niedziela, 5 października 2014

Rozdział 16


Kolejny raz zapukałem nerwowo w szybę. Zaczynałem się już niepokoić.
W takich chwilach wszystkie zasady moralności szlak trafiał. Po prostu MUSIAŁEM tam wejść. Bez względu na konsekwencje.
Po minucie bezczynności po prostu podważyłem drzwiczki  i wskoczyłem do środka pokoju. Zlustrowałem uważnie pomieszczenie. Wszystko wyglądało tak samo. Wyczułem jednak zapach dziewczyny. Była tu mniej więcej pół godziny temu. Wątpię, abym się w tej kwestii mylił.
Spojrzałem na Zayna. Stał plecami do mnie, w kompletnym bezruchu. Stanąłem naprzeciwko chłopaka, marszcząc brwi. Jego postawa była sztywna, mięśnie napięte a oczy... oczy były zamknięte. Dotknąłem delikatnie ramienia bruneta. Zero reakcji. Spróbowałem potrząsnąć nim i wywołać jakiś odruch. Cokolwiek. Mógłby mi nawet dać w twarz. Uwierzcie, wziąłbym to na klatę.
W końcu Malik strząsnął moją dłoń z ramienia i otworzył oczy. Jego zwykle kawowe tęczówki przybrały teraz barwę złowrogiej czerni. Cholera. Dałem sobie mentalnego liścia za to, że nie zauważyłem tego wcześniej i pozwoliłem mu zostać sam na sam z dziewczyną.
- Zayn, kiedy ty ostatnio...- Chłopak przerwał mi w pół zdania.
- Louis. Zabierz mnie stąd.- Wycedził przez zaciśnięte zęby.
- Jasne, stary. Czegokolwiek sobie zażyczysz.- Mruknąłem wsuwając przy tym rękę do kieszeni. Po sekundzie wyciągnąłem z moich spodni srebrny telefon i z wahaniem wybrałem numer Harrego. Wiedziałem, że chłopak zapewne nie spędza wieczoru sam, i naprawdę nie chciałem mu go psuć, ale zdawałem sobie sprawę również z tego, że z Zaynem na pewno nie dam sobie rady sam. Chłopak był na skraju wyczerpania, i byłem pod naprawdę wielkim wrażeniem, że przy najbliższej okazji jeszcze nie rzucił się na Kate, lub jej matkę, czy nawet Bena. Wiem, że byli w domu.
- Harry, musisz mi pomóc.- Jęknąłem wprost do słuchawki, przeczesując wolną dłonią włosy w tył.- Tak, bądź...- Rzuciłem niepewne spojrzenie Mulatowi, po czym dodałem- Jak najszybciej możesz.- Rzuciłem telefon na łóżko i zgrabnym ruchem złapałem chłopaka za ramiona, pociągając w stronę okna. Nie sprawiał oporu. Mimo wszystko wolałem nie ryzykować.
Zwłaszcza, że Katty jeszcze nie spała. Dobrze słyszałem jej przyśpieszony oddech. Cholera, Zayn, chłopaku. Coś ty do diabła z sobą zrobił? Ryzykujesz zbyt wiele... Ona nie może się dowiedzieć bez jego zezwolenia.
Po krótkiej chwili w oknie ujrzałem dobrze mi znaną burze loków. Leniwy uśmiech mimowolnie zawitał na mej twarzy.
- Ktoś wzywał bohatera? Oto więc jestem.- Loczek posłał nam promienny uśmiech. Nie sięgał on jednak oczu.
- Oh, mój ty Romeo, ratujesz mi doprawdy życie... Szkoda, że już go dawno nie mam.- Westchnąłem teatralnie i pociągnąłem Malika za sobą. Chłopak miał napięte mięśnie do granic możliwości, po prostu czekałem aż wybuchnie.
Przełożyłem nogi przez parapet i zmusiłem Zayna, by zrobił to samo. Nadal trzymałem jego rękę. Brunet odetchnął głęboko, przymykając na chwile powieki.
Świeże powietrze potrafi zdziałać cuda.
- Zabiorę go do Terra Blues.- Rzekłem po krótkim namyśle. Miałem oczywiście na myśli mały bar. Łatwo będzie znaleźć tam pierwszą lepszą laskę i obejdzie się bez zbędnych krzyków jeśli będzie wystarczająco wstawiona. Pomijając fakt, że krew oddana dobrowolnie smakuje dużo lepiej, to jeszcze u ofiary nie pojawiają się koszmary lub jak w niektórych przypadkach stany lękowe i depresje. Do tego wśród tak dużej ilości ludzi łatwiej będzie zapanować nad brunetem. Nikogo nie zdziwi poruszający się zbyt szybko chłopak o czarnych jak węgiel oczach, bo zwyczajne wszyscy będą tak upici, że nie zwrócą na to uwagi. No i oczywiście duża liczba wymieszanych ze sobą zapachów zdekoncentruje chłopaka na tyle, by nie zrobił zamieszania. Taką przynajmniej mam nadzieje.- Wyjdziemy oknem. Ty z kolei wyjdź frontowymi drzwiami, i nie zapomnij nimi trzasnąć. Kate jeszcze nie śpi, i z tego co czuje jest nieźle przerażona. Dajmy jej trochę odpoczynku.- Instruowałem chłopaka. Mój głos brzmiał pewnie, ale wewnątrz czułem się niezwykle rozdarty. Zdawałem sobie sprawę, że Styles to wyczuwa, więc sam nie wiem po co tak naprawdę grałem. To chyba przyzwyczajenie. - Spotkamy się na miejscu.- Rzuciłem na odchodne po czym ciągnąc Zayna za ramię zeskoczyłem na trawnik. Wylądowaliśmy gładko, bez niepotrzebnych odgłosów. Lata praktyki robią swoje. Słyszałem jeszcze jak Harryeh mamroczę: " Się robi szefie" i już nas nie było.

