piątek, 8 sierpnia 2014

Rozdział 12 ( Przeczytać notkę pod!!)

Obudziłam się z przeszywającym bólem głowy. Spojrzałam na telefon i aż przetarłam oczy ze zdziwienia. Była siedemnasta.
Powoli wydarzenia z dzisiejszego dnia do mnie wracały. Nie byłam już otępiona przez leki. Szczerze mówiąc, to ich działanie było naprawdę znikome.  Pomogły mi raczej zasnąć, niż mnie uspokoiły. Chociaż to mogłabym również zrzucić na Zayna. Przy nim po prostu lepiej się śpi.
Zastanawiałam się, czy powinnam wstać i iść na dół, czy może bezpieczniej będzie po prostu zostać w łóżku i przespać do końca ten okropny dzień, gdy usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Zaraz potem ujrzałam twarz mamy z delikatnym uśmiechem, niepewnym uśmiechem. Mimo tego, że nie dogadywała się z moją babcią i tak bardzo to przeżyła.
- Jak się czujesz skarbie? Przyniosłam ci obiad. - Podsunęła mi pod nos talerz a ja niechętnie go od niej przyjęłam. Nie byłam ani trochę głodna. Właściwie to na widok jedzenia dostawałam mdłości ale nie chciałam sprawić jej przykrości, więc z trudem przełknęłam niewielki kęs. Radosny błysk w jej oczach był pełen ulgi, a to wynagrodziło mi ten nieprzyjemny skurcz w żołądku. Martwiła się o mnie. I chociaż nie chciałam kłamać, to po prostu nie widziałam innego wyjścia w danej chwili.
- Dziękuje. Już dobrze. - Zapadła między nami ta krępująca cisza, kiedy to oboje chcecie coś powiedzieć, tylko nikt po prostu nie wie co.
- Wiem, że będzie ci jej brakować Kat. I mi też będzie. Pewnie myślisz, że teraz kłamie. - W jej głosie usłyszałam nutę goryczy i żalu. Prawdziwego żalu. - I szczerze, chciałabym kłamać. Ale nie. Nie mogę się pogodzić z tym, że odeszła. Tak jak i on. Za nim też tęsknie. - Jej głos stał się cienki i drżący, czułam, że powstrzymuje przy mnie łzy. To ja okazałam się tą słabszą i pierwsza się rozpłakałam dając upust targającym mną emocjom.
- Dlaczego zawsze mnie to spotyka? - Szlochałam w jej ciepłe ramiona. - Odchodzą ode mnie ci, których kocham... Nie chce tego.
- Ja też tego nie chce. Pamiętaj skarbie, że nigdy nie zostaniesz sama. Ja...
- Już dobrze mamo- Przerwałam jej pociągając nosem. Nie chcę, żeby składała mi złudne obietnice.- Chciałabym zostać teraz sama.- Nie chciałam jej wyganiać, ani sprawić przykrości. Ale byłyśmy zbyt daleko od siebie, by mogła mnie dostatecznie zrozumieć. Wszystko się zmieniło.
- Rozumiem. Ja i tak muszę pozałatwiać pewne sprawy na mieście. - Znów przybrała ten swój niedbały ton głosu. Tak, jakby jeszcze chwile temu wcale nie zalewała się łzami. Była silna. I w tym momencie jej tego zazdrościłam. Z gracją podniosła się z łóżka, zabierając przy tym mój prawie nietknięty talerz i skierowała do drzwi, zatrzymując się przy tym nagle- Ach! Prawie bym zapomniała.. Pogrzeb jest w piątek. I nie martw się szkołą. Załatwiłam ci już zwolnienie.- Posłała mi szczery uśmiech i pewnie wyszła z pokoju, zostawiając mnie samą.
Niekontrolowane łzy znów zaczęły wypełniać me powieki.
Kiedy moje życie tak bardzo się schrzaniło? Przecież kiedyś było idealnie...
Im dłużej nad tym myślałam tym większy szloch wstrząsał mym ciałem. Dlatego po prostu założyłam słuchawki i zagłębiłam twarz w puchowej poduszce izolując swój mózg od niechcianych myśli.


