piątek, 25 lipca 2014

Rozdział 10

Zamrugałam kilkakrotnie powiekami. Powoli przeniosłam wzrok z kabelka w jego dłoniach na twarz chłopaka. Błąkał się na niej przerażający uśmiech, lecz jego oczy pozostały zimne, obojętne. Wzdrygnęłam się na ten widok. W jakiś niepojęty sposób stało się to dla mnie straszne. A przecież nie powinno być, prawda? Nie powinnam się go bać,więc czemu to robię? Coś w mojej głowie kazało mi uciekać, jakby podświadomie wyczuwało zagrożenie. Którego przecież nie było. Prawda?
Zayn przeniósł swój wzrok na mnie, przez co mogłam przyjrzeć się jego oczom. Zwykle czekoladowe tęczówki były teraz prawie czarne. Wpatrywał się we mnie, a ja czułam się jak ofiara. On był łowcą. Moje serce momentalnie zaczęło szybciej bić a zmysły się wyostrzyły. Skok adrenaliny. Wyczuwałam teraz różne zapachy, słyszałam dźwięki, na które wcześniej nie zwróciłabym najmniejszej uwagi. Moje zmysły po prostu oszalały.
Zło czai się w tym domu. Musisz uciekać. Nagle, jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki zdałam sobie sprawę do kogo należy ten głos. Moja babcia. Nie wiedziałam co to wszystko oznacza, nie rozumiałam z tego nic. Przecież tutaj jestem bezpieczna. Czy moja babcia ma na myśli jakiegoś włamywacza...? A może nie chodziło jej o mój dom, lecz swój? Nie chciałam, żeby to była prawda. Czułam jednak, że brakuje mi zbyt wielu puzzli by ułożyć tą układankę. Momentalnie otrząsnęłam się z rozmyślań i szybko, zbyt szybko, odwróciłam się od Zayna, który nadal zadowolony stał przy ścianie. Nawet nie próbował mnie zatrzymać. Zdziwiło mnie to. Miałam wrażenie, że poszło to zbyt łatwo. W całym tym zamieszaniu nie zwróciłam uwagi co stało się z pozostałymi chłopakami, co było błędem.
Zaczęłam spazmatycznie oddychać, gdy wpadłam na Liama tuż przy drzwiach. Ledwo stłumiłam krzyk, który przy zderzeniu z o wiele wyższym chłopakiem cisnął mi się na usta. Brunet przytrzymał mnie w talii abym nie upadła. Co on tu do cholery robi?! Był przecież w salonie... Jak mogłam nie zauważyć, że obok nas przechodził?
- Przepraszam. - Mruknęłam w jego stronę próbując wyrwać się z mocnego uścisku. W mojej głowie już widziałam jak przybiegam pod dom babci. Nie mogę marnować czasu. Nie teraz. Payne jednak nie zamierzał mnie puścić. Uniosłam twarz, próbując zajrzeć mu w oczy, co było błędem. Dużym błędem.
- Gdzie się wybierasz o tak późnej porze? Jest już ciemno. - Na usta chłopaka wpłynął leniwy uśmiech, nadal trzymał mnie mocno w objęciach. Kątem oka zauważyłam, że Zayn pojawił się przy nas.
- Nigdzie nie idzie. - Mulat odpowiedział za mnie, zanim nawet zdążyłam otworzyć usta.
- Puść mnie! - Wyszarpałam się z uścisku bruneta, a on już nie protestował. Po prostu wrócił do salonu zostawiając nas samych. - Idę do mojej babci! Dzwoniła do mnie, i ona.. ona. Dlaczego przerwałeś połączenie, Zayn?! - Zaczęłam się jąkać ze zdenerwowania. Nie byłam pewna, co powinnam mu powiedzieć, bo przecież nie to, że przez tą rozmowę zaczęłam się go, ICH znów bać. To było irracjonalne.
- To była twoja babcia? Naprawdę? O proszę. - Chłopak uniósł brwi i potarł przy tym swoją brodę. - Od godziny wydzwaniała. Myślałem, że to jakaś pomyłka. Kobieta mówiła zupełnie od rzeczy... - Zaśmiał się dźwięcznie, a ja nabrałam nagłej ochoty by dać mu w twarz.
- Muszę się z nią zobaczyć... Muszę stąd wyjść... Natychmiast. - Przerwałam mu i znów skierowałam się ku drzwiom. Gdzieś w dole brzucha poczułam strach. Strach o babcie. Musi mi to wyjaśnić. Jeszcze dziś. Inaczej zejdę tu na zawał.
- Nigdzie stąd nie idziesz Kate. - Zayn złapał mnie za nadgarstek i pociągnął w swoją stronę tak, że wpadłam na jego zimny tors. Mimowolnie zadrżałam, a mój oddech przyśpieszył. Błagam, niech on mnie puści. Próbowałam się wyszarpać, ale efekt był dość marny. Chłopak tylko uśmiechnął się, po czym kontynuował dalej - Jest już późno. Twoja mama prosiła mnie, abym się tobą opiekował. Nie mogę cię teraz nigdzie puścić. Porozmawiasz z nią jutro.
