Czułam się jak w jakiejś
otchłani. W Otchłani, z której nie było
wyjścia. Był tylko ból. Paraliżujący ból, który trwał i trwał nieprzerwanie.
Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Nie pamiętałam, co doprowadziło mnie do
takiego stanu. Gdy sięgałam pamięcią do ostatnich godzin z mojego życia
widziałam tylko duże, brązowe oczy. Bałam się ich, budziły we mnie okropny lęk
i kojarzyły z bólem. Toteż starałam się nie myśleć. Starałam się nie czuć. Nie
wiedziałam ile to trwa. Godzinę, dzień, rok...
Powoli otwarłam oczy. Ałć. Boli. Zamrugałam lekko, gdy zauważyłam nad
sobą twarze conajmiej pięciu obcych mi ludzi. Zlustrowałam ich wzrokiem.
Lekarze. No tak, jestem w szpitalu. Mogłam się tego spodziewać. Nagle zdałam
sobie sprawę, że nie pamiętam co się stało. Co ja tu robię do chol*ery?!
- co się stało?- wychrypiałam.
- miałas wypadek, ale już jest dobrze. Twój stan jest stabilny. Byłas w
spiaczce przez 3 dni. Ale się wybudzilas, a to oznacza, ze twój organizm się
zregenerował. – odpowiedziala mi uśmiechnięta,młoda blondynka, najpewniej
pielegniarka.
- jaki wypadek? Czemu nic nie pamiętam? Kiedy wroce do domu? I gdzie jest
mama? – zasypałam kobietę potokiem pytań, po czym się rozpłakałam. Pielegniarka
delikatnie mnie przytuliła, po czym wróciła do poprzedniego zajecia a
mianowicie zmieniania mi kroplówki.
- potrącił cie samochód. Sprawca uciekł. Zapewne masz amnezje i dlatego
nc nie pamiętasz. To się zdarza i minie. Chyba. Do domu wrócisz w przyszłym
tygodniu, a twoja mama jest z tatą w bufecie.
- acham. Dziękuję.- pociągnęłam nosem. Czekaj, chwila. Ona powiedziała z t a t ą? Ja przeciez od bardzo dawna nie mam ojca… w tym
momencie do Sali weszła mama z jakimś mężczyzną. Gdy mnie zobaczyła, rozpłakała
się. Facet tylko lekko ja przytulił. Był wysoki i dobrze ubrany. Eleganca
marynarka i ciemny krawt idealnie ze sobą komponowały. Nie łysiał ale jego
twarz była poorana zmarszczami. Na oko mógł mieć 40- parę lat.
- kochanie poznaj Bena. Ben jest moim nowym partnerem. – wyszeptała mama a
ja ponownie straciłam przytomność.
Tydzień później.
Po tygodniu zdążyłam zaakceptować a nawet polubić Bena. To miły facet a
mama jest z nim szczęśliwa. Zapomniałam również o moich wcześniejszych
zmartwieniach, tych przed wypadkiem i tych związanych z nim, czyli moją amnezją. Pogodziłam się z faktem, ze nie przypomnę sobie co robiłam tego dnia. Tak
było nawet lepiej. Zauważyłam również, że po wypadku poprawił mi się wzrok.
Widziałam wszystko dziwnie wyraźnie, aż za. Czy to możliwe, żebym miała aż tak
dużą wade wzroku, która samoistnie się skorygowała? Wszyscy tak wyraźnie widzą?
Do tego czułam się dziwnie dobrze, aż za dobrze. Nic mnie nie bolało, czułam
się pełna energii i silna. Cóż to chyba przez tą śpiączkę… 3 dni snu potrafią zdziałać widocznie cuda. Martwił mnie
tylko fakt, ze miałam przeprowadzić się z mama do Bena..Tak. Jedynie to jak na razie mnie martwiło. Ben był bogaczem i sam
fakt mieszkania w willi całkiem mi imponował. Nie zrozumcie mnie źle. Nie polubiłam
go, bo był bogaty. Ale fakt, że był, był dla mnie po prostu miłą niespodzianką.