Zayn:
Siedziałem spięty na kanapie. Czułem, że zaraz wybuchnę. Normalnie nie starałbym się kontrolować gniewu. Nigdy tego nie robię. Ale teraz było inaczej. Nie mogłem zrobić nic pochopnego, kiedy ona była na górze i mogła w każdej chwili zejść. Dlatego tylko coraz mocniej zaciskałem pięści i szczękę wyobrażając sobie jak demoluje ten dom. Wyobrażałem sobie po kolei jak rozrywam zasłony, łamie meble, tłukę szklanki i inne pierdoły. Swoją drogą tych ostatnich było tu naprawdę niewiele. Ben w końcu się nauczył i zaakceptował fakt, że przy mnie po prostu nie może mieć takiego gówna w domu. Chyba, że będzie z tytanu.
Nie zrozumcie mnie źle... Lubiłem Bena. Był moją jedyną żyjącą rodziną więc naprawdę łatwo było kontrolować jego myśli i czyny, a to sprawiało, że naprawdę rzadko popadaliśmy w konflikty. Nigdy też celowo nie demolowałem mu domu. Nawet jeśli ten dom tak naprawdę należał do mnie. A on też nigdy nie robił mi z tego powodu wyrzutów; nie ważne co zniszczyłem. Nie, żeby mógł, ale i tak doceniam to, że często zastając w tym domu kompletną ruinę nawet nie mrugnął powieką tylko od razu zamawiał ekipę sprzątającą i dokupywał te swoje ulubione szkiełka, które i tak niszczyłem raz po raz w przypływie niekontrolowanego gniewu. Ludzie są po prostu żałośni...
Teraz to wszystko musiało się zmienić.
Angie Adams ukochana Bena. Oczywiście ukochana z wyboru. Nie byłem takim chamem, żeby aż tak mieszać mu w głowie. On naprawdę się w niej zakochał, wyczuwałem to. I to akurat było plusem dla mnie, bo mogłem być bliżej NIEJ.
Kate Adams. Nie wiem co takiego jest w tej dziewczynie, ale zdecydowanie coś jest. Mimo choć nie ma w niej krzty z człowieka, to jednak jest zadziwiająco ludzka. Jest taka krucha i drobna. Taka delikatna i niewinna. Powinna być silna i twarda, jak każdy wampir. Ale ona przecież nie jest wampirem. No, nie w stu procentach. Owszem przemiana wpłynęła na nią, ale minimalnie. Nie pociąga jej krew, nie musi jej pić a z tego co zauważyłem to dziewczyna się ją brzydzi. Jest delikatnie silniejsza i nie męczy się aż tak jak człowiek, ale nikt prócz wampira nie dojrzy w tym żadnej różnicy. Nie starzeje się. Nie tak łatwo, oczywiście dla człowieka, ją skrzywdzić. Ale to chyba jedyne plusy. Odczuwa ból, zmęczenie i inne ludzkie gówna. Jej zmysły wyostrzają się tylko w chwilach silnego strachu. Ale nawet wtedy jest słaba i bezbronna. Jak człowiek.
Ludzie są dla mnie bezwartościowi, jednak w niej coś jest. Hipnotyzuje nas wszystkich. Każdy normalny wampir wyczuje to przyciąganie,  które od niej bije.
Być może chodzi tu o jej zapach. Jest... nie ma słów, żeby to określić. To jest po prostu niesamowite. Do tego dochodzi też pewnie jej niezaprzeczalna uroda, urok osobisty. Dziewczyna roztacza wokół siebie cudowną aurę. Gdy już raz ją spotkasz, nie możesz uwolnić myśli od jej twarzy. Krążą tylko wokół niej. Starasz się być ciągle blisko. Chcesz ją chronić. Chcesz, żeby była bezpieczna i szczęśliwa. Jej łzy są dla ciebie jak sztylet wbity w serce, a uśmiech jest twoim własnym niebem. To zmienia się w obsesje.
 A tak nie powinno być. Nie powinna tak na nas działać. Nie, kiedy mamy ją skrzywdzić. Kiedy ja mam ją skrzywdzić.
Momentami zaczynam żałować, że zdołałem się w to wszystko wplątać. Ale wtedy każdy mówił tylko o jej pięknie, jej zapachu, o tym, że jest wybraną. Nikt nigdy nie powiedział, że będzie tak ciężko. Każdy chciał brać w tym udział, a gdy Klaus nam to zaproponował żaden z nas nie zdołał odmówić. Jeremy  nie żył więc ktoś musiał wykonywać za niego całą robotę. Cóż. Chyba nikt nie przewidział, że ojciec dziewczyny wykaże się na tyle inteligencją, że zorientuje się co się dzieje. A raczej, że to już teraz się dzieje. Sprzeciwił się. I sami wiecie jak na tym wyszedł. Dlatego właśnie twierdzę, że ludzie to idioci. Tak czy inaczej Jeremy po śmierci okrył się dożywotnią chwałą. Zabił największego czarownika, mimo choć sam przy tym zginął. Teraz my mieliśmy przejąc jego wartę przy Kat.
