. Obydwoje oddychaliśmy płytko w przerwach między gorącym pocałunkiem. Zayn penetrował językiem wnętrze mych rozgrzanych ust, przygryzając co jakiś czas moją dolną wargę. Ręce umieścił na mojej talii i zataczał na niej powolne kółka. Po chwili przeniósł swoje pełne usta na mą szyje, znacząc ją na całej długości pasmem mokrych całusów. Jęknęłam pod wpływem tej pieszczoty, co wywołało pomruk aprobaty u bruneta.
Czułam na udzie jego stale powiększającą się erekcje i myśl, że to ja go doprowadziłam do tego stanu wywoływała we mnie uczucie zadowolenia.
Chłopak jednych płynnym ruchem zdarł ze mnie podkoszulek i teraz wpatrywał się z lubością w moje kształty. Oblizał swoje wargi, mrucząc mi do ucha niskim głosem, nim zaczął całować mą szyje kolejny raz, tym razem jednak schodząc zdecydowanie w dół.
- Jesteś taka piękna, tak bardzo piękna...
- Zayn. Chłopacy. Co z chłopakami i mamą z Benem?- W moim głosie można było dosłyszeć nutę niepewności. I w zasadzie tak właśnie było, jednak Mulat zdawał się tego nie dostrzegać. Przyglądając się jego twarzy, można by od razu dostrzec, że jest niewyobrażalnie szczęśliwy. Byłam zła, że właśnie w takiej chwili znów dopadają mnie jakieś wątpliwości.
- Poszli. Śpią.- Rzucił między pocałunkami. Jego dłonie zdawały się być po prostu wszędzie. Zimne i silne.
- Zayn ja nigdy...- Wiedziałam, że powinnam to jakoś zakończyć, nie raniąc doszczętnie jego uczuć. Jesteś idiotką Kat. Teraz zdecydowanie na to za późno. Wcześniej. Trzeba było myśleć wcześniej. Zganiłam się w głowie.
- Wiem, Kat. Ufasz mi?- Malik od razu przerwał moją wypowiedź, domyślając się o co mi chodzi i zaraz powracając do wcześniejszej czynności.
- Tak, ufam.- Została mi już tylko jedna opcja. Westchnęłam po raz kolejny przerywając jego pieszczoty.- Zayn, ja nie mam...- Posłałam mu wymowne spojrzenie. Chłopak jęknął rozdrażniony, i niespodziewanie uniósł mnie na ramiona i wyniósł z mojej sypialni. Jeszcze nigdy nie widziałam by był tak podniecony. Nadal trzymając mnie w ciasnym uścisku, łokciem otworzył drzwi do swojego pokoju, po czym kopnięciem je zamknął. Odłożył mnie delikatnie na łóżko. Powoli, parząc na mnie ściągnął swoją koszulkę, ukazując mi wspaniale umięśniony tors pokryty tatuażami. Przełknęłam głośno ślinę. Wow. Musiałam przyznać otwarcie, że był idealny. I miałam tą wyjątkową okazję, by był cały mój. Nie mogłam jej zmarnować, mimo, że nie chciałam, by doszło do tego w ten sposób.
Zayn nachylił się nade mną i ucałował w czoło, po czym wyszeptał.
- Będzie dobrze.- Widząc jednak moją minę, dodał- Nadal tego chcesz, prawda? Może trochę boleć...
- Wiem.- Wywróciłam oczami.- Miejmy to już z głowy, okej?- Prychnął zirytowany, jednak otworzył szufladę i wyciągnął z niej małą paczuszkę.
- Nie możesz tak do tego podchodzić, Kate. To ma być wspaniałe przeżycie. Nie tylko dla mnie...
- Wiem.
- Więc nadal chcesz?
- Tak.
- Po prostu jeśli będzie coś nie tak, to mi to powiedz, a przerwiemy, dobrze?
- Będzie dobrze.- Posłałam mu uspokajający uśmiech, cytując jego wcześniejsze słowa. Rozebrałam się do samej bielizny. Malik również ściągnął spodnie. Gdy zaczął zsuwać bokserki, odwróciłam zawstydzona wzrok, zatrzymując go na otwartej szufladzie, na co się lekko roześmiał. Chyba też był lekko spięty.
Po chwili poczułam jego usta na swojej kostce, i wyżej, gdy sunął językiem, aż do uda. Nie dostrzegałam jednak jego pieszczot. Byłam skoncentrowana na szufladzie, a raczej jej zawartości. Coś leżało na jej dnie; coś bardzo mi znajomego. Zimny pot oblał me ciało paraliżując przy tym moje myśli i słowa. Gdy zdałam sobie sprawę z tego, co dokładnie tam spoczywa, poczułam jak Brunet pociąga za moje majtki.