Pędziłem z nadludzką szybkością, mimo to widziałem wyraźnie kontury mijanych drzew, rzadziej budynków, co szczerze mówiąc wiele ułatwiało, zwłaszcza w nocy. Nie bałem się na przykład, że rozwalę jakiś słup bądź latarnie. Chwała Panu za nadludzkie zmysły! Do upragnionego celu zostało nam mniej więcej kilka minut biegu w podobnym tempie. Normalnie powinno nam to zająć o połowę mniej czasu, ale specjalnie wybrałem okrężną drogę przez ciągnące się wokół posiadłości lasy, tak, by jak najkrócej znajdować się w centrum miasta.
Nie chciałem, by Zayn rzucił się na pierwszą lepszą kobietę z wózkiem jaką spotka na ulicy. Zahipnotyzowanie jej może nie byłoby problematyczne, ale jej męża już tak.
Powoli zbliżaliśmy się na miejsce. Odetchnąłem głęboko widząc dobrze mi znany niewielki budynek z neonowym szyldem. Wokół nas nadal roztaczał się ciemny las, ale drzew było już zdecydowanie mniej. Toteż wyobraźcie sobie moje zdziwienie, gdy kilkadziesiąt metrów przed nami wyczułem zapach człowieka. Poruszyłem płatkami nosa starając się wyczuć coś więcej. To nie był byle jaki człowiek. Młoda dziewczyna o słodkim zapachu z pewnością była Meredith Blake. Przez moment zastanawiałem się, co przyjaciółka Kat robi sama w lesie, jednak odłożyłem moje rozmyślania na potem czując jak Malik wierci się w moim uścisku. Wyczuł ją.
- Cholera.- Zakląłem pod nosem. To nie wróży nic dobrego.
Moje obawy sprawdziły się, gdy Mulat odtrącił mnie jedną ręką i rzucił się w stronę dziewczyny. Pobiegłem za nim, jednak było już za późno.
Brunet stał dokładnie za szatynką i poruszał się krok w krok za nią z triumfalnym uśmiechem na ustach. Był widocznie zadowolony, że jeszcze go nie usłyszała. Przygryzłem wargę wiedząc, co teraz się stanie i nawet nie próbowałem powstrzymywać chłopaka. Po prostu czekałem na rozwój akcji, by w porę móc zainterweniować.
W końcu mój przyjaciel przeszedł do rzeczy i złapał pannę Blake za jasny nadgarstek pociągając w swoją stronę. Dziewczyna pisnęła, a ja wyczułem strach. Z obawą odwróciła głowę i mogłem wyczuć, jak się stopniowo uspokaja.
Chwila, czy oni się znają?
- Przestraszyłeś mnie. Jesteś kuzynem Kate, prawda? Widziałam cię pod szkołą.- Rzuciła trochę drżącym głosem i zaśmiała się nerwowo. Byłem wdzięczny, że o tak późnej porze nie widzi oczu Mulata i co najważniejsze- Mnie.
- Jestem.- Zayn uśmiechnął się tajemniczo.- Co taka ładna dziewczyna robi sama w lesie? To nie jest miejsce odpowiednie dla tak młodej osoby. Ściągasz na siebie niebezpieczeństwo.- Dodał z ironią. Czekałem, aż w końcu to zrobi, a ja będę mógł w spokoju zatrzeć ślady.
- Ja... Nieważne. Muszę już iść.- Meredith zacisnęła usta w wąską linie, a ja dostrzegłem w jej oczach strach. Zayn na pewno nie zachowywał się jak typowy nastolatek. Cóż, od dawna nim nie był.
Akurat w chwili gdy strząsnęła rękę Mulata z swojego ramienia, chłopak z niezwykłą precyzją wykręcił ją w taki sposób, że leżała teraz oparta na jego ramieniu. Podświadomie czułem, jak bardzo chciała uciec, ale strach sparaliżował ją odbierając wszelką odwagę. Zayn odgarnął jej włosy na bok, ukazując tym samym smukłą szyje dziewczyny. Oblizał lubieżnie usta, nim pochylił się i wyszeptał ostatnie słowa, tak jakby zdradzał jej jakiś wielki sekret.
- Ściągnęłaś na siebie niebezpieczeństwo.
Usłyszałem jeszcze krzyk dziewczyny i odgłos rozszarpywanej przez kły skóry.
Czekałem.
Oparty o duże drzewo, z założonymi rękoma.
Czekałem, aż chłopak się opamięta i zorientuje co zrobił.
Już po chwili oczy Mulata przybrały swój czekoladowy odcień i z szokiem wymalowanym na twarzy puścił śliczną szatynkę, która jak na komendę zaczęła krzyczeć i szlochać na przemian. Zdecydowanie nie zniosła tego dobrze.
- Odsuń się od niej. Zajmę się tym.- Westchnąłem zrezygnowany i ukucnąłem przy Blake gładząc ją po rozczochranych włosach. Słyszałem jak Zayn odchodzi.
- Zapomnisz.- Złapałem ją za zapłakaną twarz i mimo prób wyrwania się z mojego uścisku kontynuowałem patrząc jej w oczy.- Zapomnisz o wszystkim, co działo się od momentu, gdy spotkałaś mnie i Zayna. I pamiętaj, ugryzł cię pies. Stąd ta rana.- Dotknąłem dłonią dwóch małych ranek ignorując przy tym dreszcze dziewczyny. Mój głos był twardy i stanowczy. Miejmy nadzieje, że to zadziała.- A teraz wracaj do domu.- Rzuciłem na odchodne nim uciekłem w stronę baru. Muszę pogadać z Harrym. Korciło mnie, by spytać co Blake robiła sama w lesie, ale to raczej nie była już moja sprawa.