Nie przypuszczałem wtedy, że stanie się ona dla mnie tak ważna. I to jest najgorsze. Ranię ją raz za razem. A kiedyś nastanie czas, gdy przyjdzie mi zadać cios ostateczny. A ja będę musiał go jej zadać.
Na razie wszystko idzie według planu. Tak myśli Klaus. Tylko on nie wie, kim ona dla nas się stała. A mi coraz trudniej jest ją tak wykorzystywać, tak ranić. Nie mogę. Po prostu ją kocham.
Mimo, że dopiero teraz tak naprawdę to powiedziałem wiem, że stało się to długo, długo wcześniej... W końcu przez  dwa lata byłem jej obrońcą. Jej aniołem stróżem. I choć oni też brali w tym udział, to to jednak moja krew ją przemieniła...
Moje rozmyślania przerwały kroki na schodach. Kate. Byłem tak zamyślony, że nawet nie usłyszałem kiedy przestała płakać i podniosła się z łóżka. Dziewczyna skierowała się prosto do salonu. Trochę martwił mnie fakt, że nie poszła do kuchni coś zjeść. Jeśli dalej nie będzie jadła, będę musiał zacząć aplikować jej krew... Tylko jak.
Mimo swoich własnych zmartwień posłałem jej uśmiech, a ona odpowiedziała mi tym samym. Niesamowite ciepło rozlało się po moim ciele. Wiem, że dużo ją to kosztowało. Zdaje sobie sprawę z tego jak cierpi jak również z tego, że cierpi właśnie przeze mnie.
- Hej skarbie, wstałaś już?- Tak jakbyś nie wiedział. Moja podświadomość bywa czasem naprawdę złośliwa. Aż żałuję, że jako wampir nie mogę jej tak po prostu wyłączyć.  - Dobrze się czujesz?
- Taak. Jest dobrze. - Słodki rumieniec wpłynął na jej twarz, zdradzając ją. Wiedziałem, że kłamię dla mnie. Nie chciała mnie martwić. Żałuję, że nie mogę kontrolować jej myśli... Mógłbym wtedy zobaczyć co czuje, czym się martwi i czego boi i pozbyć się tego. Choćby w najprostszy sposób- wymazując to z jej pamięci. Niestety z Kat nie działało to w ten sam sposób co z innymi. Jej umysł był dla nas zagadką. - Co robisz, Zayn?- Podeszła kilka kroków i stała teraz na wyciągnięcie mojej ręki. Od razu to wykorzystałem i posadziłem ją sobie na kolanach. Jej rumieniec był tak uroczy, że miałem ochotę wywoływać go w każdy możliwy sposób. Dopiero teraz zorientowałem się, że od jakiegoś czasu siedzę na kanapie i wpatruję się w pusty telewizor. Postanowiłem zignorować jej pytanie i zadać swoje własne.
- Nie będziesz mieć nic przeciwko jeśli przyjdą tu chłopacy? Mówiłem im, że wszystko jest z tobą w porządku, ale chyba mi nie uwierzyli. Martwią się o ciebie. - Nie musiałem nawet kłamać.
- Nie powinni. I niech przyjdą. Też chętnie ich zobaczę.- Znów ten delikatny uśmiech, przyprawiający mnie o palpitacje serca. Znaczy, p e w n i e przyprawiałby mnie o palpitacje serca gdybym je miał. Cóż, chociaż może technicznie jest z nim okej, to jednak nie pełni ono już tej samej funkcji, a co za tym idzie- nie jest już tym samym sercem, jeśli w ogóle nim jest.
- To dobrze bo będą za pięć minut. - Pocałowałem ją w tył głowy i sięgnąłem po pilota. Czułem jak dziewczyna odpręża się na moich kolanach, i była to moja własna zasługa. Nie manipulowałem w nią żądnym z możliwych sposobów, co było moim małym zwycięstwem.
Po chwili usłyszeliśmy radosne śmiechy moich kumpli. Cóż. Ona słyszała radosne śmiechy. Ja wyczuwałem pod tą przykrywką dla Kate fale innych emocji. Żal przeplatał się ze strachem, gniewem i ulgą na widok spokojnej dziewczyny. Ich twarze rozjaśnił teraz prawdziwy uśmiech.
