piątek, 1 sierpnia 2014

Rozdział 11

Rozciągnęłam delikatnie obolałe mięśnie, które nachalnie informowały mnie o nocy przespanej na kanapie. Otwarłam niechętnie oczy, krzywiąc się pod wpływem oślepiającego światła, drażniącego me powieki.
Rozejrzałam się niepewnie po pokoju, powoli przypominając sobie wczorajszy wieczór. Nie mogłam uwierzyć, że tak łatwo zasnęłam w ramionach prawie obcego mi chłopaka, po prostu godząc się na to wszystko. Teraz, gdy już się obudziłam, strach znów zawładnął mym ciałem. Wczorajsze zachowanie Zayna i jego przyjaciół było dość nietypowe, a nawet momentami przerażające. Skarciłam się w duchu. Przyznaj to w końcu Kate. Bałaś się ich. Toteż wprost nie mogłam uwierzyć, że tak po prostu odpuściłam, zrezygnowałam i zostałam w domu. Nawet nie zadzwoniłam do babci, by się upewnić, że wszystko jest okej.
Z powrotem zaczęłam analizować rozmowę telefoniczną, ale nie potrafiłam przypomnieć sobie dość dokładnie jej przebiegu, jakby ktoś po prostu zatarł ją w mojej głowię. Czułam, że mój mózg zaraz eksploduje od nadmiernego wysiłku.
Spojrzałam na zegarek. Piąta rano. Wystarczająco wcześnie by do niej iść, i tym samym zdążyć na drugą lekcje. Przegryzłam wargę. Zayn obiecał, że mnie zawiezie. To by wiele ułatwiło. Z drugiej strony jednak nadal nie chciałam z nim rozmawiać. Nadal nie potrafiłam pogodzić się z faktem, że się z kimś przespał zaraz po tym, gdy go pocałowałam. Wiedziałam, że prędzej czy później mu wybaczę. Nie potrafiłam się na niego gniewać. Kochałam go. Ale zdawałam sobie też sprawę, że to, że on za bardzo mnie zranił. Rana była zbyt świeża, ból zbyt duży by go zignorować. Mogłam jedynie przejść z nim do porządku dziennego.
Szybko wstałam z kanapy i udałam się na górę; jak najciszej aby nie zbudzić chłopaka. Malik ma naprawdę lekki sen. Do tego nie byłam pewna czy reszta chłopaków została na noc, czy wróciła do siebie. Przekraczając próg mojego pokoju od razu skierowałam się do garderoby. Przebrałam się w szare rurki i jakiś ciemny top, na nogi założyłam moje ulubione czarne conversy. Zaraz po tym weszłam do dużej, przestronnej  łazienki i dokładnie umyłam zęby i twarz, którą pozostawiłam bez zbędnego makijażu. Włosy spięłam w kucyka. Tak gotowa zeszłam na dół. Od razu udałam się ku drzwiom frontowym. Uświadomiłam sobie, że nie zjadłam śniadania, ale teraz było mi to po prostu obojętne. Zjem u babci jeśli naprawdę będę głodna. A jak na razie na to się nie zanosi. Na dworze panował jeszcze lekki półmrok. Odetchnęłam głęboko, ruszając wąską ścieżką przed siebie.
Po mniej więcej pół godzinnym marszu, znajdowałam się przed tak dobrze mi znanym domkiem. Bez wahania otworzyłam skrzypiącą, drewnianą furtkę, której szczerze mówiąc przydałaby się mała odnowa i raźnym krokiem wkroczyłam do ogródka. Zawahałam się stojąc przy drzwiach. Zawsze miałam dobre kontakty z babcią. Była mamą mojego taty. Mimo to właściwie nigdy nie dogadywała się z moją rodzicielką. Uważała, że tata marnuje się z mamą, lecz mimo to akceptowała ich związek. Może dlatego, że jej jedyny syn był szczęśliwy? Nie wiem. Na pewno kochała mnie. Była dla mnie ostoją już od dzieciństwa. Zawsze powtarzała, ze mam dar i że w przyszłości zmienię świat. Musze być po prostu silna i wytrwała, i co najważniejsze. Musze być po prostu sobą.
