Muzyka
"Baby you got me sick
I don't know what I did
Need to take a break and figure it out, yeah
Got your voice in my head
Saying let's just be friends
Can't believe the words came out of your mouth
Yeah"
Drżącym krokiem weszłam do szkoły. Prawie od razu wpadłam na Austina, Mike'a, Meredith i Natalie, którzy powitali mnie głośnym okrzykiem. Uściskałam ich wszystkich. W moich oczach powoli gromadziły się łzy, których nie mogłam dłużej ukrywać. To było dla mnie zbyt ciężkie.
Moi przyjaciele na całe szczęście w inny sposób postrzegli moją reakcje. Nie zniosłabym pytań w stylu: "Co się stało Kate?"," Czy wszystko w porządku?" i najlepsze: "Ty płaczesz?".
- Ooo nasz kociak się wzruszył. - Austin zmierzwił mi włosy na co lekko się skrzywiłam. Postanowiłam zignorować jego słowa.
- Dlaczego wszyscy się na nas gapią? - Spytałam zdezorientowana. Dopiero teraz zauważyłam, że większość osób z naszej szkoły przygląda mi się w zaciekawieniu. - To przez mój wypadek?
- Nie. To przez twój majątek. - Meredith skrzywiła się na te słowa. Nigdy nie lubiła być w centrum uwagi, więc byłam jej wdzięczna za tą spokojną reakcje. Znałam ją już dość długo, że wcale nie zdziwiłabym się gdyby walnęła kogoś z tych ludzi w twarz.
- Chciałaś powiedzieć Bena majątek. - Zmarszczyłam brwi. W naszej szkole znajdowało się zapewne wielu bogatych uczniów i nikogo nie interesował ich status majątkowy. Więc czemu mną się zainteresowali?- Na pewno tylko o to chodzi?- Spytałam podejrzliwie.
Zauważyłam, że na twarze moich znajomych wpływa rumieniec. Uniosłam brew.
- Emm. Ten chłopak. Przed chwilą wybiegłaś z auta tego chłopaka, a on za tobą wyszedł no i no... Nie udawaj, że nie wiesz. Po prostu każdy ci zazdrości Kat! Kurczę, Gdzie wyrwałaś taką partie?!- Natalie aż podskoczyła rozradowana.
- Faktycznie. Jak mogłam nie zauważyć. Przyglądają mi się same dziewczyny, to przecież takie oczywiste!- Rzuciłam sarkastycznie, po czym uderzyłam się w czoło na potwierdzenie mych słów.- A wracając do twojego pytania, to zasadniczo w moim domu. Mieszkam z nim. To jakaś daleka rodzina do Bena. Po za tym tylko się kolegujemy. - Wyjaśniłam, starając się brzmieć w miarę naturalnie, co było dla mnie trochę ciężkie przez ostatni incydent.
- Awww, szczęściara! Koniecznie musisz mnie z nim poznać! - Nat aż zapiszczała z podekscytowania. Rzuciłam jej kwaśny uśmiech, podczas gdy wewnątrz cała się rozpadałam. Meredith i Austin posłali mi pokrzepiające spojrzenie, a Mike objął mnie w pasie i nic nie mówiąc poprowadził na Angielski. Chyba domyślił się, że nie mam nastroju do żartów. Naprawdę brakowało mi moich przyjaciół.
Reszta dnia minęła mi dość spokojnie. Każdy mnie zatrzymywał i pytał o zdrowie, co było dość irytujące, ale znosiłam to dzielnie. Ja również nie lubię być w centrum uwagi, a odpowiadanie sto razy pod rząd, że mam się świetnie bywa dość przytłaczające. Nie mniej jednak podczas lekcji miałam spokój od nauczycieli, co dawało mi pełen komfort w myśleniu. Oczywiście jak pewnie zgadujecie moje myśli błądziły zasadniczo wokół jednej osoby. Mianowicie Zayna. Ale na to już naprawdę nic nie mogłam poradzić. Czułam się zagubiona w tym wszystkim. A ja naprawdę nienawidziłam tego uczucia. Jeszcze nigdy nie postąpiłam w tak kretyński sposób i nie okazałam komuś sympatii tak "otwarcie". Nie wiem czy to jest odpowiednie słowo na moje zachowanie. Pocałowałam go bez jego zgody. Jestem po prostu żałosna. Tyle w temacie.