Chyba tylko Liam zachował zimny spokój. On jeden nie przywiązał się do niej tak jak my przez te lata.
- Hej Kat!- Niall ucałował  jej oba policzki a na końcu mocno przytulił wbijając przy tym łokieć w moje kolano. Miałem ochotę mu oddać. Tak prosto w twarz. I to bynajmniej nie z zazdrości.
Kate ze swoim charakterystycznym już rumieńcem oddała Horanowi uścisk i ucałowała jeden z jego policzków. To samo powtórzyła z Louisem i Harrym. Nie. Wcale nie jestem zazdrosny. Ani trochę. Powtarzałem sobie jak mantrę, gdy chłopacy wręcz nie mogli się od niej odczepić. Tylko Payne zasiadł na kanapie i do dziewczyny zdecydował się tylko na krótkie "hej".
Cały wieczór przebiegał w dość miłej atmosferze. Oczywiście nie obeszło się bez gaf. Już na wstępie Nii oznajmił radośnie, że obejrzymy ulubiony film Katy. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że blondyn wyciągnął zza kurtki płytkę zawierającą ten oto film. A przecież Kate nigdy nie wspominała żadnemu z nas jakie filmy zwykle ogląda. Wiedzieliśmy to tylko dlatego, że przez ostatnie dwa lata byliśmy ciągle przy niej. Ostatnie pół roku byliśmy już tak nakręceni, że dziewczyna wyczuła naszą obecność. Zawaliliśmy na całej linii. Biedny Jeremy pewnie przewraca się teraz w swojej trumnie czy gdziekolwiek tam jest. Byliśmy po prostu głupi. Przez nas ostatnie miesiące swojego normalnego życia spędziła w panice i strachu.
I teraz głupi Horan musiał wypalić coś z tym filmem. I co gorsza, gdy zorientował się jaki popełnił błąd, zrzucił wszystko na mnie. Całe szczęście łatwo dało się przekonać Kat, że wspominała mi co jest jej ulubioną pozycją ekranową.
Oprócz tego incydentu wieczór można zaliczyć do udanych. Szczerze rozbawił mnie moment, gdy dziewczyna czerwieniła się, jak Lou i Harry się przytulali i szeptali sobie słodkie słówka. Każdy z nas domyślał się co jej chodzi po głowie, a ta dwójka tylko to podsycała. W końcu jednak nie mogłem wytrzymać i sprostowałem zażenowanej dziewczynie, że Tomlinson i Styles są raczej bardzo dobrymi przyjaciółmi niż zagorzałymi kochankami,  co rozprzestrzeniło rumieniec na szersze okolice jej uroczej twarzyczki.
Chociaż sam nie byłem do końca pewny relacji między nimi. Znali się od stuleci, jeszcze za czasów ludzkiego życia, a takie więzi są naprawdę silne. I do tego dla obydwu tych panów płeć nie była żadnym wyznacznikiem. Nie mniej jednak wytrwale utrzymywali, że wiąże ich tylko przyjaźń. Cóż. Nie zamierzam w to jak na razie ingerować.
Przed północą Kate zmorzył w końcu sen. Wszyscy odetchnęliśmy z ulgą, bo to oznaczało dla nas długo wyczekiwaną rozmowę. Czas w końcu uporać się z rzeczywistością.


Niall:
Czułem napięcie wiszące w powietrzu. Sądzę, że nawet zwykły śmiertelnik wyczułby, że coś jest nie tak.
Wszyscy wpatrywaliśmy się w śpiącą przed nami dziewczynę. To było wprost nie do wiary, że mimo tego iż była w połowie wampirem, sen był jej tak bardzo potrzebny. Być może była tak słaba, bo nie żywiła się ludzką krwią... Co ja mówię. Jakąkolwiek krwią. Trzeba będzie o tym porozmawiać z Zaynem.- Odnotowałem w myślach.
Ciszę panującą między nami przerwał Harry.