Po śmierci taty ona jedna była tak naprawdę przy mnie, i to ona mnie wspierała. Był to czas, kiedy mama nie najlepiej dogadywała się z tatą. Mieli kryzys. Mama chyba nie do końca przeżyła jego śmierć tak, jak bym tego po niej oczekiwała. Może po prostu nie chciała mi pokazać, że się poddała. Chciała być dla mnie ostoją. Jednak ja odebrałam to w inny sposób. Czułam, że jego śmierć jest jej na rękę, ot jeden problem mniej. Przecież i tak go już nie kochała. Dlatego uciekałam do babci ilekroć tylko kłóciłam się z mamą. W tym domku czułam się bezpieczna i kochana. Niestety w ostatnim czasie miałam z tym miejscem niewiele do czynienia. Babcia nie pochwalała związku mamy z Benem. Twierdziła, że to zbyt szybko, i że ja powinnam o tym wiedzieć. Mama natomiast nie tolerowała tych "bredni" które babcia wpajała mi od lat. Nie podobało się jej zamiłowanie babci to magii. Twierdziła, że jeszcze i mi odbije. Mnie to po prostu bawiło, broń Bożę nie wierzyłam w to. Tak czy inaczej pokłóciły się, i nasze kontakty ograniczyły się do rozmów telefonicznych. Dlatego właśnie dom, w którym mój tata jak i ja spędziłam dzieciństwo, był teraz dla mnie zupełnie obcy.
Zapukałam niepewnie w drzwi, lecz nie doczekałam się żadnego odzewu. Ponowiłam próbę nieco dłużej i mocniej stukając w drewnianą powierzchnie, jednak drzwi nadal pozostały zamknięte. Zrezygnowana oparłam się plecami o gładkie drewno. Byłam gotowa czekać tak długo, aż babcia wróci do domu lub się obudzi, gdy klamka odskoczyła a ja przewróciłam się z głośnym hukiem na lakierowaną podłogę. Przeklęłam w duchu zirytowana. Babcia powinna zamykać drzwi na noc. Podniosłam się z ziemi i z głośnym westchnięciem ruszyłam do sypialni. Widok, który ukazał się moim oczom miał pozostać na bardzo długo w mojej pamięci. Sądzę, że nikt nigdy nie potrafiłby się przygotować na to, co miało mnie zastać za tymi drzwiami...

Pociągnęłam pewnie za klamkę i zrobiłam krok w głąb małego pokoju, odruchowo marszcząc nos przez nieprzyjemny zapach. Było ciemno. Zdecydowanie zbyt ciemno. Wyciągnęłam dłoń przed siebie i po omacku wyszukałam włącznik światła, zapalając tym samym duży żyrandol.
Widok, który ujrzałam zmroził mi krew w żyłach, i spowodował, że moje serce na moment przestało bić.
Na łóżku spoczywały martwe zwłoki mojej babci. Jej wątłe ciało było powyginane pod wieloma różnymi kątami. Jej ubranie jak i pościel była sztywna od zaschniętej krwi z licznych ran. A jej wzrok był po prostu przerażający. Została zmasakrowana... Jedna z najważniejszych osób w moim sercu została brutalnie zamordowana. Głośny jęk wydarł się z mojej piersi, i sama nie wiem kiedy znalazłam się tuż przy niej. Złapałam ją za zimną dłoń i szlochałam przeprosiny. To była moja wina. To wszystko moja wina...
Nie wiedziałam ile czasu spędziłam tak siedząc i płacząc. Miałam gdzieś to, że ściskam gnijące już zwłoki. Miałam gdzieś smród panujący w pokoju. Nie zadzwoniłam nawet po policje. Nie obchodziło mnie w tym momencie nic. Nawet to, że zabójca nadal mógł być blisko. Szczerze to byłabym mu teraz wdzięczna, gdyby jednak tu był i zabił też mnie. Nie chciałam w tym momencie żyć.
Z otępienia wyrwały mnie głośne krzyki. Ktoś dobijał się do drzwi i wołał moje imię.
- Kat! Kat do cholery! Otwórz wreszcie te drzwi! Kat słyszysz mnie?! - Zayn. Zmarszczyłam brwi. Co on tu robi i czego ode mnie chce? Z ociąganiem wstałam i podeszłam do drzwi.
- Są otwarte Zayn. - Powiedziałam mechanicznie, nie podnosząc głowy by spojrzeć mu w oczy.