Po lekcjach zdecydowałam się iść do Meredith. Nie chciałam wracać do domu i zmierzyć się z tym, co tam na mnie czekało. Bałam się tego co powie mi Zayn. Zdawałam sobie również sprawę, że gdybym tylko nie uciekła z auta nie musiałabym teraz obgryzać paznokci z zdenerwowania i udawać, że interesuje mnie jakiś durny film. Zdecydowałam się w końcu opuścić dom przyjaciółki. Lepiej nie przedłużać tego co nieuniknione.
Sama nie wiem kiedy pożegnałam się z Meredith i dojechałam do domu, ale teraz leniwie sunęłam przez marmurkowy chodniczek prowadzący do frontowych drzwi. Byłam mocno zdenerwowana i gdy weszłam do domu ledwo powstrzymałam się od ponownej ucieczki. Dasz radę, Kat. Motywowałam się w duchu. Słyszałam odgłos parzenia herbaty w kuchni, więc udałam się właśnie tam. Otwierając drzwi mocno zacisnęłam powieki, i widok który ujrzałam po ich otwarciu mocno mnie zaskoczył. Przy blacie stała dziewczyna w wieku około 20 lat. Ciemne włosy sięgały jej ramion i były mocno roztrzepane. Ubrana była w jakąś obcisła czarną sukienkę, która była nienaturalnie pomięta. Miała bose stopy.
Brunetka chyba nie zauważyła mojej obecności, bo nawet nie raczyła na mnie spojrzeć.
- Co tu robisz?- Przełknęłam głośno ślinę. Nie chciałam usłyszeć tej odpowiedzi, gdyż podświadomie wiedziałam co mnie czeka. Czułam, jak pieką mnie oczy.
- Ja? Parzę herbatę. - Zmarszczyła brwi, jakby próbowała coś sobie przypomnieć. Miała zamglone, nieprzytomne spojrzenie. Wyglądała, jakby nie była do końca trzeźwa. W końcu potrząsnęła głową i zachichotała. Jej śmiech był nerwowy. Przez moment przemknęła mi myśl, że ta dziewczyna jest czymś przerażona. - Jestem Juliet. - Wyciągnęła w mą stronę rękę a ja patrzyłam na nią w osłupieniu. - Ty musisz być siostrą Zayna?- Mimo, że nie zrobiła tego celowo, poczułam jakby mnie spoliczkowała. Jakby mnie oboje spoliczkowali. Zapragnęłam oddać cios. Nie byłam tylko pewna komu. Czy jej czy Malikowi, czy jednak może sobie, że okazałam się tak głupia i naiwna.
Usłyszałam szybkie kroki na schodach, a chwilę potem na korytarzu stał Zayn. Jego oczy były rozszerzone, podobnie jak usta. Szybko jednak się opanował. Wchodząc do kuchni podciągnął czarne spodnie od dresu, które były jedynym elementem jego ubioru. Czułam na sobie jego uważne spojrzenie. Był zdezorientowany moją obecnością. Widać, że nie spodziewał się mnie tu o tej porze. Przecież to także mój dom Zayn, i mam prawo tu być kiedy chce.
- Zrobiłam herbatę! Chcesz? - Chłopak w odpowiedzi pokiwał przecząco głową i przełożył jej gęste włosy na jedną stronę, zasłaniając tym samym smukłą szyję dziewczyny. Łzy zapiekły mnie pod powiekami. Naprawdę nie musiał tego robić. Już i tak czuję się wystarczająco upokorzona, jak jakiś śmieć. Jednak Juliet wydawała się naprawdę rozradowana tym gestem, samą jego obecnością. Nadal wydawała się mocno zagubiona, a wzrok miała nieobecny, mimo to jej szeroki uśmiech mówił sam za siebie. Zayn spojrzał jej prosto w oczy, po czym, nadal utrzymując kontakt wzrokowy, rzekł:
- Juliet. Pójdziesz teraz do domu, dobrze? Prosto do domu.- Zrobił krótką pauzę, po czym ciszej dodał.- I pamiętaj co ci wcześniej mówiłem.- Jego głos był spokojny, łagodny jednak stanowczy. To był zdecydowanie rozkaz; nie prośba.