Idealny moment, żeby przerwać.
- STOP!- Krzyknęłam, odpychając go od siebie.
- Kate. Co się stało, zrobiłem coś znowu nie tak?- Posłał mi pytające spojrzenie. Nie był na mnie zły czy zagniewany. Zdawał się być raczej... Zdziwiony.
- Jak zamierzasz mi to wyjaśnić?- Sięgnęłam dłonią w głąb szuflady, wyciągając tym samym talizman, który dostałam od mojej babci. Usta chłopaka rozwarły się niekontrolowanie w niemym szoku, zanim na powrót się opanował i przyjął znudzony wyraz twarzy. Tyle wystarczyło, abym wiedziała, że mój łańcuszek znalazł się tam nie przez przypadek.



Hej, misiaki!!! :D
Po 1, narysowałam wam Harrego i jestem ciekawa co o nim myślicie. To mój pierwszy rysunek któregoś z chłopaków, tak wiem dziwne :o Po za tym zwykle nie maluje markerem, preferuje ołówki :D Aczkolwiek chciałam spróbować. Więc jak? :D



Wiem, że was pomału przynudzam tym ff, ale już w nastepnym rozdziale zaczyna sie dziać. Naprawdę, od następnego rozdziału duuuuużo będzie się dziać ^-^
Jestem zawiedziona, że jest 200 wyświetleń pod tamtym postem, a tak mało komentarzy :// Więc prosze, komentujcie, a dodam rozdział!!!


15 kom=  nowy rozdział <3 






niedziela, 10 sierpnia 2014

Rozdział 13

Otworzyłam niechętnie oczy, zła na siebie, że znów pozwoliłam sobie na sen. Ostatnio to praktycznie jedyne, co robię. Śpię i płaczę. Powinnam chyba zmienić repertuar.
Uniosłam niechętnie głowę z kolan Zayna. Byłam mile zaskoczona faktem, że chłopak mnie nie zrzucił, co najprawdopodobniej ja bym zrobiła na jego miejscu.
Rozejrzałam się po salonie czując na sobie pięć par oczu. Liam bawił się telefonem, jednak co jakiś czas zerkał na mnie, jednak gdy w końcu nasze spojrzenia się skrzyżowały chłopak nawet nie odpowiedział na mój uśmiech. Po prostu odwrócił wzrok. Naprawdę nie wiem, dlaczego mnie tak nie lubi, że wręcz nie jest w stanie udawać, że mnie toleruje. Przeniosłam wzrok na Lou, Harrego i Nialla, którzy leżeli oparci na sofie, z półprzymkniętymi powiekami. Pomyślałabym, że śpią, gdyby nie to, że Loczek puścił mi oczko, Blondyn serdeczny uśmiech a Lou wysłał buziaka. Oczywiście ja to ja, więc musiałam się zaczerwienić. Choćby dlatego, że nadal pamiętałam moją wczorajszą gafę. Aby ukryć zaróżowione policzki odwróciłam twarz w stronę Zayna. Mulat jak zwykle wyglądał idealnie. Jego czarne włosy, zwykle starannie zaczesane, teraz były lekko roztrzepane i miękko opadały na jego czoło, co niesamowicie dodawało mu uroku. Przyglądałam się jego cudownej twarzy, próbując uchwycić nieistotne szczegóły i je zapamiętać, aby w przyszłości móc odtwarzać w głowię ten wspaniały obraz.
- Jak się spało księżniczko?- Wymruczał mi przy uchu lekko zachrypniętym głosem.
- Cóż. Zważywszy, że ostatnio robię to naprawdę często, całkiem dobrze.- Posłałam mu szeroki uśmiech. Czułam, że naszej rozmowie przysłuchują się pozostali, więc następne zdanie skierowałam również do nich.- Szkoda tylko że nie mogę o to samo spytać was...
- Ohh skarbie. Sen jest dla mięczaków. Oczywiście bez urazy. - Harry wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu za co od razu zarobił poduszką w głowę.
- Styles, czy my o czymś nie wiemy?No przyznaj się, że jedziesz na dopalaczach... - Lou dźgał go wyzywająco w ramię i wcale się nie zdziwiłam gdy zaczęli się bić na kanapie. Liam zignorował całe zajście jakby to było na porządku dziennym i zapewne tak było. Niall tylko teatralnie przewrócił oczami, i wstał z sofy gdy całkowicie przypadkiem Loczek uderzył go stopą w piszczel.