- Powiecie w końcu co się stało u świętej pamięci Eizabeth? Lou nie chciał mi nic wyjawić bez was. - Wzrok nas wszystkich powędrował do Loczka, który siedział oparty o ramię Tomlinsona. Jego poza była z pozoru nonszalancka, jakby nic nie robił sobie z całej tej sprawy, jednak na jego nieszczęście wampiry cholernie dobrze odczytują emocje. Lou potarł pocieszająco jego kolano i przeniósł z powrotem rękę na jego ramię. Spojrzał wymownie na Zayna. Chciał, aby ten oszczędził nam drastycznych szczegółów. I słusznie. Mimo choć byłem wampirem to nie przepadałem za krwawymi masakrami. Było mi po prostu żal tych wszystkich ludzi. Sam jeszcze nie tak dawno się do nich zaliczałem.
- Zabiliśmy ją.- Malik streścił ogółowo z ironicznym uśmiechem na twarzy.
- To już wiemy.- Rzuciłem cierpko w jego stronę.- Tylko po co? - Mulat popatrzył na nas jak na idiotów. Cóż. Dokładnie tak się czułem.
- A chciałbyś, żeby wypaplała Kate kim jesteśmy? No właśnie. Dlatego trzeba było ją uciszyć.- Mruknął zirytowany Malik.
- Ale musieliście to zrobić w tak drastyczny sposób?!- Harry zabawnie zmarszczył brwi, i gdyby nie ta chora sytuacja nawet bym się uśmiechnął. On również tak jak ja brzydził się tym syfem.- I jeszcze Kate to zobaczyła...
- To nie tak miało wyglądać. - Wycedził przez zęby, posyłając przy tym wymowne spojrzenie Lou, który nagle tak jakby się skurczył . Czułem, że Malik jest na skraju wytrzymania. - To nie moja wina, że Tomlinson jest wiecznie nienażarty, a w Liamie buzuje testosteron na okrągło.
-Ej, nie zwalaj całej winy na nas "Panie opanowany". - Lou wyglądał na szczerze oburzonego zarzutami Zayna. Chyba tylko Liamowi zwisało to do reszty. Ostatnio zachowywał się naprawdę dziwnie.
Westchnąłem, czując, że nasza przyjaciółka się budzi. Chłopcy momentalnie zastygli. Uśmiechnąłem się pod nosem. Ta dziewczyna działa na nas w naprawdę zaskakujący sposób...





Cześć Misiaki ^-^ Jak zapowiedziałam- tak jest. Nowy rozdział :D Jest to jeden z najnudniejszych rozdziałów, które powstały tylko po to, abyście się zaznajomili z sytuacją, dlatego w niedziele może dodam kolejny. :P W tym wreszcie pojawiła się perspektywa ze str Zayna, i Nialla, ale tylko po to żeby ukazać jak się sprawy mają, dopiero w następnych rozdziałach planuję hmm ukształtować ich charaktery i osobowości.
Zauważyłam bardzo niepokojący fakt. A mianowicie taki, że nie komentujecie. To trochę przykre, zważywszy na to, że jest tak dużo wyświetleń za co wam tak serdecznie dziękuje. :/
Od niedzieli, bo wtedy dodam ten hmm normalny-rozdział-w-którym-coś-się-dzieje  następne rozdziały będą dodawane tylko jeśli będzie 15 komentarzy, bo jestem pewna że jeśli pod jednym postem jest 200 wejść to na pewno 15 osob go musialo przeczytać chociaz. Naprawde nie wiem czemu nie chcecie komentowac, zwazywszy na to, ze jest to calkowicie anonimowe i teraz bez weryfikacji obrazkowej- proste. Nie musicie sie rozpisywac. Wystarczy nawet emotka, zebym wiedziala, że to czytacie :>


                            I  UWAGA  

Zakładam nowego bloga, difficult love. Będzie on miał bardzo trudną tematyke, i hmm pewnie będzie nieco dojrzalszy i ambitniejszy. Będzie opowiadał o dziewczynie z domu dziecka, którą przygarnie jej rzekomy wujek. Niestety jego zamiary nie będą emm tak prostolinijne. Chora miłość, Przemoc, Gwałt. Mniej więcej o tym to będzie. Cóż nie będzie to łatwe i super przyjemne do czytania, ale wydaje mi się, że potrzebuje coś takiego napisać. I jestem pewna, że pewne sceny się tam wam spodobają XD Dlatego szybko bo dzisiaj lub jutro wieczorem  dodaje tam rozdział! Wyjątkowo niech każdy z was napiszę kto ma być tym "wujkiem"? :D Lou czy Zayn? Bo wybaczcie ale Nialla sobie w tym jakoś nie wyobrażam :D Także pisać ^^