Dziewczyna nie spuszczała z niego wzroku po czym pokiwała entuzjastycznie głową. Ubrała buty i żakiet leżący na krześle. Posłała mi szeroki uśmiech. Chciała objąć Malika, lecz ten, widząc jej ruch od razu się odsunął. Juliet chyba nie przejęła się tym tak, jak zrobiłabym to ja i nadal mocno rozradowana wyszła z kuchni, aż usłyszałam trzaskanie drzwi w holu.
Gdy zostałam sam na sam z chłopakiem zapanowała niezręczna cisza. Mimo choć patrzyłam moim mocno zaszklonym wzrokiem na jego czarne Conversy, to jednak mogłam wyczuć jego palący wzrok na moim ciele. Przymknęłam mocno powieki. Niech ten dzień się skończy, proszę.
- Przepraszam, że cię pocałowałam. Nie wiedziałam, że masz dziewczynę... Przepraszam.- Próbowałam opanować targające mną emocje i zachować choć resztkę godności.
- To nie tak. To nie jest moja dziewczyna. To nie tak.- Zayn podszedł do mnie i ujął moją brodę w dłoń, abym wreszcie na niego spojrzała. Jego wzrok był bezradny, pełen żalu i skruchy.- To naprawdę nie tak. Zależy mi na tobie Katty. - Nie. Nie. NIE. Teraz to przesadził. Wyrwałam się z jego dotyku zaciekle walcząc z łzami.
- Nie, naprawdę to bez sensu Zayn. Po co te kłamstwa? Obydwoje wiemy jaka jest prawda. Obydwoje wiemy, że nawet jeśli to nie jest twoja dziewczyna to z nią teraz spałeś. Czyż nie mam racji?- Uniosłam brew, lecz nawet nie czekałam na jego odpowiedź. Nie musiał nic mówić, wiedziałam po mimice jego twarzy, że zgadłam. Cóż, wcale mnie to nie usatysfakcjonowało. - Pocałowałam cię i to był błąd. Nie musiałeś robić ze mnie kretynki i traktować jak jakiegoś śmiecia. I bez tego tak się czuje. Możesz być spokojny. Nigdy więcej nie popełnię tego błędu. Nigdy więcej nie zakocham się w niewłaściwej osobie. Nigdy więcej ci nie zaufam.- Posłałam mu cierpki uśmiech. Był w szoku. Chyba mogłam pominąć fakt o zakochaniu się, ale to w końcu ja, więc upokorzenie się w takiej sytuacji to dla mnie chleb powszedni. Nie czekając na jego reakcje skierowałam się ku drzwiom. Chciałam stąd uciec i nigdy więcej nie wracać. To naprawdę bolało. Dopiero co przyznałam się sama sobie, że go kocham, a on od razu złamał mi serce.
Nim jednak zdążyłam wykonać więcej niż jeden krok poczułam mocny uścisk na swoim nadgarstku. Zayn pociągnął mnie w swoją stronę tak, że wpadłam na jego tors. Chłopak przytrzymał mnie chwilę w takim uścisku, mimo moich prób wyrwania się spod jego śniadych rąk. Nie odezwał się ani słowem dopóki się nie uspokoiłam i przestałam walczyć. Opuściłam głowę w geście poddania się, oraz aby przysłonić włosami moje załzawione oczy. Zayn odwrócił mnie delikatnie w swoją stronę, nadal mocno ściskając moje nadgarstki, jednak nie na tyle by sprawić mi nawet najmniejszy ból. Uniósł moją twarz, łapiąc mnie za podbródek abym mogła patrzeć mu w oczy. Odetchnął głęboko, przymykając przy tym oczy, po czym zaczął:
- Nie wiedziałem Kat. Nie wiedziałem, że ty coś do mnie czujesz.- Przetarł wolną dłonią skronie. Był wyraźnie zmęczony. Cóż. Nie on jeden.