Nigdy nie byłam przesadnie biedna, ale
też nie trwoniłam pieniędzy, wiec cieszyłam się, że opuszczę swoje malutkie
mieszkanko i w raz z mama zamieszkamy w prawdziwej willi. Teraz pewnie spytacie
się, dlaczego się wiec martwię. Otóż Ben mieszkał z siostrzeńcem, a ja nie
lubię za bardzo wchodzić komuś z butami w życie. Szczerze to trochę się nawet
boje, że mnie nie polubi, lub ja jego. No i nie odpowiada mi mieszkanie z kimś.
W byciu jedynaczką, mimo choć często doskwierała mi samotność to jednak lubiłam najbardziej to, ze byłam tylko ja i mama. A zazwyczaj przez prace mamy, tylko ja. Czasami
ewentualnie babcia. Ale od mojego wypadku nie widziałam jej ani razu. Pewnie
znów pokłóciła się z mama, zapewne o Bena. Cóż, nie będę sobie tym teraz
zaprzątać głowy. Muszę się spakować, dzisiaj w końcu wychodzę ze szpitala,
który przypominał mi tylko o bólu i o tym nieszczęsnym wypadku.
Po mniej więcej 2 godzunach siedziałam już w aucie Bena. Nerwowo zagryzłam wargę i wstrzymałam oddech gdy po następnych 2 znaleźliśmy się na podjeździe. Cóż, dom robił, wrażenie. Co ja mówię, był niesamowity i wielki. Wydawał się bardzo stary. Patrząc na całość wydawało mi się że to raczej zamek- nie dom. Weszłam niepewnie do środka a za mną podążali rozradowana mama i Ben. Wodziłam wzrokiem po ścianach, obrazach, meblach. Wszystko tu wydawało się jak rodem wyjęte z średniowiecza.
- jest piękny- wyszeptałam w stronę brunetka, na co on tylko się uśmiechnął.
- chcę ci kogoś przedstawić Kate.- znacząco odchrząknął, po czym kontynuował.- poznaj mego siostrzeńca Zayn'a.
Z jednego z pokoi wyszedł wysoki mulat o dużych, okrągłych, brązowych oczach i ciemnych, prawie czarnych włosach. Był nieziemsko przystojny. Jednak nie to przykuło w nim moją uwagę. Przeraziły mnie jego oczy. Czułam, że kiedyś już je widziałam. I to wcale nie było miłe spotkanie. Rozbolała mnie głowa gdy spróbowałam przypomnieć sobie skąd znam chłopaka. To był tamten dzień. -uświadomiłam sobie dość ważny fakt. Mój mózg próbował to wszystko przetworzyć. Spojrzałam ponownie w jego oczy i nagle byłam pewna że się go boje. To takie irracjonalne. Nawet go nie znam. Poczułam chęć ucieczki, której nie byłam wstanie opanować. Wolnym krokiem wyszłam z pokoju. Usłyszałam za sobą głos mamy.
- Kate!-nie odpowiedziałam- gdzie ona biegnie do chol*ery?! Zayn, tak bardzo cie przepraszam, nie wiem co w nią wystąpiło. ..
- nic się nie stało, ja Emm sądzę że pójdę z nią porozmawiać i to sobie wyjaśnimy- usłyszałam kroki chłopaka. Szedł za mną. Nie zawołał mnie, nie zatrzymał. On prostu szedł. Nie wiem czy to przez skok adrenaliny ale słyszałam dokładnie oddechy: swój, Bena, mamy i nad wyraz spokojny Zayn'a. Słyszałam każdy szmer w tym domu. Nagle wydał mi się dziwnie straszny. Weszłam do pierwszego pokoju, na końcu długiego korytarza, zaraz przed schodami. Łazienka. Gdy chciałam zamknąć drzwi na klucz poczułam jak ktoś odpycha je w moją stronę. Upadłam na zimne płytki. Nim zdążyłam się podnieść poczułam jak czyjeś mocne ręce zaciskają się na mojej talii. Zayn. Chłopak uniósł mnie i posadził na blacie łazienkowym. Cały czas spoglądał w moje oczy, a ja czułam jak bardzo niebezpieczną jest osobą. Bałam się go. Bardzo. Chciałam wyrwać się z jego uścisku, lecz chłopak trzymał mnie mocno i na moje szarpania tylko lekko się uśmiechnął.