- Chcesz coś zjeść Kat? - Przykucnął przy mnie zadzierając przy tym głowę by spojrzeć mi w oczy. Duże i niebieskie źrenice otoczone ciemnymi, długimi rzęsami wpatrywały się teraz dokładnie w mą twarz powodując mały dyskomfort. Zauważyłam istotny szczegół. Oni wszyscy byli tak nadludzko piękni. I to było bardzo krępujące.
- Nie. Nie jestem głodna.- Zauważyłam, że Zayn i Nii wymienili porozumiewawcze, zmartwione spojrzenia. Postanowiłam to jednak zignorować. - Właściwie to jestem zmęczona i chyba pójdę do siebie się położyć. - Mówiłam całkiem szczerze. Ostatnio często byłam zmęczona mimo ciągłego snu.
- Dobrze się czujesz Kate?- Malik przejechał opuszkiem kciuka po mojej szczęce i w momencie wypowiadanych słów rozległ się głośny trzask. Przerażona odskoczyłam i powiodłam wzrokiem za źródłem hałasu. Moje wargi rozwarły się w niekontrolowany sposób, gdy ujrzałam Louisa i Harrego na resztkach stołu.
- Nie. Nie czuje się dobrze.- Odpowiedziałam nadal zszokowana widokiem przede mną. Niemniej zdziwiona byłam tym, że oprócz mnie nikt nie był zaskoczony czy przerażony. Nikt nawet nie spytał, czy nic się im nie stało, co sama bym pewnie zrobiła gdyby nie moje chwilowe zawieszenie. Jakim cudem dwóch całkiem szczupłych chłopaków złamało wpół, ręcznie robiony, drewniany stół nie robiąc sobie tym samym krzywdy? Mój mózg nie mógł tego przetworzyć w tak szybkim czasie. Tomlinson i Styles zdążyli się już podnieść z podłogi nadal się przepychając gdy usłyszałam przy swoim uchu lekko zirytowany,  lecz nadal czuły głos Zayna.
- Kat?
- Tak?
- Idź się połóż.

Leżałam zamyślona na łóżku. Przedtem zdążyłam tylko zawitać w łazience na krótki prysznic i szorowanie zębów. Nie jestem pewna ile czasu odtąd minęło. Byłam zbyt zmęczona by podnieść rękę i zajrzeć w telefon. Wiem tylko, że chłopcy już dawno zdążyli uprzątnąć bałagan, a mama z Benem wrócić. Mimo to jednak nie zajrzała do mnie. Wydaje mi się, że coraz bardziej się od siebie oddalamy. Kiedyś łączyło nas tak wiele. Teraz- Nic.
Zastanawiałam się, kiedy ludzie się w końcu dowiedzą. Pogrzeb jest w piątek. Grantham jest małym miastem więc do tego czasu każdy powinien o tym plotkować, i znać inną wersje wydarzeń. Morderstwa na niewinnych staruszkach nie są tu na poziomie dziennym.
Wewnątrz siebie czułam ogromną pustkę.  Tęsknota i ból,  strach. Nie potrafiłam poukładać sobie tego w głowie. Byłam zbyt zmęczona i oszołomiona dzisiejszymi już zdarzeniami.
Moje rozmyślania przerwało ciche pukanie do drzwi. Nie odpowiedziałam. Nie miałam ochoty widzieć kogokolwiek. Chciałam by ten ktoś pomyślał, że śpię i dał mi spokój. Jednak osoba po przeciwległej ścianie miała inne zamiary. Usłyszałam ciche skrzypienie klamki, a po chwili stukanie butów wewnątrz pokoju. Po chwili poczułam przyjemny zapach męskich perfum tuż nad mą twarzą. Zayn.
- Wiem, że nie śpisz Kat.- Wymruczał przy moim uchu tym  swoim niesamowicie seksownym głosem, trącając przy tym nosem mój policzek.
Skrzywiłam się i otwarłam oczy. Chłopak przysiadł na krańcu łóżka z mocno zafrasowaną miną. Jego brwi były ściągnięte, a szczęka mocno zaciśnięta. W dłoniach trzymał czarny kubek na którym mocno zaciskał palce. Czułam, że coś go trapi. Nie chciałam go takim oglądać. Jedyne czego w tej chwili pragnęłam to to, żeby jego twarz znów rozjaśnił ten szelmowski uśmiech. Gdy on się uśmiechał było mi zdecydowanie lepiej. Jego szczęście zdawało się być też moim szczęściem. Przysunęłam się więc bliżej chłopaka i położyłam mu rękę na ramieniu.