- Naprawdę wiem, że to zchrzaniłem i że nawet jeśli mi uwierzysz, to nie wybaczysz. Ja nawet nie zasługuje na twoje wybaczenie czy choćby zrozumienie. Chce tylko abyś mnie wysłuchała. Popełniłem wiele błędów. Cały czas je popełniam. Ale nigdy nie chciałem tego zrobić. Nigdy nie zamierzałem cię zranić ani skrzywdzić. Nie chciałem, żeby ta sytuacja miała miejsce, i tylko Bóg jeden wie jak bardzo tego żałuję. Postąpiłem jak totalny idiota. Kiedy pocałowałaś mnie tam w aucie, byłem w szoku. To było niesamowite, i byłem tak cholernie szczęśliwy, a potem uciekłaś, a ja pomyślałem, że tego żałujesz. Zwłaszcza, że gdy cię wołałem zignorowałaś mnie. Nie chciałem sam przed sobą przyznać ile to dla mnie znaczyło, ile znaczysz dla mnie ty, i gdy zrozumiałem, że ten moment, który dla mnie był ważny, cudowny, wspaniały, dla ciebie był błędem wściekłem się. Dlatego zaprosiłem tę dziewczynę i się z nią przespałem. Wiem, że i tak masz to gdzieś i jesteś na mnie zła i masz prawo. Ale pozwól mi to naprawić. Ona naprawdę nic dla mnie nie znaczy, jest nikim w porównaniu do ciebie. Bo dla mnie liczysz się tylko i wyłącznie ty.- Ostatnie słowa wyszeptał mi do ucha. Po moich oczach płynęły teraz łzy, które chłopak ścierał systematycznie kciukiem. Jego słowa. Poczułam się niesamowicie. Jak w jakimś śnie, bajce lub czymś równie wspaniałym i magicznym.- Proszę Kat. Pozwól mi to naprawić.- Musnął nosem mój obojczyk, a potem spojrzał mi w oczy i przylgnął ustami do mych warg. Całował mnie namiętnie i z pasją. Rękoma obejmował teraz mą talie, przyciskając mnie mocno do siebie. Próbował rozchylić me wargi językiem, a ja prawie mu na to pozwoliłam. Prawie. Bo nagle uświadomiłam sobie, że przed chwilą w ten sam sposób całował inną dziewczynę. Ba, on robił z nią dużo więcej. I żadne słowa tego nie zmienią, chociaż bardzo bym chciała. Chciałabym, żeby nie miało to dla mnie znaczenia, nie tak dużego jak ma. Chciałabym mu uwierzyć i oddać pocałunek. Chciałabym po prostu o tym zapomnieć i znów mu zaufać. Jednak to było nierealne Wzdrygnęłam się. To miało miejsce zapewne godzinę, może dwie temu, a ja teraz tak po prostu się mu oddaje. Po tym wszystkim co mi zrobił. Tylko dlatego, że powiedział mi kilka miłych słówek. W głowie pojawiły mi się nieprzyjemne obrazy Zayna z kimś innym. To przeważyło szale. Odepchnęłam mocno chłopaka od siebie. Zaskoczony moją reakcją odsunął się ode mnie na krok, i teraz badawczo przyglądał się mej twarzy. Cóż, ja robiłam z nim dokładnie to samo. W jego oczach widać było ból, smutek i udrękę. Cóż, przynajmniej byłam pewna, że żałował i mówił szczerze.
- Kat...? - Zaczął niepewnie, głęboko spoglądając mi przy tym w oczy. Czułam, jak pod jego spojrzeniem topnieje. Nie, nie nie. Nie teraz. Nie po tym wszystkim.
- Nie Zayn. Ja tak nie mogę. Nie jestem gotowa. Na pewno nie teraz. Potrzebuję czasu. Nie pogodzę się tak łatwo z faktem, że się z nią przespałeś.- Mówiłam urywanymi zdaniami, patrząc przy tym tępo w podłogę. Czułam jak pod moimi powiekami znów gromadzą się niechciane łzy. - Na razie... na razie zostańmy przyjaciółmi. Nie potrafię ci wybaczyć. Przepraszam.
- Rozumiem. Potrzebujesz czasu. A ja ci go dam. Tyle ile potrzebujesz. Będę na ciebie czekać. - Oparł swoje czoło na moim, i teraz drażnił mą twarz swoim miętowym, ciepłym oddechem.- Nigdy nie wybaczę sobie tego, co ci zrobiłem. Nie daruję sobie żadnej twej łzy. Będę na ciebie czekać. - Powtórzył, po czym ucałował mnie delikatnie w czoło i wyszedł zostawiając mnie samą, ze skołatanymi nerwami i szybciej bijącym sercem.
Siedziałam na kanapie oglądając jakiś pozornie zabawny program w telewizji, przy okazji ciesząc się, że zadanie odrobiłam u Meredith. Nie mogłabym się teraz na niczym skupić. Musiałam to wszystko przemyśleć. Oczywiście nie jestem głupia i nie wybaczę Zaynowi tak od razu. Jednak chciałabym zacząć od nowa, od przyjaźni. Chciałabym, żeby przy mnie był, tak po prostu.