- Nie! Idę do niej teraz. Muszę z nią porozmawiać TERAZ, ona mi musi powiedzieć... Nie masz prawa mnie zatrzymywać. Dajcie mi spokój! -  W moich oczach zaczęły gromadzić się łzy. Który to już raz płaczę przez Zayna?
Chłopak ułożył głowę na moim ramieniu i cicho westchnął.
- Zabiorę cię do niej rano, zgoda?  Nie mogę pozwolić, by stała ci się krzywda.  Nocą ulice w tym miejscu nie są bezpieczne. Uwierz mi. - Jego głos brzmiał teraz o wiele mniej szorstko... można by nawet rzec, że czule. Po tych słowach odwrócił mnie twarzą do siebie, i patrzył długo w oczy. Jego spojrzenie było szczere, wzrok zmartwiony. Mój irracjonalny strach powoli mijał, a adrenalina ustępowała miejsca zmęczeniu.
- Dobrze. - Mruknęłam. Wiedziałam, że jestem na przegranej pozycji. I mimo choć strach minął i teraz nie mogłam pojąć jego wcześniejszego źródła, bo to jednak o babcie powinnam się bać, a nie chłopaków, to jednak nadal czułam, że coś tu jest nie tak. Chciałam się jak najszybciej dowiedzieć co, wiedziałam jednak, że musi to poczekać do rana. Tylko czy rano nie będzie już za późno? Wzdrygnęłam się na te myśl. Miałam dziwne wrażenie, że to wszystko, te emocje, które wzbudziła we mnie rozmowa z babcią, oraz odczucia względem Zayna nie były tak do końca niewłaściwe. Nie wiedziałam tylko co to wszystko oznacza...
Chłopak ujął mnie za rękę i zaczął prowadzić ku salonowi, lecz szybko ją wyrwałam, wywołując tym u niego rozdrażniony jęk.
- Nie traktuj mnie jak dziecko. Proszę. - Mruknęłam w jego stronę, nie podnosząc jednak wzroku na jego twarz. Byłam naprawdę zła.
- Nie zachowuj się jak dziecko. Proszę. - Szepnął mi do ucha, przez co musiałam się naprawdę mocno ugryźć w język, aby nie wygarnąć mu, co myślę o jego dziecinnym zachowaniu.
Z mocno zaciśnięta szczęka weszłam do salonu, gdzie poczułam się o wiele gorzej. Usiadłam na swoim miejscu obok Nialla. Chłopak (jak i wszyscy) uważnie mi się przyglądał. Udałam, że nie widzę ich ciekawskich min. Patrzyłam tempo w obraz telewizora, na którym rozgrywał się mecz piłki nożnej. Nie wiedziałam nawet kto gra, jednak z uporem śledziłam akcję, próbując przy tym nie myśleć. Dlaczego to wszystko jest takie skomplikowane? Poczułam czyjeś chłodne ręce na moim ramieniu. Blondyn przytulił mnie opiekuńczo, szeptając mi przy tym do ucha słowa otuchy.
-Wszystko będzie dobrze, Kat.- Tak, w to nie wątpię.
Czułam jak powoli w objęciach chłopaka się relaksuje. Robiłam się śpiąca, mimo, że wcale nie powinnam. Nie chciałam teraz spać. Próbowałam podnieść się z ramienia chłopaka, jednak ten mi na to nie pozwolił, zaciskając jedynie mocniej ramię na mej talii i gładząc przy tym lekko mój obojczyk.
Nagle przestały mi nawet przeszkadzać uważne spojrzenia chłopaków. Po prostu było mi wszystko jedno. Nie byłam już nawet na nich zła. Przymknęłam oczy, które nagle zrobiły się dziwnie ciężkie. Zaraz jednak lekko je uchyliłam, słysząc jak ktoś się podnosi.
- Zayn? Gdzie idziesz?- Wyjąkałam sennie, wtulając przy tym policzek w ramię Nialla.
- Ciii skarbie. Śpij już. - Wyszeptał lekko pochylając się przy tym i całując mnie czule w czoło. Byłam byt zmęczona by jakoś zareagować.- Muszę załatwić pewne sprawy. - Zmarszczyłam brwi przyglądając się jego napiętej twarzy. Mulat skinął dłonią na Louisa i Liama, po czym we trzech wyszli z salonu. Już chciałam wstać, gdy poczułam dość silne poczucie otępienia. Ramiona blondyna zacisnęły się na mnie mocniej, a on sam wyszeptał mi do ucha uspokajające słowa.
- Spij Kat. Będzie dobrze. - Wyszeptał. Mimo, że ton jego głosu był opanowany i cichy, to jednak wyczułam w nim smutek i ... strach?
Nie mogłam się jednak nad tym dłużej zastanawiać, bo sen całkowicie zawładnął moim ciałem, dając wymarzony spokój...



Hej miśki!
No to tak. przepraszam, że tak długo, ale jestem daaaleko od domu i nie mam jak pisać. jak wwroce to obiecuje ze zjme sie tymi nominacjami do Liebstem Award za ktore wam mocno dziekuje, bo jest ich az 3 <3
Dziekuje za 2.500 tysiaca wejsc na bloga, i komentarze, jestescie wspaniaaaali :p
przepraszam za bledy ale pisalam szybko i nawet tego nie sprawdzalam. :D
Mam nadzieje, ze jest okej :D