Przygryzłam wargę taksując wnętrze lodówki. Nie czułam głodu, mimo to wypadałoby coś zjeść. Mama nie pochwalała mojego sposobu żywienia się i choć była teraz wraz z Benem w pracy, wolałam słuchać się jej próśb i wcisnąć w siebie cokolwiek. Sięgnęłam wreszcie po jogurt naturalny i udałam się z powrotem do mojego pokoju.
Od wczorajszej rozmowy nie widziałam Zayna i pomału zaczynałam robić się ciekawa, co chłopak może robić przez pół dnia w swoim pokoju. Jeżeli oczywiście wrócił wczoraj do domu, bo szczerze powiedziawszy nie jestem pewna, czy rzeczywiście tak było. Zasnęłam godzinę-dwie po jego wyjściu.
Spojrzałam na wielki, drewniany zegar wiszący w przedpokoju. Dochodziła dwunasta. Z roztargnieniem zamieszałam w plastikowym pojemniczku i ruszyłam schodami na górę. To wszystko było bez sensu. Utkwiłam wzrok w metalowej łyżeczce i zaczęłam analizować po raz kolejny wszystko to, co spotkało mnie odkąd tu zamieszkałam. Dni przed tym, zlewały mi się w jedną wielką, bezkształtną masę i nie mogłam doszukać się w nich niczego wyjątkowego.
Byłam nieobecna w takim stopniu, że nie zauważyłam dużej, czarnej postaci przede mną. Z moich ust wydobył się głośny pisk, gdy wpadając na nią potknęłam się i prawie stoczyłam się ze schodów.
Od nieprzyjemnego upadku wyratowała mnie właśnie owa postać, łapiąc w pasie i przyciągając ku sobie. Zamrugałam kilkukrotnie powiekami widząc przed oczami umięśniony tors Mulata. Zadarłam z obawą twarz, by spojrzeć mu w oczy. Ze spokojem odnotowałam, że mają już normalną, czekoladową barwę.
- Dziękuje.- Mruknęłam cicho wymijając go na przedostatnim schodku. Nie byłam pewna, jak mam się zachować. Szłam prosto do swojego pokoju. Po chwili usłyszałam za sobą odgłos kroków Malika.
- Lubię ratować damy w opałach.- Mruknął nadal podążając za mną.
- Masz wyjątkowo dobry humor.- Odwróciłam się ku niemu, przystając na moment i unosząc jedną brew ku górze.
- A ty nie jesteś teraz w szkole. Niegrzeczna dziewczynka.- Zripostował mrugając do mnie jednym okiem. Był to tak słodki widok, że musiałam się uśmiechnąć.
- Mama pozwoliła mi zostać w domu, do czasu pogrzebu. I tak nie mogłabym się w szkole na niczym skupić.- Wzruszyłam obojętnie ramionami. Byłam ciekawa, czy chłopak pamięta co się wczoraj wydarzyło. Zachowywał się tak, jakby nie. W głowie zaświtała mi nieprzyjemna myśl, że może wczoraj Zayn był pod wpływem jakiś narkotyków. To by wiele wyjaśniało.
- Tsaa, rozumiem.- Posłał mi pokrzepiający uśmiech.- Muszę jechać załatwić... pewną sprawę. Może jeśli byś chciała, moglibyśmy potem coś razem porobić?- Rzekł ostrożnie, jakby rozpracowywał jakąś bombę.
- Nie wiem, może...Byłoby miło.- Zreflektowałam się w końcu i objęłam się ciasno ramionami. Wiedziałam, że unikanie go, nie miałoby najmniejszego sensu. Kocham go, i tylko gdy poznam prawdę będę mogła mu pomóc. Lub pomóc sobie.- Powinniśmy porozmawiać.- Dodałam już mniej pewnie.
- Wiem.- Jego ton stał się chłodniejszy i mniej przystępny. Wydawało mi się, że przez chwilę ogarnął go strach. Po chwili jednak znów przybrał zwyczajny wyraz twarzy.- Potem.- Rzucił tylko i wolno podszedł w moim kierunku. Zadrżałam gdy musnął kciukiem mój policzek. Chciałam się odsunąć, lecz Zayn był szybszy. Złapał mnie w talii i przyciągnął do siebie, składając delikatny pocałunek na mym czole.- Potem.