Moje rozmyślania przerwał natarczywy dzwonek. Nie zamierzałam jednak wstawać i otwierać drzwi. Wiedziałam, że Malik zrobi to za mnie. Cały dzień traktuje mnie jak jajko. Jest ciągle blisko, na wypadek gdybym chciała z nim o czymś porozmawiać, jednak nie narzuca mi swojej obecności. Jestem mu po części wdzięczna. Nie zniosłabym, gdybym musiała teraz siedzieć z nim i rozmawiać o naszych uczuciach czy coś... Zapewne znów bym się przy nim rozpłakała, a on znów by się tym zadręczał (bo powinien). Po za tym nie wyobrażałam sobie Mulata siedzącego na kanapie i mówiącego wprost, że czuje się zagubiony, bezbronny, zraniony... Na samą myśl chciało mi się śmiać. Zayn nie jest typem romantyka, raczej wręcz przeciwnie. Zawsze jest twardy i męski, przez co właśnie czuje się przy nim tak bezpiecznie. I nie lubi rozmawiać o sobie, więc tym bardziej o swoich uczuciach. Dlatego też jego słowa miały dla mnie tak duże znaczenie. Wiem, że było mu ciężko to powiedzieć. I wiem, że był wtedy ze mną szczery.
Po chwili usłyszałam śmiechy chłopaków w holu, a potem w kuchni i na końcu w salonie; tam gdzie obecnie się znajdowałam.
- Hej Kat!- krzyknął Niall, po czym mnie przytulił. Liam tylko skinął mi głową. Blondyn od razu zabrał mi pilota i zaczął migać po kanałach. Posłałam im lekki uśmiech. Payne i Horan zajęli miejsca po obu moich stronach, przez co poczułam się delikatnie mówiąc- osaczona. Chłopcy wywierali naprawdę dziwne wrażenie na ludziach, a przynajmniej na mnie. Onieśmielali jednocześnie budząc dziwny niepokój, może nawet strach. Ten drugi w swojej dłoni trzymał już paczkę popcornu. O ile Niall cały czas mi się przyglądał posyłając przyjazne i zaraźliwe, szerokie uśmiechy, gdy tylko napotkał mój zdezorientowany wzrok na nim, o tyle Liam nie zwracał na mnie najmniejszej uwagi. Mimo, że jest dla mnie miły, to jednak mam wrażenie, że mnie nie lubi. Zawsze jest przy mnie spięty i zestresowany, i odzywa się tylko wtedy, gdy musi. Trochę tak jakby bał się, że rzucę na niego jakiś urok czy klątwę. Gdyby to coś dało, na pewno bym spróbowała.
Usłyszałam w holu podniesioną rozmowę Harrego, Lou i Zayna. Chciałam dyskretnie podsłuchać słowa chłopców, zwłaszcza, że wszystko wskazywało na kłótnie. Jednak Payne chyba zauważył moje starania, bo zdecydowanie podgłośnił telewizor, co wręcz było nieprzyjemne dla ucha. Zwłaszcza, że oglądaliśmy jakiś mecz. Wyłapałam przez to tylko niewielkie fragmenty rozmowy toczącej się w innym pomieszczeniu, ale nawet nie byłam pewna, czy dobrze to zrozumiałam. Coś jak: " Miałeś ją zatrzymać... nie może wiedzieć... co gdyby weszła wcześniej... i ... nie będę nikogo prześladował... a co z nią... może nam zaszkodzić...Ciągle dzwoni... Wie... Porozmawiać... Uciszyć ją. " Li wymienił z Horanem porozumiewawcze spojrzenia, zerkając przy tym na mnie, na co machinalnie się spięłam. Blondyn objął mnie delikatnie ramieniem, co o dziwo pozwoliło mi się w pewnym stopniu zrelaksować.
Po chwili do pokoju weszli pozostali chłopcy. Loczek i Lou mocno mnie uściskali i obdarowali trochę sztucznym uśmiechem, który starałam się szczerze odwzajemnić. Zayn w ogóle na mnie nie spojrzał. Atmosfera była wyczuwanie napięta. Nie byłam pewna co jest jej powodem i szczerze miałam tego dość. Zrzuciłam z siebie rękę Nialla i szybko wstałam z sofy, czując na sobie pięć uważnych spojrzeń. Zirytowało mnie to.