- Mogę wejść?- Chłopak zignorował moje słowa. Kiwnęłam potwierdzająco głową. Malik od razu przekroczył próg i chwycił mnie w swoje silne ramiona. Nawet nie wiem kiedy zaczęłam kurczowo zaciskać palce na jego koszuli i głośno szlochać, mocząc tym samym jego klatkę piersiową. Zorientowałam się, że to robię dopiero gdy usłyszałam czułe i uspokajające słowa prosto przy moim uchu.
- Ciii już wszystko dobrze kochanie. Już jest dobrze. Jestem tu, przy tobie. Policja już jedzie.- Szeptał, muskając przy tym wargami płatek mojego ucha. Nie odpowiedziałam mu. Wtuliłam mokry od łez policzek w jego tors i zacisnęłam mocno powieki. To musi być jakiś pieprzony żart.
Nie jestem pewna, jak długo staliśmy w takiej pozie. Mój mózg po prostu się wyłączył. Przed oczami ciągle widziałam moją babcie w tym okrutnym stanie. Nie wiem jaki potwór był w stanie zrobić coś takiego, ale szczerze go za to nienawidziłam.
Usłyszałam syreny wozów policyjnych i karetki. Po chwili do pokoju wbiegli sanitariusze. Rozproszyli się po całym domu, wyganiając nas na dwór. Nie można przebywać w miejscu zbrodni. Poczułam ciepłe promienie słońca na ciele. Nie otworzyłam oczu ani na moment. Bałam się tego, co ujrzę. Potknęłam się na schodach, i gdyby nie szybka reakcja Zayna pewnie leżałabym teraz na ziemi ze zwichniętą kostką.
Chłopak cicho westchnął i uniósł mnie na ręce tak, że mogłam spokojnie wtulać twarz w zagłębienie jego szyi. W tej chwili czułam się przy nim po prostu bezpiecznie.
Otworzyłam oczy w momencie gdy Zayn wnosił mnie do karetki. Od razu odciągnięto mnie od niego w głąb ciasnego pomieszczenia.
- Jest pan kimś z rodziny? A może chłopakiem? - Wysoka brunetka, najprawdopodobniej lekarka, posłała Malikowi filuterny uśmiech. Chyba się jej spodobał. W tej chwili nawet nie poczułam zazdrości. Było mi po prostu wszystko jedno.
- Nie i nie. To ja ją tu znalazłem i zawiadomiłem służby. - Jego głos był spokojny; nie zdradzał żadnych emocji. Sam chłopak wydawał się bardzo opanowany i nieporuszony całą tą sytuacją.
- Musimy was przebadać. Najpierw zajmiemy się pana koleżanką, a potem panem. Później złożycie zeznania. Mógłby pan zaczekać na zewnątrz, gdy...
- Nie.
- Co proszę?- Kobieta zdawała się być oburzona zachowaniem Mulata, i naprawdę dziwiłam się czemu go po prostu stąd nie wyrzuci, skoro ma z tym problem. Ma do tego prawo.
- Zostaję tu z nią. - Rzekł stanowczo i na dowód tych słów objął ramieniem mą talie. Brunetka uniosła na ten czuły gest brwi i spojrzała na mnie, czekając na moją reakcje. Której zresztą się nie doczekała.
- Chce pani, aby został? - Spytała w końcu rozdrażniona moją ignorancją.
- Może zostać. - Nie chciałam być tu sama. Nie teraz, po tym wszystkim.
Lekarka zajęła się podstawowymi badaniami, takimi jak świecenie głupią latarką w oczy i względne oględziny ciała. Pozadawała nam kilka pytań, na które i tak odpowiedział za nas Zayn. Pobrała też kilka próbek naszej krwi i śliny.
- Teraz prosiłabym panią, aby się rozebrała do bielizny. Muszę sprawdzić, czy ma pani jakieś obrażenia.- Zmarszczyłam brwi. Byłam pewna, że to już koniec.
- Zayn wyjdź. - Rzekłam po dłuższej chwili. Malik tylko przewrócił oczami.
- Odwrócę się. Nie będę podglądać. - Mruknął, jednak nawet nie drgnął z miejsca. Wydawać by się mogło, że przygląda mi się teraz nawet uważniej niż przedtem. W normalnych okolicznościach byłabym zła lub zażenowana. Jednak po tym, co dzisiaj przeszłam nie robiło mi różnicy czy chłopak zobaczy mnie w staniku czy nie. Chciałam tylko zakończyć to głupie badanie, jak i ten dzień.