- Zayn. Wszytko dobrze?- Spytałam niepewnie. Byłam pawie pewna, że chłopak nie będzie chciał mi się zwierzyć toteż wcale nie zdziwiło mnie gdy zignorował moje pytanie, zadając swoje własne.
- Jesteś głodna?
- Co? Nie.
- Nic nie jesz. Martwię się.- Wywróciłam oczami. Nie czułam apetytu, ale wiedziałam, że było ze mną dobrze. To przez stres. Chłopak jak zwykle przesadza.
- Nic mi nie jest. Po prostu nie byłam głodna. A do tego coś tam jem.- Posłałam mu szeroki uśmiech starając się wyglądać na pełną energii i siły.
- Przyniosłem ci zupę. Wypij ją.- Podał mi kubek z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Poczułam zirytowanie. Rozumiem, że się o mnie troszczy, ale bez przesady. Mam prawo jeść kiedy chce, nie powinien tego robić.
- Tylko, jeśli ma cię to uspokoić.- Byłam jednak zbyt zmęczona, aby się kłócić. Chciałam tylko zostać sama i iść spać. Chłopak chyba wyczuł, z jakiego powodu kapituluje, lecz mimo to jego kąciki ust lekko drgnęły ku górze. Uniosłam do warg zimny kubek. Ani trochę nie rozgrzał się w dłoniach Malika. Przez chwilę naszła mnie myśl by dotknąć jego rąk i sprawdzić czy są równie chłodne. Poczułam w ustach dziwny, słodkawy płyn, i wręcz momentalnie go wyplułam gdy skojarzyłam smak. Skrzywiłam się. Obrzydlistwo.
- Zayn. Możesz mi wyjaśnić co to jest, i dlaczego to smakuje jak... krew?- Brzmię idiotycznie, tak wiem. Ale tego smaku nie da się z niczym innym pomylić, uwierzcie mi.
- Czernina.- Malik wzruszył ramionami. Był widocznie rozbawiony.- Wiesz. Taka zupa.
- Wiem co to czernina. I nie będę tego pić. Jest obrzydliwe. Zamiast tego możesz mi zrobić rosół.- Wydymałam wargi.
- No proszę Kat. Zrób to dla mnie. - Mulat zrobił minę zbitego szczeniaczka.
- A może zamiast tego sama sobie zrobię rosół i go wypije...?- Czułam, że pod jego spojrzeniem truchleje i jestem gotowa na wszystko. Ale za żadne skarby nie chciałam znowu tego pić. Czernina. Z krwi. Okropieństwo.
- Nie.- Rzekł stanowczo, jednak jego twarz rozświetlał uśmiech. Wiedział, że się poddam. Choćby dlatego, żeby go spławić. -  Nauczyła mnie tego moja babcia. Jesteś pierwszą dziewczyną, której ją przyrządzam. No proooszę. Nie jest taka zła, zwłaszcza, że to mój pierwszy taki wyczyn kulinary. Zrób to dla mnie, tak jak ja ją specjalnie dla ciebie.-  Zrobił zawiedzioną i jednocześnie pełną nadziei minę. Zrobiło mi się go szkoda.  Starał się specjalnie dla mnie. To bez znaczenia,  że z opłakanym skutkiem.
- Ughh dobrze. Okej. Wypije to. To coś.  Ale proszę. Nigdy więcej tego nie gotuj. - Posłałam mu cierpki uśmiech i przytykając palcami nos wypiłam duszkiem znaczną zawartość naczynia. Z trudem zachamowałam odruch wymiotny. Nie no ludzie.  Tego się po prostu nie da pić. I Coś tu zdecydowanie jest nie tak.- Zayn. Jak ty to przygotowywałeś? To nie ma smaku zupy.  Trochę tak jakbyś mi podał podgrzaną w mikrofali krew.- Mimowolnie zadrżałam wyobrażając sobie taki scenariusz. - Mogę zerknąć na przepis?
- Tsaaa.  Być może pomieszałem proporcje. - Chłopak z widoczną skruchą potarł swój kark, zastanawiając się pewnie nad udobruchaniem mnie.- Eee podam ci go. Potem. Babci wychodziło to naprawdę dobre. Chciałem cię w tym jednym zaskoczyć.- W tej jednej chwili zrobiło mi się go naprawdę żal, jeszcze mocniej niż przed chwilą i poczułam się jak kretynka przez swoje durne zachowanie. Dzieciak. Podsumowałam się w myślach.Przecież się starał.  Tylko to powinno się liczyć. Toteż wzdychając może trochę zbyt dramatycznie wypiłam resztę cieczy. Mój organizm z początku odmówił i naprawdę przez chwilę myślałam,  że zwrócę to Malikowi na twarz. Jednak już po chwili wszystko ustało a ja poczułam się wyjątkowo dobrze.