Hejj miśki!  :3 Następny rozdział najwcześniej za 2 tygodnie a najpóźniej za miesiąc.  Od teraz w takich odstępach będę je dodawać. I oczywiście:
15 kom = nowy rozdział! ! :D
Piszcie mi co myślicie, i jak wam się podoba :3

18 komentarzy:

  1. Mi się zawsze podobają rozdziały :D ten tak samo był super i wyjaśnił dlaczego Zayn tak dziwnie się zachowywał ;) czekam na next'a i życzę weny :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Super blog i rozdział . Naprawdę podziwiam kreatywność szacunek w Twoja stronę :D

    OdpowiedzUsuń
  3. O matko jakie ty cuda piszesz kobieto... Umm...nie wiem co powiedzieć poprostu brak mi słów w pozytywnym słowa znaczeniu;D nie mogę doczekać wie nn pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniały jak zawsze kochana. Nie mogę nadziwić sie twoim talentem pisarskim. Wszystko jest tak spójne. No już nie wspomnę o fabule idealnie @love_hariana :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie fabuła jest w tym ff do bani. ..:/ ale dziękuję :D

      Usuń
  5. Świetny rozdział ;) Do następnego :p
    M.

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny.Czekam na następny :DD

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeju ..... fajny ten rozdział podoba mi się i może to trochę dziwne ale był taki spokojny przynajmniej ja go tak czytałam
    Trochę długo czekałam na rozdział ale rozumiem że masz jakieś tam swoje obowiązki czy coś więc no rozumiem to po prostu :) czekam na następny ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niee, on naprawdę był wyjątkowo spokojny :D
      ale muszę trochę porozbudowywać akcje, żebym miała więcej opcji na następne rozdziały :/
      Następny powinien pojawić się szybciej, dziękuję! <3

      Usuń
  8. Awhh *.* Masz mnie! <333
    Cudowny *.*

    OdpowiedzUsuń
  9. Super rozdział czekam na next i życzę weny ~WeRa

    OdpowiedzUsuń
  10. Mega rozdział ,twój blog jest super :)

    OdpowiedzUsuń
  11. OMFG *-*Cudenko jak to czytam to az przezywam to co oni xD

    OdpowiedzUsuń