Płynnym ruchem ręki zdjęłam z siebie mój luźny top, zostając w czarnym, koronkowym staniku. Lekarka od razu do mnie podeszła i okręcając mną dookoła własnej osi, przyglądała mi się w najwyższym skupieniu, szukając jakiś obrażeń. Chciałam jej wyjaśnić, że to zbędne, bo przyszłam tu już po fakcie, i nie zmierzyłam się sama z zabójcą, jednak zrezygnowałam. I tak potem będę musiała składać te zeznania. Lepiej sobie niczego nie utrudniaj, Kate. Po chwili kobieta odeszła w głąb karetki, cały czas notując coś w swoim notatniku. Na odchodne jeszcze rzuciła, że mamy tu czekać na detektywa, przy którym będziemy składać zeznania, po czym zasunęła zasłonkę, oddzielając tym samym chłopaka i mnie od reszty. Czułam na sobie palący wzrok Zayna. Pozwoliłam sobie zerknąć w jego stronę. Oczy chłopaka były pociemniałe, i szeroko otwarte śledziły każdy mój ruch. On wręcz pożerał mnie wzrokiem. Wzdrygnęłam się i schyliłam, by podnieść z krzesła moją bluzkę. Gdy się podniosłam, Mulat stał naprzeciwko mnie. Zignorowałam go i zaczęłam ubierać top, lecz chłopak przerwał mi brutalnym pocałunkiem. Przyparł mnie do ściany pojazdu, wsuwając przy tym kolano między moje uda. Ręce umieścił na mojej talii. Zachłannie wpijał się w moje usta, czekając na jakikolwiek odzew z mojej strony. Byłam w zbyt wielkim szoku by jakoś zareagować, na przykład go odepchnąć. Niezadowolony faktem, że nie odwzajemniam pocałunku cofnął kolano z pomiędzy mych nóg i przysunął się bliżej, tak, że poczułam na udzie jego erekcje. To otrzeźwiło mnie w stu procentach. Odepchnęłam go lekko od siebie, przerywając tym samym pocałunek, a raczej akt napaści na mnie, tak, aby go nie urazić. To było po prostu złe. Bardzo złe. Nie miałam na to nawet najmniejszej ochoty po tym wszystkim. Ubrałam na siebie T-shirt, który nadal zaciskałam w ręce. Zayn przyglądał mi się z błyskiem w oku.
- Czy to podchodzi pod molestowanie seksualne? - Jego głos był lekko zachrypnięty, lecz czułam, że żartuje w tym swoim dziwnym stylu. Chyba starał się rozluźnić atmosferę. Jak widać z marnym skutkiem. Chłopak próbował jakoś zapanować nad swoją "reakcją", która chyba zaskoczyła nas oboje. W normalnych okolicznościach byłabym zażenowana tym, do czego go doprowadziłam. Ale okoliczności nie były normalne, a mi było dosłownie wszystko jedno. Oplotłam ramionami swe ciało by poczuć się choć trochę bardziej stabilnie
- Tak. Zdecydowanie...
Nie zdążyłam dokończyć mojej wypowiedzi, gdy do karetki wszedł niski, przysadzisty mężczyzna. Przestawił się nam jako detektyw Philip Roe, po czym poprowadził do radiowozu, skąd mieliśmy zostać przewiezieni na komisariat.
Składaliśmy zeznania osobno, i zważywszy na okoliczności trwało naprawdę krótko. Roe okazał mi wiele współczucia, i zrozumienia, co było naprawdę miłe. Mimo to, gdy wyszłam z sali od razu upadłam na krzesło obok i zaczęłam głośno szlochać. Wszystko powróciło ze zdwojoną siłą. Zayn, który przesłuchiwany był jako pierwszy i teraz czekał na mnie, od razu uklęknął naprzeciwko mnie i mocno przytulił do swego torsu. Wytrwale czekał, aż się uspokoję. W końcu odsunął mnie delikatnie i podał butelkę wody, która stała na krześle obok i dwie tabletki. Zapewne na uspokojenie. Z wdzięcznością przyjęłam dar. Po połknięciu przeze mnie pastylek Malik z powrotem przycisnął mnie do siebie i trwaliśmy tak, póki nie pojawiła się moja mama. Przez jej zapłakaną twarz przemknął grymas ulgi, gdy zobaczyła mnie całą i zdrową. Zamieniłam silne i chłodne ramiona Mulata, na kruche i ciepłe mojej rodzicielki. Płakałyśmy chwilę w swoich objęciach, po czym mama podniosła nas obie i nadal przyciskając mą twarz do swojej piersi wyjąkała drżącym głosem.