- Co? Idę tylko do toalety.- Odburknęłam nie patrząc w ich stronę.
Wyszłam na korytarz. Mój wzrok machinalnie zatrzymał się na komodzie, na której próbowałam znaleźć wcześniej zostawioną gumkę do włosów. Nie lubiłam gdy niesforne kosmyki wpadały mi do oczu. Przez dłuższą chwilę szukałam potrzebnego mi przedmiotu. Zrezygnowana podniosłam telefon stacjonarny z myślą, że może frotka leży pod nim i z niemałym zdziwieniem odnotowałam fakt, że był odłączony. Ciekawe czemu. Czyżby był zepsuty? Skonsternowana podpięłam kabelek, i omal nie krzyknęłam na radosną melodyjkę, dobiegającą z niewielkiego głośnika urządzenia. Mam wyczucie. Pomyślałam kwaśno, po czym odebrałam słuchawkę.
Głos z telefonu był niewyraźny i przerywany jak i samo połączenie. Cóż, na pewno była to kobieta. Dało się w nim słyszeć nutę strachu, jak i ulgi. Ten ktoś prawie płakał. Z trudem przełknęłam gule. Skądś znałam ten głos, byłam tego prawie pewna. Sygnał połączenia był bardzo słaby, i słyszałam tylko niewyraźne strzępki zdań. Sama musiałam domyśleć się sensu.
- Halo?
- Kate? Jesteś tam? O mój Boże! Tak się o ciebie bałam! Nic ci nie jest? Musisz uciekać, słyszysz? Wiem, że oni z tobą tam są. Musisz uciekać! Zło czai się w tym domu. Nie wolno ci im ufać, Nigdy! Nie martw się o nic, to nie jest twoja wina. ON byłby z ciebie dumny. Ja już jestem. Kocham cię. - Przeraziło mnie to. Próbowałam coś dodać, zapytać ale wtedy połączenie zostało przerwane. Tępo spojrzałam na wyświetlacz, próbując rozszyfrować kto to był. Nieznany numer. No tak. Moglam się tego domyślić. Głos był mocno zniekształcony przez szloch i zakłócenia. Jednak mimo to, wiedziałam, że znam tą osobę. A on zna mnie. I właśnie mnie przed czymś ostrzegła. Pomału zaczynałam wpadać w panikę. Podniosłam wzrok znad ekranu i aż drgnęłam na widok Zayna, opartego nonszalancko o ścianę obok mnie. Rozszerzyłam oczy, gdy ujrzałam czym bawił się w dłoniach.
Cienki, czarny kabelek.
Przepraszam, że tak długo nie dodałam tego rozdziału i że jest taki beznadziejny, ale mam w domu dość spore remonty i nie mam kiedy pisać. Do tego ciągle kłócę się z mamą. A to samo w sobie zużywa dużo mojej energii. Brrr :p
Bardzooo dziękuje za nominacje do Liebster Award, właściwie za 2 nominacje, naprawdę bardzoo bardzooo <3 Na razie niestety nie mam czasu, żeby nominować swoje osoby i wgl się tym zająć. Zrobię to, gdy tylko choć trochę uporamy się z remontem. Już z tym rozdziałem miałam problem, żeby go napisać i wgl dodać.. kończę go o 1 w nocy na fonie xD Toteż przepraszam za jakiekolwiek błędy. :p
Wiem, że schrzaniłam sprawę z Zaynem. Ale On przecież też musi się czymś pożywiać! :D
Powoli staram się jakoś rozkręcać akcje. Obiecuję wam to, że w końcu w końcu będzie się działo^^
A i tak musiałam dodać ten gif z Zaynem, Tak samo jak ta focie Lou w zakładce bohaterowie (tak, powstała :3 ) bo po prostu pasują idealnie do tego... wszystkiego xDD
I jeszcze jedno, najważniejsze. Dziękuje wam za ponad 2000 wejść. <3
Następny rozdział dodam gdy pod tym będzie 15 komentarzy.
Naprawdę, chciałabym abyście pisali mi tu monologi o tym, co robię źle, co źle piszę, co mogłoby się wydarzyć, co nie, co wam się podoba, a co niekoniecznie itp itd... To naprawdę pomaga w pisaniu, a piszę właśnie dla was :]
OK. To tyle :P Miłego czytania miśki! ^^