- Zadowolony? - Rzuciłam sarkastycznie, krzywiąc się przy tym ostentacyjnie.  Nawet nie zauważyłam kiedy dostałam tak zwany zastrzyk energii. Pewnie faktycznie byłam głodna a co za tym idzie - słaba.
- Bardzo. - Mulat nagle znalazł się tuż nade mną, muskając nosem mój obojczyk. Ręce przeniósł na moją talie. Kciukami zataczał wolne kółka na moim brzuchu, powoli kierując się ku dołowi.  Ten śmiały ruch z jego strony wprawił mnie w dezorientacje.
- Zayn..? Co ty. ..- Chłopak przerwał mi wpół zdania namiętnym pocałunkiem. Zareagowałam jak przystało. Wplotłam palce w jego włosy i przyciągnęłam bliżej siebie. Było to niesamowite uczucie.  Jego miękkie, chłodne wargi wydawały się być wprost stworzone dla moich. Rozkoszowałam się tą magiczną chwilą czerpiąc z niej niepoprawnie wiele przyjemności.
Otrzeźwienie przyszło nagle,  niczym kubeł zimnej wody. Mianowicie, gdy palce chłopaka wślizgnęły się pod cienki materiał mojej bluzki i poczułam jego dotyk na brzuchu, stopniowo coraz wyżej i wyżej odepchnęłam jego dłonie a potem cały tors na bezpieczną odległość.
Malik był zdecydowanie w szoku. Bynajmniej nie była to reakcja jakiej się spodziewał.
- Kat? - Zaczął niepewnie.- Czy ja cię... skrzywdziłem?- Jego wzrok był bezradny, pełen smutku.  Na pewno czuł się odrzucony.  Niestety nie mogłam teraz o to dbać.
Zaczęłam spazmatycznie szlochać. Podkuliłam kolana pod brodę i objełam je w bezpiecznym geście ramionami. Odsunęłam się pod samą ścianę;  jak najdalej chłopaka.
- Kate. Proszę,  powiedz co zrobiłem źle!- Przysunął się do mnie i mimo moich protestów przytulił mocno. - Kiedy cię zraniłem skarbie? Co się stało?- Czułam,  jak napięte ma mięśnie.
- W-wszystko.  Wszystko jest nie tak i źle.- Mój głos był drżący i piskliwy, w dodatku przerywany przez płacz. - Przespałeś się z inną kobietą... Nie potrafię o tym zapomnieć.  Nie mogę i nie chce.  Teraz próbujesz wykorzystać mnie b-bo wiesz co do ciebie c-czuje. Ale ja nie mogę tego zrobić.  Nie teraz podczas tego wszystkiegoo.- Łzy nieprzerwanie płynęły z moich oczu wprost na podkoszulek Mulata, modyfikując przy tym mój głos.
- Kate. Przecież wiesz, co do ciebie czuje. Nie mógł bym cię wykorzystać. Nigdy. Popełniłem błąd. I proszę, daj szansę mi go naprawić.  Nie musisz nic robić wbrew sobie. - Spokojny ton jego głosu,  oraz mocny uścisk wzmogły tylko moje łzy.  Płakałam z każdego możliwego powodu.
- Obiecujesz,  że mnie nie skrzywdzisz?- Wyszeptałam w jego mokrą pierś.
-Obiecuję. - Chłopak ucałował moją skroń nim kontynuował- Zbyt mocno cię kocham.
Nastała między nami ta błoga cisza, podczas której Malik delikatnie kołysał mnie w swoich ramionach i raz po raz całował w czoło,  skroń, nos.
- Tęsknię za babcią. Tak bardzo mi jej brakuje...- Przerwałam tą cudowną chwilę.
- Przepraszam Cię Kate.- Kompletnie zaskoczył mnie swoją reakcją. Tego akurat się nie spodziewałam.
- Za co? Przecież ty nic...
- Po prostu przepraszam. Za wszystko.



Ta dam.  Kolejny rozdział za nami.  Dziś trochę dłużej gdyż następny dopiero gdy bd 15 kom przy tym. Misiaki.  Wiem,  że dacie rade!  ^^
I jak wrażenia?  Co o tym myślicie?  :p
Tu daje link do nowego bloga-http://sometimes-and-always.blogspot.com/2014/08/prolog.html?m=1
Mam nadzieje, że się spodoba :p
Bardzo przepraszam za błędy w oby dwóch blogach ale pisałam to dziś na telefonie więc. .. sami wiecie :p ale ale ale. Jak obiecywałam tak jest!  Dzisiaj się wyrobilam :D