- Ohh kochanie. Nawet nie wiesz jak się o ciebie bałam... Gdy zadzwonili z policji do mnie w pracy, to myślałam, że... To co spotkało Elizabeth jest po prostu okropne. Przykro mi, że musiałaś to oglądać. - Zrobiła przerwę, by uspokoić swój głos, po czym pewniej już rzekła, przechylając twarz w stronę chłopaka. - Zayn, kochanie. Czy mógłbyś zawieźć Kate do domu? Ja muszę tu jeszcze zostać pozałatwiać pewne... sprawy. - Posłała mu porozumiewawcze spojrzenie. Chłopak, który po jej przyjściu oparł się o przeciwległą ścianę i z nieodgadnionym wyrazem twarzy oglądał tą "scenkę czułości" uśmiechnął się teraz i skinął głową.
Złapał mnie pod ramię i wyprowadził pewnie z budynku. Nagle w mojej głowie zaczęło kształtować się pewne pytanie, którego po prostu nie mogłam zostawić bez odpowiedzi.
- Zayn...? - Pociągnęłam go za ramię, by zwrócić na siebie uwagę. Chłopak otrząsnął się z zamyślenia i spojrzał na mnie pytająco. Kontynuowałam - Nie mówiłam ci gdzie idę, prawdopodobnie nawet spałeś, gdy wychodziłam, ani gdzie mieszka moja babcia... Więc skąd wiedziałeś gdzie mnie szukać? Czemu w ogóle mnie szukałeś? - Zayn przystanął na moje słowa. Wyczułam, w nim głęboką irytacje i coś jakby... strach?
- Obudziłem się chwile po tym gdy wyszłaś... znalazłem adres twojej babci u twojej mamy i po ciebie pojechałem. Gdy dowiedziałem się co się stało zadzwoniłem po policje... Resztę już znasz.
Odetchnęłam z ulgą na logiczne wyjaśnienia Malika, by zaraz z powrotem się spiąć. Przecież Zayn nie wchodził do tego pokoju. Ja mu nawet nic wyjaśniłam co się stało... I co najważniejsze. Jestem w stu procentach przekonana, że chłopak gdy tylko otworzyłam drzwi powiadomił mnie o policji...
Myślałam nad tym cały czas gdy szliśmy przez parking do auta, które zostało tu zapewne odholowane na prośbę mojej mamy, i  przez całą drogę do domu... i nawet gdy Zayn wnosił mnie na rękach na górę, bo byłam zbyt zmęczona by chodzić. Myślałam o tym wszystkim nawet gdy wtulona bezpiecznie w jego ramiona próbowałam usnąć we własnym łóżku. Aż w końcu leki zadziałały, a mnie ogarnął błogi stan...




Misiaki!!! Przeprasza, że tak długo ale naprawde nadal nie mam jak pisac :/ Także jeśli są jakieś błędy składniowe, powtórzenia itp to naprawde wielkie sooory :/
Od dzis rozdzialy bede dodawać raz w tygodniu, albo czesciej jak sie uda, ale raczej raz w tygodniu w piatek iii jesli bd 15 komentarzy pod rozdzialem, ok? + Zaznaczam, że im więcej kom tym szybciej rozdział się pojawi :p Po prostu piszcie co wam się podoba, co nie, co chcielibyście żeby się wydarzyłó, a co nie, wasze przypuszczenia itp. :p Wiem, ze dacie rade ^^
A co do rozdzialu, to ale sie porobilo, ohohoho :D
Wiem, że trochę wam namieszałam. Zayn jednak nie jest taki niewinny, co? ^^
Jednak spokojnie. Zły też nie będzie :D
Pozdrawiam was cieplutko i życze miłego czytania !!! ^^