- tak bardzo ludzka.- wyszeptał.
Paraparara, rozdział namber 2 pisany na telefonie o północy skończony xD
Bardzo przepraszam za błędy jeśli są a pisze na tel wiec na pewno są :p mam nadzieję że ktokolwiek to czyta i zostawi chociaż 1 komentarz :c
Po mniej więcej 2 godzunach siedziałam już w aucie Bena. Nerwowo zagryzłam wargę i wstrzymałam oddech gdy po następnych 2 znaleźliśmy się na podjeździe. Cóż, dom robił, wrażenie. Co ja mówię, był niesamowity i wielki. Wydawał się bardzo stary. Patrząc na całość wydawało mi się że to raczej zamek- nie dom. Weszłam niepewnie do środka a za mną podążali rozradowana mama i Ben. Wodziłam wzrokiem po ścianach, obrazach, meblach. Wszystko tu wydawało się jak rodem wyjęte z średniowiecza.
- jest piękny- wyszeptałam w stronę brunetka, na co on tylko się uśmiechnął.
- chcę ci kogoś przedstawić Kate.- znacząco odchrząknął, po czym kontynuował.- poznaj mego siostrzeńca Zayn'a.
Z jednego z pokoi wyszedł wysoki mulat o dużych, okrągłych, brązowych oczach i ciemnych, prawie czarnych włosach. Był nieziemsko przystojny. Jednak nie to przykuło w nim moją uwagę. Przeraziły mnie jego oczy. Czułam, że kiedyś już je widziałam. I to wcale nie było miłe spotkanie. Rozbolała mnie głowa gdy spróbowałam przypomnieć sobie skąd znam chłopaka. To był tamten dzień. -uświadomiłam sobie dość ważny fakt. Mój mózg próbował to wszystko przetworzyć. Spojrzałam ponownie w jego oczy i nagle byłam pewna że się go boje. To takie irracjonalne. Nawet go nie znam. Poczułam chęć ucieczki, której nie byłam wstanie opanować. Wolnym krokiem wyszłam z pokoju. Usłyszałam za sobą głos mamy.
- Kate!-nie odpowiedziałam- gdzie ona biegnie do chol*ery?! Zayn, tak bardzo cie przepraszam, nie wiem co w nią wystąpiło. ..
- nic się nie stało, ja Emm sądzę że pójdę z nią porozmawiać i to sobie wyjaśnimy- usłyszałam kroki chłopaka. Szedł za mną. Nie zawołał mnie, nie zatrzymał. On prostu szedł. Nie wiem czy to przez skok adrenaliny ale słyszałam dokładnie oddechy: swój, Bena, mamy i nad wyraz spokojny Zayn'a. Słyszałam każdy szmer w tym domu. Nagle wydał mi się dziwnie straszny. Weszłam do pierwszego pokoju, na końcu długiego korytarza, zaraz przed schodami. Łazienka. Gdy chciałam zamknąć drzwi na klucz poczułam jak ktoś odpycha je w moją stronę. Upadłam na zimne płytki. Nim zdążyłam się podnieść poczułam jak czyjeś mocne ręce zaciskają się na mojej talii. Zayn. Chłopak uniósł mnie i posadził na blacie łazienkowym. Cały czas spoglądał w moje oczy, a ja czułam jak bardzo niebezpieczną jest osobą. Bałam się go. Bardzo. Chciałam wyrwać się z jego uścisku, lecz chłopak trzymał mnie mocno i na moje szarpania tylko lekko się uśmiechnął.
- tak bardzo ludzka.- wyszeptał.
Paraparara, rozdział namber 2 pisany na telefonie o północy skończony xD
Bardzo przepraszam za błędy jeśli są a pisze na tel wiec na pewno są :p mam nadzieję że ktokolwiek to czyta i zostawi chociaż 1 komentarz :c